Rozdział 25

389 48 10
                                    

*Perspektywa Alice*

Otworzyłam powoli zaspane oczy. Do pokoju przez zasłonięte ciemnym materiałem zasłony wpadały promienie światła. Chłopak leżał obok mnie trzymając moją dłoń. Niesforne kosmyki opadały na jego pokiereszowaną twarz. Chciałam poprawić się na łóżku, ale od razu tego pożałowałam, ponieważ poczułam okropny ból dlatego zrezygnowałam z dalszego ruchu. Poprawiłam kosmyki włosów chłopaka i pogładziłam delikatnie jego stłuczony policzek. Chłopak cicho mruknął przez co zabrałam szybko rękę. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, ale dalej miał zamknięte oczy.
-Cześć kochanie. Nie musiałaś zabierać dłoni. Było mi bardzo przyjemnie.-wymruczał
-Nie chciałam cię obudzić. Przepraszam.-powiedziałam cicho
-I tak już wcześniej wstałem.-mruknął
-Zachowujesz się jak kot.
-Mogę być twoim tygryskiem, albo lwem. Jak wolisz.
-Chodziło mi raczej o takiego domowego kotka.
-Pfff... Taki nawet nie dorasta mi do pięt.
-Tak kociaku. Masz rację.-skłamałam kiwając głową na potwierdzenie moich słów i cicho śmiejąc się pod nosem
-Sugerujesz coś?-uchylił jedną powiekę patrząc uważnie na moja twarz
-Ja?-wskazałam na siebie -Nie skąd że.-powiedziałam cynicznie
-Komuś tu wracają siły.
-To chyba dobrze.
-To zajebiście słoneczko.
Leżeliśmy patrząc sobie w oczy i trzymając się za rękę. Mogłam godzinami wpatrywać się w jego niebieskie jak ocean tęczówki. Żadne z nas nie odezwało się nawet słowem. Było nam po prostu cudownie. Nawet przez chwilę zapomniałam o wydarzeniach ubiegłych dni. Mimo to wiem, że pozostaną one traumą dla mnie na długie lata. O ile dożyję, ale przecież Luke mnie ochroni. Prawda?
-Co tam gołąbeczki?-zapytał wesoły Mike, który wszedł do pokoju bez pukania
-Mógłbyś nauczyć się pukać.- warknął Luke
-Jestem facetem. Pukanie mam w genach.
-Szkoda, że w praktyce ci to nie wychodzi.
Na jego słowa wybuchnęłam śmiechem, co spowodowało ogromny ból brzucha na co się skrzywiłam.
-Uważaj.-powiedział zatroskany Luke i odgarnął z mojego czoła kosmyk włosów, które na nie opadał
-Jak się dzisiaj czuje nasza maleńka brunetka?-zawołał wesoło i usiadł na kanapie
-Już lepiej, ale dalej boli.-powiedziałam
-Wystraszyłaś nas. Wszyscy się o ciebie martwiliśmy.
-Dzięki że pytasz jak ja się czuje.-mruknął Luke
-Naszej blondyneczce jak zwykle humor dopisuje. Powiem ci kochana, że myślałem że z tej jego blond czupryny w ciągu jednego dnia zrobi się cała siwa.-powiedział Mike
-Nie prowokuj.-mruknął Luke i posłał mu mordercze spojrzenie
-Nie złość się tak blondynko. Przyniosę wam coś do jedzenia.- rzekł i wyszedł z pokoju
-Zabiję go kiedyś.-powiedział i przetarł twarz dłońmi
-Nie mów tak. Jest uroczy.-powiedziałam
-Jeszcze nie wiedziałeś go w akcji.
-I chyba wolałabym go nie widzieć.
-Masz rację maleńka. Masz w 100 procentach rację.-westchnął- Zaraz wracam.-powiedział i pocałował mnie w czoło po czym zniknął za drzwiami łazienki
-Cześć. Jak się dzisiaj czujesz?-zapytał Ashton, który wszedł do pokoju
-Trochę lepiej.-odpowiedziałam
-Gdzie Luke?
-W łazience.
-No tak. Nie odstępował cię na krok. Martwił się. Z resztą jak my wszyscy. Napędziłaś nam stracha.
-Wiem. Przepraszam.
-Nie przepraszaj. To przecież nie twoja wina.
-A co z nim?-zapytałam wskazując głową drzwi od łazienki za którymi znajdował się Luke
-Nic mu nie będzie. Ma parę zadrapań, ale wszystko w porządku. Trochę gorzej z tobą. Nie możesz wykonywać gwałtownych ruchów. Nie powinnaś wstawać. W zasadzie to masz leżeć i tyle.
-Mogę wziąć prysznic? Czuję się taka brudna.
-Nie wiem czy to dobry pomysł.
-Ash proszę.
-Nie wiem co masz w sobie takiego... Każdy facet ci ulegnie.
-Więc mogę?
-Ehh... Tak.
-Dziękuję Ashton.
-Tylko uważaj na siebie!
-Oczywiście.
Kiedy Ashton wychodził z pokoju to o mały włos nie wpadł na Michael'a, który niósł dla nas śniadanie na tacy. Od razu do mojego nosa dotarł zapach świeżo mielonej kawy, którą wręcz kochałam.
-Uważają jak chodzisz idioto!-krzyknął zielono-głowy
-To ty we mnie wpadłeś!-odpowiedział Ashton
-Wcale, że nie!
-Dobra nie będę się z tobą kłócił bo i tak musisz postawić na swoim!
Ash wyszedł pośpiesznie z pokoju, a Mike delikatnie postawił na łóżku nasze śniadanie.
-Gdzie nasza blondyneczka?-zapytał
-W łazience.-odpowiedziałam
-No tak zawsze musi dobrze wyglądać. Ja się zbieram i zostawiam was samych gołąbeczki.
-Dzięki Mike. Jesteś kochany.
-Wiem... Nie ma za co. Trzymaj się.-powiedział i wyszedł z pokoju
Śniadanie wyglądało przepięknie. Stos naleśników polanych czekoladą i do tego różne owoce. Michael uderzył w samo sedno. Kocham naleśniki całym sercem.
-Co tak ładnie pachnie?-zapytał wesoło Luke, który wyszedł z łazienki w samym ręczniku owiniętym na biodrach, ociekał jeszcze wodą co świadczy o tym, że brał przed chwilą prysznic
Miał boskie ciało. Nie był zbyt przesadnie umięśniony, ale też nie mógł poskarżyć się na brak mięśni. Jego ręka była cała ozdobiona w licznych tatuażach. Jego włosy sterczały w różne strony co wyglądało jakby wstał dopiero z łóżka. Gdzieniegdzie na jego ciele były fioletowe siniaki. Skrzywiłam się lekko widząc je ponieważ ciosy jakie musiał dostać były z pewnością bardzo bolesne.
-Nie martw się. Nic mi nie jest.-powiedział i pogłaskał mnie czule po włosach
-Obiecaj mi że będziesz zawsze na siebie uważał i że mnie nigdy nie zostawisz.
-Ally...
-Obiecaj.
-Obiecuję. Kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Bierz się za jedzenie. Zaraz wystygnie.
-Czekam na ciebie.
-Niepotrzebnie.
-Chciałam zjeść z tobą.
-W porządku. Założę tylko spodnie i zaraz wracam.-zniknął na drzwiami łazienki by po chwili wrócić i usiąść ze mną na łóżku
Luke pomógł mi usiąść co spowodowało nieprzyjemny ból. Postawił na swoich kolanach tackę i zabraliśmy się za jedzenie. Zjedliśmy wszystko co do okruszka i wypiliśmy oboje nasze kawy.
-Co masz ochotę robić?-zapytał jak już wyniósł brudne naczynia do mycia
-Chciałam wziąć prysznic.-odpowiedziałam
-Nie wiem czy to dobry pomysł...
-Ash mi pozwolił.
-Jak to!?
-Normalnie.
-Ubłagałaś go?
-Tylko trochę po negocjowałam. Sam się zgodził.
-Niech ci będzie. Tylko błagam uważaj.
Luke pomógł mi wstać z łóżka, ale od razu pożałowałam swojego głupiego pomysłu ponieważ ból był nie do zniesienia.
-Może jednak odpoczniesz?-powiedział jak zobaczył jak się krzywię
-Nie. Dam radę.-powiedziałam
Szliśmy powoli do łazienki, a każdy najmniejszy ruch powodował ból, ale chęć umycia się była o wiele większa od tamtego uczucia. Jedna ręką blondyna oplatała moja talię a drugą asekurowała w razie upadku. Był cierpliwy, nie przyśpieszał ani nie poganiał mnie. Byliśmy już w połowie pokoju kiedy Luke wzmocnił uścisk na tali i pochylił się, by drugą rękę położyć pod moimi kolanami. Moje nogi oderwały się od twardego podłoża, przez co syknęła cicho.
-Tak będzie lepiej. I mniej boleśnie.-powiedział i pocałował mnie w czoło
Luke posadził mnie delikatnie na pralce.
-Wykąpiesz się w wannie. Będzie ci tak wygodniej i nie zamoczysz opatrunku.-powiedział i zaczął nalewać wody do wanny
Chciałam ściągnąć z siebie brudną i zapoconą bluzkę chłopaka, ale jego ręce mi to uniemożliwiły.
-Pomogę ci.-rzekł patrząc w moje oczy
-Dam radę.-powiedziałam zawstydzona
-Nie chce żeby cię bolało. Nie masz się czego wstydzić. Już nie raz widziałem cię nago.
-Luke...
-Alice...
-Jesteś nie możliwy.
-Wiem skarbie. Podnieś ręce do góry.
Wykonałam posłusznie jego polecenie. Przy każdym najmniejszym ruchu moja rana na brzuchu niemiłosiernie bolała. Chłopak złapał delikatnie materiał, a raczej jego resztki i ściągnął go ostrożnie przez moją głowę. Skrzywiłam się lekko ponieważ moje ciało było całe w licznych ranach, które na pewno pozostaną pamiątką do końca moich dni. Następnie chłopak postawił mnie powoli na ziemi i ściągnął moje spodenki. Takim oto sposobem stałam przed nim w samej bieliźnie.
-Nie masz się czego wstydzić. Jesteś idealna.-powiedział i pocałował mnie delikatnie w policzek
-Nie jestem.-powiedziałam
-Nawet tak nie mów! To nie prawda. -odpiął mój stanik, który opadł swobodnie na posadzkę
Następnie zahaczył rękami o moje majtki i ściągnął je powoli w dół powodując to, że stałam przed nim całkowicie naga. Próbowałam zasłonić jakoś swoje obniżone ciało, ale zrezygnowałam z tego kiedy zobaczyła karcące spojrzenie chłopaka. Wziął mnie delikatnie na ręce i posadził mnie powoli w wannie napełnionej przyjemnie ciepłą wodą. Niektóre rany zaczęły nieprzyjemne szczypać, ale zignorowałam to uczucie i całkowicie oddałam się błogiemu nastroju. Luke widząc moje próby wykąpania się, pokiwał jedynie głową na boki.
-Pomogę ci.-rzekł i zaczął delikatnie obmywać moje ciało
Spuściłam speszona wzrok na taflę wody. Czułam, że moje policzki są całe czerwone.
-Już ci mówiłem. Na prawdę nie masz się czego wstydzić. - powiedział i głośno wypuścił powietrze
Luke powoli i dokładnie obmył moje obolałe i pokiereszowane ciało. Woda, która na początku była przejrzysta teraz była cała w kolorze ciemno wiśniowym.
-Przyniosę ci jakieś ciuchy. Poczekaj.-powiedział i wytarł swoje duże dłonie w puszysty zielony ręcznik
-Jak widzisz raczej nigdzie się nie wybieram.-powiedziałam cicho i zaczęłam bawić się swoimi palcami
-No tak.-zaśmiał się cicho pod nosem i zniknął za drzwiami
Wrócił po chwili trzymając w ręce jakiś dużą czarną koszulkę i jakieś spodnie dresowe.
-Będzie ci wygodniej w moich ciuchach. Są luźniejsze i tak nie przylegają do ciała.-powiedział
Postawił mnie powoli na ziemi i zaczął delikatnie wycierać miłym, puchatym ręcznikiem. Luke kiedy skończył mnie ubierać to od razu wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka. Ułożył się delikatnie obok mnie i objął mnie opiekuńczo ramieniem.
-Na co masz ochotę?-zapytał i złożył pocałunek na mojej skroni
-Jestem zmęczona. Chcę spać.-odpowiedziałam
-Oczywiście kochanie. Co tylko chcesz.
Wtuliłam się w bok chłopaka i czekałam na sen, który w szybkim tempie mnie zmorzył.

Obudziłam się sama na łóżku kiedy za oknem już się powoli ściemniało. Był już styczeń. Nie mogę uwierzyć że już jest styczeń. Luke porwał mnie kiedy był jeszcze wrzesień. Teraz jest styczeń. 5 miesięcy. 5 miesięcy daleko od domu, od pracy, od starego spokojnego życia, a co najważniejsze od Will'a. Nie mam pojęcia czy mój przyjaciel o mnie w ogóle pamięta, czy żyje. Oddałabym wszystko by móc go zobaczyć chodź na chwilę. Ostatnie nasze spotkanie nie było zbyt udane. Zwłaszcza że doszło do małego konfliktu pomiędzy Luke'iem a Will'em. A ciekawe co u Harry'ego. Ciekawe czy o mnie pamięta. Oczywiście związek z Luke'iem jest o wiele lepszy od związku z Harry'm, ale jednak jakiś sentyment do jego osoby zostaje.
-O czym tak zawzięcie myślisz kochanie?-zapytał mnie Luke, który siedział na łóżku przy moim boku, a ja nie miałam o tym zielonego pojęcia
-O niczym.-powiedziałam
-Co cię trapi? Zachowujesz się ostatnio jakoś inaczej. Tak dziwnie. Powiesz mi co się dzieje? Wiesz że cię kocham. Powiedz mi co się dzieje, pomogę ci z tym, obiecuję.
Nie mogę mu powiedzieć że jego przyjaciel jakby to określić... Dobierał się do mnie? Może to zbytnio przesadzone, ale nie wiem jak inaczej mam to określić.
Nie nie mogę tego zrobić.
-Nic się nie dzieje. Od dłuższego czasu miałam przeczucie, że coś złego się wydarzy. Niestety miałam rację. A teraz jestem po prostu zmęczona. Wszystko nie boli. Na prawdę nic się ze mną nie dzieje.
-Powiedzmy że ci wierzę.
-Luke...
-Dobra, nie dążmy dalej tego tematu. Wierzę ci skarbie.-złapał delikatnie moją dłoń, przybliżył ją do ust i zaczął składać po jej wewnętrznej stronie drobne pocałunki
-Wiesz...-zaczął mówić bawiąc się kosmykami moich włosów- Martwiłem się o ciebie.-znowu zrobił przerwę pocierając mój policzek
-Bardzo, bardzo się martwiłem.-po jego policzku spłynęła pojedyncza łza,którą wytarłam delikatnie palcami -Myślałem że umrzesz, że zostawisz mnie. Najgorsza była myśl, że nie zobaczę twoich zielonych oczu, nie usłyszę twojego głosu, nie poczuję twojego dotyku, nie będę mógł cię pocałować ani nawet się z tobą pokłócić.
-Ale żyję i nigdzie się nie wybieram. Nie zostawię cię. Nigdy.-zapewniłam chłopaka i wstałam gwałtownie mimo jego sprzeciwów, co spowodowało ponowny ból mojego boku
-Przytulisz mnie?-zapytałam cicho
-Jeszcze się pytasz?-odpowiedział i złapał mnie swoimi silnymi rękami w pasie
Wtuliłam się w jego ciało chowając swoją głowę w zagłębienie jego szyi. W jego ramionach czułam się całkowicie odprężona i bezpieczna. Najgorsze jest to, że nie możemy przewidzieć tego co się może wydarzyć, co mój "ojciec" może jeszcze wymyślić i przez co będziemy musieli jeszcze przejść. Bo to nie koniec. To dopiero początek koszmaru, który nas czeka i o którym nie mamy pojęcia. Mój ociec może z nami zrobić co tylko zechce. My jedynie mu podlegamy, z tym wyjątkiem że się buntujemy przeciwko jemu. Nie chce żeby bliskie mi osoby cierpiały z jego powodu i tak już wystarczająco wyrządził wiele krzywd ludziom, ale zapłaci za to. Wysoką cenę, nie pozwolę by skrzywdził moich bliskich...

I mamy oto następny rozdział Alice i Luke'a. Mam do was mała prośbę. Jeśli czytacie tę historię to zostawcie po sobie jakiś komentarz. Cokolwiek... Bardzo mi na tym zależy... Pozdrawiam i całuję :*


Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz