Rozdział 5

652 57 5
                                    

-Nie rób tego. Proszę.-szepnęłam ze łzami w oczach
-Dlaczego?-zapytał zdziwiony
-Bo sprawia mi to ból. Proszę nie rób mi tego.
Widać było, że się chwile waha. Czy przykuć mnie do łóżka czy też nie przykuwać. Staliśmy w ciszy i się przyglądaliśmy sobie.
-Dobra, ale jak spróbujesz uciec to natychmiast wrócisz do piwnicy. Z resztą... I tak nie uda ci się uciec. Stąd nie ma ucieczki kochana Alice.-powiedział uśmiechając się pod nosem i zaczął kierować się w stronę drzwi
-Dziękuję.-szepnęłam kiedy zamknął drzwi
Niestety zamknął pokój na klucz. I co ja mam tu niby robić? Weszłam do łazienki i przeszukałam wszystkie szafki. Jedyne co znalazłam to dwa ręczniki, szampon do włosów i jakiś żel pod prysznic. Chyba mogę wziąć prysznic? Rozebrałam się z tych szmat, które niegdyś były moimi ulubionymi ubraniami, a teraz wyglądały gorzej niż ścierka do podłogi. Weszłam pod prysznic i puściłam wodę. Tak dawno nie brałam prysznicu. To było jak wybawienie. Umyłam włosy i nałożyłam żel pod prysznic, który był niestety dla mężczyzn. Czego się spodziewałam? Przecież on mieszka tu sam. Chyba... Po prysznicu wytarłam się i ubrałam w to "ubranie", a włosy zawinęłam w ręcznik. Wyszłam z łazienki i poczułam się trochę czystsza. Wyjrzałam przez okno, ale to nic mi nie dało. Wszędzie drzewa. Super i moja ucieczka nie ma najmniejszego sensu. I gdzie niby ucieknę? W głąb lasu? Nie ma to żadnego sensu... Wytarłam dokładnie włosy i położyłam się na łóżku. Nie musiałam długo czekać, ponieważ sen nadszedł bardzo szybko...
Obudził mnie zgrzyt zamka w drzwiach. Do pokoju wszedł Luke. Patrzył na mnie obojętnym wzrokiem, był jakiś dziwny. Ciekawe gdzie był?
-Trzeba zmienić opatrunek. Chodź.-rzekł obojętnym tonem
Nie pozostało mi nic innego jak pójść za nim. Weszliśmy znowu do kuchni, a Luke od razu zaczął opatrywać moje nadgarstki. Wyglądały już lepiej, ale nadal lekko krwawiły. Luke wstał raptownie z krzesła na co wzdrygnęłam się. Popatrzył na mnie marszcząc brwi.
-Myślałaś, że Cię uderzę?-zapytał lekko zirytowany
Nic mu nie powiedziałam. Byłam się, że zrobi mi krzywdę kiedy powiem mu prawdę.
-Odpowiedź!-rozkazał podnosząc na mnie głos i zbliżając się do mnie niebezpiecznie blisko
-Tak.-szepnęłam ledwie słyszalnie bojąc się jego reakcji
Podniósł rękę, a ja już zamknęłam oczy i przygotowałam się na uderzenie, ale nic takiego się nie zdarzyło. Otworzyłam powoli oczy. Jego ręką znajdowała się na jego włosach poprawiając idealnie ułożoną grzywkę, a on jedynie patrzył na mnie pusto.
-Nic Ci kochanie nie zrobię. Możesz być tego pewna. Nie bój się mnie.-wyszeptał wpatrując mi się głęboko w oczy i dotykając ręką mojego odkrytego kolana

Przez moje ciało przeszedł przyjemny prąd. Pokiwałam głową na zgodę, a Luke wyszedł z kuchni. Wrócił po chwili trzymając w ręce jakiś środek.

-Będzie trochę bolało, ale to ci pomoże.-powiedział ilustrując moją twarz uważnie
-Luke... Proszę ją nie chcę, by bolało.-powiedziałam że łzami w oczach
-Alice nie płacz. Trochę zaboli, ale to ci pomoże. Daj ręce.
-Nie. Błagam.
-Proszę Daj mi ręce. Będę delikatny. Zaufaj mi proszę.
Musiałam podać mu ręce. Jakbym mu nie podała on sam by mnie zmusił do tego siłą. Powoli wylał trochę środka na mój nadgarstek, a ją zawyłam z bólu wyrywając swoja rękę. To tak strasznie bolało i piekło. Luke był silniejszy i przytrzymał moją chudą rękę i dmuchnął na nią delikatnie wpatrując mi się z troską w oczy. Tonęłam w jego błękitnych jak ocean tęczówkach. Były takie piękne. Błękitne... Zrobił to damo z drugą ręką, a potem zawinął je w bandaże. Posprzątał bałagan i zaczął coś gotować. Cały czas uważnie mu się przyglądałam. Luke zachowywał się tak jakby mnie nie widział. Nie wiem co o nim myśleć.. Raz jest miły i opiekuńczy, a potem jest wredny i nieprzewidywalny. To mój porywacz, a ja chyba zaczynam coś do niego czuć. To nienormalne, bym się w nim zakochała. On mnie przecież porwał! A co jeśli jest teraz miły bo chce mnie zaciągnąć do łóżka, a potem zabić?
Moje wewnętrzne wywody przerwał dźwięk głosu Luke.
-Alice? Alice!? Przystań marzyć i bierz się za jedzenie!-powiedział głośno
Przede mną stał talerz z jajecznicą i kubek z ciepłą herbatą. Coś ciepłego! Nie wierze! Już nie pamiętam kiedy zjadłam coś ciepłego. Nawet nie wiem jaki jest dzień i ile minęło od mojego porwania. Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu kalendarza, ale nic takiego niestety nie znalazłam.
-Czego szukasz?-zapytał Luke
-Niczego.-odpowiedziałam i zaczęłam pospiesznie jeść
-Niczego?-zapytał unosząc brew
-Tak właśnie niczego.
Uniósł ręce w geście poddania się. Nawet nie wiem kiedy zjadłam wszystko. Zwykła jajecznicą, ale była przepyszna.
-Przydały by ci się nowe ubranie.-powiedział
-Chyba tak.-szepnęłam niepewnie
-Idź do pokoju. Zaraz przyniosę ci ubranie.
Wykonałam jego polecenie i szłam do pokoju. Idąc do niego uważnie rozejrzałam się po domu w poszukiwaniu drzwi wejściowych. Mam! To muszą być te naprzeciwko schodów. Dom był przytulnie urządzony. Wszystko było z ciemnego drewna. Tak jak lubię. Zawsze lubiłam ciemne kolory, a ten dom był urządzony w idealnie moim stylu. Rozejrzałam się wokół czy nigdzie nie ma Luke'a. Kiedy się upewniłam, że go nie ma to cicho podeszłam do drzwi i delikatnie nacisnęłam klamkę. W tym momencie moje serce jakby nie biło. Nie mogłam dać się przyłapać. To byłby mój ogromny błąd. Błąd, którym mogłabym przepłacić życie. Delikatnie naciskałam na klamkę i drzwi ustąpiły. Powoli uchyliłam drzwi i do domu wpadło trochę chłodnego i świeżego powietrza. Jestem wolna! Nareszcie!
-Wybierasz się gdzieś Alice?-zapytał Luke tuż obok mojego ucha i łapiąc mnie jedną ręką w pasie, a drugą kładąc na drzwiach pchając je by się zamknęły
-N-Nie.-wyjąkałam przerażona zarówno jego bliskością jak i tym co może się wydarzyć
Cała się trzęsłam. Przecież on mnie za to zabije!
-Widać, że chcesz wrócić do piwnicy i powisieć na haku.-wyszeptał muskając wargami płatek mojego ucha
A mnie przeszedł dreszcz. Przyjemny dreszcz, to chore!
-N-nie ch-chce. Na-Naprawdę.-wyjąkałam trzęsąc się ze strachu
-A mi się wydaje, że jednak tak. Więc chodźmy, czemu nie?!
Zaczął mnie targać w kierunku piwnicy, nie zważając na moje protesty i szarpanie się.
-Nie! Nie! Błagam! Przepraszam! Nie chciałam! Przepraszam! Ja nie chcę!

Zatrzymał się nagle, ale dalej dociskał mnie do swojej klatki piersiowej. A ja czekałam na wyrok. Błagam! Niech mnie tam ponownie nie zamyka!

-W porządku. Wybaczam Ci, ale jeśli jeszcze raz Cię złapię na ucieczce to już nie będę taki miły. Zrozumiałaś?!-krzyknął i zacisnął trochę mocniej swoje masywne ramiona na mojej tali
-Tak. Przepraszam.
-Idź do pokoju i się przebierz. Bez żadnych sztuczek! Jasne!?
-Tak.
Puścił mnie, a ja od razu poszłam do pokoju. Na łóżku leżało ubranie. Męskie... Ciemno szare bokserki i czarna koszulka. Dobre i to. Wyszłam do łazienki i się przebrałam. W pokoju już czekał Luke z kajdankami w rękach.
-Rzuć do gdzieś i kładź się na łóżko. -rozkazał
Posłusznie wykonałam jego polecenie, bojąc się jakiegokolwiek sprzeciwu, ale wcześniej położyłam moje"ubranie" na komodzie. Przykuł mnie ponownie do ram łóżka i wyszedł z pokoju zamykając drzwi na klucz. To się doigrałam... Mogłam jeszcze nie próbować uciekać. Głupia ja... Po pewnym czasie usnęłam. Obudził mnie czyjś dotyk na moim ciele i to nie było przyjemne...

Kolejny rozdział. ;-) Wyjątkowo dzisiaj jest rozdział, ponieważ wyjeżdżam za kilka dni na obóz i nie będę miała internetu. ;'( Chyba... Więc jest on dzisiaj, a nie w poniedziałek. :) Czyta to ktoś? Mam wrażenie , że nie... :/ Dajcie znać. ;-) Pozdrawiam. :-)

Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz