Rozdział 9

617 55 5
                                    

Szliśmy jeszcze chwilę, aż moim oczom ukazał się pewien obraz...
Byłam w szoku. Weszliśmy na polanę gdzie rosły na niej pojedyncze drzewa i różne krzewy, rośliny. A na środku polany był piękny staw, gdzie do połowy go był mostek. Miejsce było przepiękne.
-Podoba ci się?-zapytał Luke
-Jest cudownie. Nigdy nie widziałam tak pięknego miejsca.-powiedziałam wpatrując się w to miejsce
-Cieszę się, że Ci się podoba. Bardzo lubię to miejsce. Zawsze tu przychodziłem z bratem w dzieciństwie.
-Masz brata?
-Już nie.-jego twarz od razu posmutniała
-Przepraszam. Nie wiedziałam. Przykro mi.
-Nie musisz przepraszać. Przecież nie wiedziałaś tego.
-Co się stało?
-Został zamordowany. Znalazłem go z raną postrzałową brzucha. Umarł na moich rękach kiedy miałem 18 lat. Był dla mnie wszystkim, zawsze mogłem na nim polegać. Zastępował rodziców. Co prawda oni żyli, ale mieli nas w dupie. Bardziej dbali o to co mogą wlać do kieliszka. Uciekaliśmy tu do babci. Ona była naszą prawdziwą matką.
-Naprawdę przykro mi. Moi rodzice nie żyją. Mama zaćpała się, a ojciec pewnie się zapił. Oficjalnie nie było jego pogrzebu, ale jestem pewna że nie żyje. Mój przyjaciel Will mi pomagał. Był przy mnie i mnie pocieszał w każdej chwili. Na nim zawsze mogę polegać.
-Przykro mi. Mam dla Ciebie pewną niespodziankę.-wyciągnął telefon z kieszeni i go odblokował
-Masz. Możesz zadzwonić do Will'a. Dzwonił do Ciebie już 93 razy.-kontynuował i wyciągnął go w moją stronę telefon
-Naprawdę?
-Nie żartowałbym w ten sposób. Masz 1 minutę.
Odszedł kawałek i odpalił papierosa. Wybrała numer Will'a i po chwili usłyszałam jego głos.
-Tak słucham?-zapytał mój przyjaciel
-Will.-powiedziałam ze łzami w oczach
-Alice! Gdzie jesteś? Co się stało? -Dlaczego nie dzwoniłaś? Martwiłem się.
-Zostałam porwana.
-Gdzie jesteś?
-Nie wiem.
-Zgłosiłem twoje zaginięcie na policji. Nie martw się nie długo Cię znajdą. Będzie dobrze. Zrobili ci coś?
-Nie. Wszystko w porządku. Will tęsknie. Mam tylko minutę.-Luke już do mnie podchodził
-Ja też tęsknie. Wszystko będzie w porządku.
-Muszę kończyć.-powiedziałam kiedy Luke stanął przy mnie
-Alice nie! Zaczekaj! Nie! Alice!
-Kocham Cię Will.-rozłączyłam się i oddałam telefon Luke'owi i moich oczu płynął potok łez
-Dziękuję.-powiedziałam i przytuliłam się do Luke'a
Na szczęście Luke złapał mnie w pasie i również mnie przytulił. Staliśmy tak chwilę, aż w końcu się odsunęliśmy się od siebie. Byliśmy bardzo blisko. Stykaliśmy się klatkami i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Powoli przybliżaliśmy nasze twarze, aż w końcu nasze usta się spotkały. Zrobiliśmy to. Pocałowaliśmy się. Jego usta były takie delikatnie i ten kolczyk w wardze. To było niesamowite uczucie. Całowaliśmy się delikatnie, ale namiętnie. Luke trzymał swoje ręce na mojej tali, a ją swoje oparłam na jego ramionach. Po chwili oderwaliśmy się od siebie by zaczerpnąć powietrza.
-Przepraszam nie powinienem.-powiedział Luke
Na co ja przybliżyłam nas i znowu zaczęłam się z nim całować. Sama nie wiem co ja robię, ale to jest silniejsze ode mnie. Czuje, że ją go kocham i to bardzo. Mimo, że znamy się bardzo krótko i dość "ciekawie". Kiedy skończyliśmy się całować to wpatrywaliśmy się w nasze oczy. Musiałam wysoko podnieść głowę by napotkać nasze oczy, ponieważ naprawdę byłam dużo, dużo niższa od niego.
-Kocham Cię.-powiedziałam i wtuliłam się w niego
-Ją Ciebie też Kocham.-odpowiedział i zamknął mnie w swoich silnych ramionach
Mimo, że nie znałam go i prawie nic o nim nie wiedziałam to czułam, że mogę mu zaufać. Wiedziałam, że czasem ponoszą go nerwy, ale wiem, że nic mi nie zrobi.
-Masz lodowate ramiona. -powiedział dotykając ich
-Nie. Nie jest mi zimno.-skłamałam, tak na prawdę było mi zimno, ale w jego ramionach było znacznie lepiej
-Nie kłam. Przecież widzę, że drży ci szczęka. Kochanie jesteś złym kłamcą niestety..
Zdjął swoją bluzę i mi ją podał.
-Masz zakładaj.-rozkazał
-Ale..
-Nie ma żadnego ale. Zakładaj.
-Dobra wygrałeś.
-Ja kotku zawsze wygrywam.- uśmiechnął się zwycięsko na co na wystawiłam mu język
Wiedzieliśmy chwilę jeszcze na mostku po czym wróciliśmy trzymając się za ręce do chaty. Weszliśmy do środka i stanęliśmy w korytarzu.
-Siema stary!-usłyszałam głos za sobą
Luke od razu złapał mnie za nadgarstek i schował za swoim ciałem.
-Stary! Zluzuj. Oo... Widzę, że jesteś zajęty..-powiedział nieznajomy nerwowo pocierając kark
-Drake jak ją Cię nienawidzę.-odpowiedział Luke
-Ja Ciebie też Kocham. Kim jest ta mała?-gość wskazał na mnie skinieniem głowy
-Alice to mój przyjaciel Drake, Drake to moja...
-Dziewczyna?-dodałam niepewnie
-Alice.-dokończył Luke
Wyciągnęłam rękę do Drake'a, ale on tylko zilustrował mnie wzrokiem od stóp do głowy i uśmiechnął się. Zabrałam rękę i w tamtym momencie czułam się trochę niezręcznie. Chłopcy patrzyli się na siebie, a ja czułam się jak piąte koło u wozu.
-Alice mogłabyś zostawić nas samych?-zapytał Luke patrząc się uroczo na mnie
-Tak. Będę w twoim pokoju.-powiedziałam i słabo się uśmiechnęłam do Drake'a
-Naszego pokoju kochanie.-dodał Luke kiedy byłam już na schodach
Wyszłam do "naszego" pokoju i położyłam się na łóżku. Czemu oni tak dziwnie się zachowywali? Ten cały Drake jest dziwny. Nie wzbudza w sobie sympatii. Blond loki, czarne oczy, umięśniony i cały w tatuażach, jego wygląd nie powalał. Był raczej typem, od którego trzeba trzymać się z daleka, tak mogłam wywnioskować z kilku chwil widzenia go na własne oczy. Usłyszałam ciche burczenie w brzuchu. No tak byłam głodna. Nic od rana nie zjadłam, ale nie chcę im przeszkadzać. W końcu odpadło mnie zmęczenie i usnęłam.

*Perspektywa Luke'a*
Weszliśmy do salonu i usiedliśmy na kanapie.
-Chcesz coś do picia?-zapytałem -Oczywiście miałem na myśli alkohol.
-Nie dzięki. Jestem samochodem.-odpowiedział
-Nie widziałem go na podjeździe.
-Bo go schowałem.
-Po co przyjechałeś?
-Nie mogę wpaść i odwiedzić przyjaciela?
-Dobra. Przestań pieprzyć i powiedz co się stało?
-Philip jej szuka.
-Przecież wiem.
-Ale on myśli że masz coś z tym wspólnego.
-I co wydasz mnie?
-Nie! Stary jesteś moim przyjacielem. Nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił.
-Mam taką nadzieję.
-Kochasz ją?
-Kocham. A co nie widać?
-Widać... Widać... Aż za bardzo. Philip wścieknie się kiedy dowie się przez ciebie nie może znaleźć córci.
-Ciszej. Alice jest na górze
-To ona nic nie wie?!
-Nie i niech na razie tak zostanie.
-Powinna to wiedzieć.
-Wiem i kiedyś to zrobię.
Będę musiał wyjawić jej tę cholerną prawdę, ale nie chcę jej krzywdzić. Dopiero teraz trochę mi ufa... Cholera dlaczego to wszystko jest takie trudne?


I kolejny! Pozdrawiam :*


Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz