Rozdział 39

192 22 0
                                    

*Perspektywa Alice*

To co zobaczyliśmy było rzeczą, której nigdy byśmy się nie spodziewali...
W salonie na naszej kanapie siedział nie kto inny jak Calum.
-Co on tu kurwa robi!-warknął Luke i stanął przede mną zasłaniając moje ciało swoim
-Chce wszystko wyjaśnić.-powiedział Ashton
Calum był strasznie blady, ciągle bawił się swoimi palcami, nawet nie obdarzając nas jednym spojrzeniem. Pod jego oczami były ciemno fioletowe sińce.
Nie mogę zaprzeczyć tego, że czuje się nieswojo i nie pewnie w jego obecności, ale mimo wszystko trzeba zachować się rozsądnie .
-Luke spokojnie.-powiedział Mike i wstał z kanapy, gdyby mój chłopak wpadł na genialny pomysł i rzucił się na Calum'a z pięściami
-Jak mam być spokojny! Już zapomniałeś co zrobił Alice?
-Nie nie zapomniałem, ale powinniśmy z nim porozmawiać to nasz przyjaciel.
-On nie zasługuje na miano przyjaciela, nie po tym co usiłował zrobić.
-Luke przestań tak mówić.-powiedziałam cicho wychylając się z za jego szerokich pleców
-I ty jesteś przeciwko mnie?-warknął
-Nie, nie chce się z tobą znowu kłócić. Porozmawiajmy jak normalni ludzie. Ciągłym krzykiem nic nie zdziałamy.
-W tym problem, że nie mamy o czym rozmawiać.
-Luke proszę cię, zrób to dla mnie. Jeśli mnie kochasz to po prostu to zrób.
-Nie szantażuj mnie w ten sposób.
-Przykro mi, ale sam nie dajesz mi wyboru.
-Masz pięć minut.-wycedził przez zaciśnięte zęby blondyn patrząc gniewnie w stronę przyjaciela
Jego żyła na szyi pulsowała nierównomiernie. Chłopak był strasznie zdenerwowany. Cały czas znajdował się blisko mnie, gdyby w razie czego musiał jakoś zareagować, chociaż wiedziałam że nie ma to sensu, ponieważ nic złego nie może się wydarzyć, prawda?
Staliśmy wszyscy w salonie czekając, aż Calum w końcu odezwie się do nas. Z minuty na minutę coraz bardziej w to wątpiłam, nic nie wskazywało na to by w końcu miałaby się odezwać.
-Widzę, że jedynie marnujemy czas. To nie ma najmniejszego sensu.-warknął Luke -Alice idziemy do pokoju.-dodał łapiąc mnie za ramię
-Chciałem...-szepnął Cal przez co zatrzymaliśmy się i wpatrywaliśmy się w twarz chłopaka oczekując dalszych wyjaśnień
-Chciałem przeprosić.-dokończył Calum
-To tylko tyle?-krzyknął Luke -Tyle tylko chciałeś nam powiedzieć!?- krzyknął kiedy Calum już nic nie powiedział od dłuższego czasu
-Nie byłem sobą.-dodał cicho Cal
-Co ty pierdolisz? Nie byłeś sobą... To kim? Księżniczką czy możne świętym mikołajem!?-zakpił blondyn
-Brałem narkotyki.
-Co brałeś?-zapytałam cicho zerkając przelotnie na Luke'a
-Amfetaminę.
-Dlaczego?
-Nie radzę sobie już z tym wszystkim. Raz spróbowałem i do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Alice jest mi tak przykro i głupio po tym co zrobiłem i co usiłowałem zrobić. Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie chciałem cię skrzywdzić, nigdy nie chciałem cię skrzywdzić i nie chcę tego zrobić.
-Jest ci przykro i głupio?!-zakupił mój chłopak
-Przestań, brał narkotyki, nie był sobą.-powiedziałam już lekko zirytowana zachowaniem mojego chłopaka
Calum zrobił złe rzeczy, ale był pod wpływem. Nie mógł kontrolować swoich zachowań, był nieprzewidywalny. Mimo to, jest naszym przyjacielem i musimy mu pomóc, nie możemy go zostawić z tym samego. W takich chwilach nikt nie powinien zostać sam.
-Alice jest mi przykro, na prawdę nie chciałem ci zrobić krzywdy, ani nie chciałem cię wystraszyć.
-Wiem, wybaczam ci.-powiedziałam i posłałam mu lekki uśmiech, co prawda wyszedł z tego bardziej grymas, ale chociaż się postarałam
-Na prawdę?
-Tak, nie byłeś sobą. Pomożemy ci.
-Ja w to nie wierzę! Ty chyba nie jesteś sobą?! Jak możesz mu wybaczyć po tym co ci zrobił?!
-Jest twoim przyjacielem i mu wybaczyłam, ty też powinieneś to zrobić.
Luke spojrzał na każdego z nas. Szukał jakiegoś poparcia, którego nie dostał z żadnej strony. Jesteśmy rodziną, a rodzina powinna sobie pomagać. W tych dobrych jak o złych chwilach.
-Niech wam będzie, tylko nie myśl, że nie zapomniałem o tym co chciałeś zrobić!-warknął mój chłopak, no w końcu dał za wygraną
-Dziękuje Luke, dziękuje wam wszystkim.-powiedział Calum i uśmiechnął się szczerze, ewidentnie było widać, że się ucieszył z tego
-Jesteśmy rodziną, a rodzina sobie pomaga.-powiedział Michael
-Nie ciesz się tak.-Luke zwrócił się do Calum'a -Obserwuje cię i tylko spróbuj skrzywdzić Alice, a osobiście obiecuje ci że tego nie przeżyjesz. Mam cię na oku.-mruknął
-Na prawdę jest mi przykro, że cię tak potraktowałem i bardzo cię za to przepraszam, ale ja na prawdę nie kontrolowałem siebie. To było silniejsze ode mnie. Przepraszam, na prawdę żałuję tego co zrobiłem.-powiedział Cal
-Daj spokój. Pomożemy ci. Będzie dobrze Cal.--powiedziałam i podeszłam do niego i po prostu przytuliłam go
Wiedziałam doskonale, że Hemmings z całą pewnością skręcał się i gotował się w środku na moje poczynania, ale w tamtym momencie miałam to głęboko w dupie.
Calum objął mnie niepewnie i rozpłakał się jak małe dziecko.
-Już dobrze. Pomożemy ci. Obiecuję. Wszystko będzie dobrze.-pocieszałam go
-To nie prawda, nic nie cofnie moich głupich i bezmyślnych czynów.
-To nie byłeś ty. Wziąłeś narkotyki, przez co stałeś się zupełnie inną osobą. Wiem, że prawdziwy Calum nigdy nie skrzywdził by mnie, a już nie wspomnę nawet o skrzywdzeniu muchy. Nie płacz już wszystko się ułoży.-pogładziłam jego plecy
-Dziękuje, że jesteś tak wyrozumiała i dziękuje wam za danie mi szansy.-powiedział odsuwając się ode mnie
-Pomożemy ci.-zapewnił Ashton -Możesz wrócić do swojego pokoju. Cały czas na ciebie czekał.
-Dziękuje. Na prawdę bardzo wam za wszytko dziękuje.
-Nie podlizuj się.-mruknął Luke krzyżując ręce na piersi i opierając się o ścianę
-Luke przestań.-skarciłam go
-Mam prawo do własnego zdania.
-Ale ja mam w dupie twoje zdanie.-warknęłam i zgromiłam go spojrzeniem
Miałam już dość pretensjonalnego zachowania chłopaka. Mogłam zrozumieć to, że nie ufa Calum'owi po tym co zrobił, ale to nie jest powód by tak się zachowywać. Już powoli zaczyna mnie irytować jego zachowanie.
-Znowu jestem ten zły i nie dobry...-mruknął
-Nie zachowuj się jak dziecko.
-Nie zachowuje się jak dziecko.
-Luke, nie chce się kłócić z tobą.
-Ja też nie chce.-westchnął przeciągle
-Porozmawiamy jutro. Jest już późno, a każdy z nas jest zmęczony.-zaproponował Ashton
-Masz rację. Odpocznijmy i przemyślmy to wszystko.-dodał Michael
-Chodź Alice.-rzucił krótko Luke i pociągnął mnie delikatnie za nadgarstek
Poszłam z nim posłusznie nie stawiając się, chociaż na prawdę miałam ochotę, przyłożyć mu za takie zachowanie. Nie chciałam się bezsensowne kłócić, tym bardziej, że to by nic nie wniosło do naszej sytuacji.
-Idź się wykap jako pierwsza. Ją jeszcze porozmawiam z Ash'em.-powiedział chłopak
-Luke...-westchnęłam głośno
-Tylko porozmawiam. Nie zrobię nic głupiego, obiecuję.
-Mam taką nadzieję.
-Kocham cię.-złożył pocałunek na moim czole przez co mimowolnie na moich ustach pojawił się lekki uśmiech
-Ja ciebie też.-westchnęłam
Kiedy blondyn zniknął za drzwiami wreszcie ruszyła się z miejsca i weszła do łazienki.
Po wykonaniu wieczornej toalety położyłam się do łóżka. Mojego chłopaka wciąż nie było mimo mijającej już godziny. Zaczynałam się już martwić, czy aby na pewno chłopak dotrzyma obietnicy. Ma wybuchowy temperament, ale w głębi serca to na prawdę to miły i dobry chłopak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Materac ugiął się pod czyimś ciężarem tym samym wzbudzając mnie ze snu
-Śpij. Nie chciałem cię obudzić.- usłyszałem aksamitny głos należący do Luke'a, po czym jego usta musnęły płatek mojego ucha
-Gdzie byłeś?-szepnęłam przez sen, balansowałam pomiędzy rzeczywistością a snem
-Rozmawiałem z Ashton' em.-okrył nas szczelnie kołdrą, po czym owinął swoje ramię wokół mojej taki tuląc mnie do siebie
-A bo tak jakoś trochę się przedłużyło...
-O czym rozmawialiście?
-Alice, im mniej wiesz tym lepiej śpisz.
-Ale...
-To męskie tematy. Nie chce o tym mówić.
-Dobrze rozumiem.
-Idź spać. Jesteś wykończona.
-Dobranoc.
Niestety nie usłyszałam z jego ust nic w rodzaju dobranoc. Chłopak milczał jedynie tuląc mnie do siebie.
-Dobranoc.-szepnął kiedy już prawie spalam
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się jako pierwsza. Włosy chłopaka opadały na jego czoło zasłaniając jego spokojną twarz podczas snu. Odgarnęłam delikatnie niesforne kosmyki po czym przejechałam palcem po jego twarzy obrysowując wszystkie kontury i zatrzymując się na jego ustach. Pogładziłam jego dolną wargę. Chłopak niespodziewanie złapał mój palec pomiędzy swoje zęby. Cofnęłam gwałtownie rękę kiedy poczułam na swoim palcu lekkie ukłucie. Chłopak zaśmiał się na moją reakcję dalej nie otwierając swoich pięknych oczu.
-Jeśli chciałaś mnie pocałować mogłaś po prostu to zrobić, a nie macać moją twarz.-mruknął cicho i przeciągnął się na łóżku niczym mały kotek po wielu godzinach snu
-Zero romantyzmu. Miałeś się obudzić i mnie pocałować, a nie gryźć i ślinić mój palec.-zaśmiałam się cicho
-Wybacz że źle odczytałem twoje zamiary najdroższa.
-To się ma więcej nie powtórzyć. Inaczej będzie kara.-zagroziła śmiejąc się pod nosem
-Przełożysz mnie przez kolano i mnie zbijesz? A potem...
-Jesteś obrzydliwy i cholernie zboczony.
-Taka uroda faceta. Kobiety są delikatnie i ułożone,a faceci są zboczeni i niegrzeczni. A tak po za tym to skąd wiesz co mam na myśli? Może pomyślałem, że potem zrobisz mi na pocieszenie śniadanie?
-Zbyt dobrze cię znam by nie wiedzieć co siedzi ci w tej blond czuprynie.
-I tu mnie masz, a wiesz co? Mam ochotę na małe co nieco.
-Mogę zrobić naleśniki... takie z nutellą albo owocami.
-Nie mówiłem o jedzeniu.
-Och doprawdy?-zakpiłam śmiejąc się przy tym- Ale na przyjemności trzeba sobie zasłużyć.
-Chcesz powiedzieć, że nie jestem grzeczny?
-Tak dokładnie to miałam na myśli.
-Zaraz mogę ci pokazać jak bardzo jestem nie grzeczny.- usiadł na mnie okrakiem i zaczął całować moją szyję
-Luke...-jęknęłam przeciągle
-Doprowadzę cię do szaleństwa maleńka.
-Ale ją nie chcę.
-Alice kochaj się ze mną.
-Hymm... Nie!
-Jesteś uparta.
-A ty zboczony.
-Ale przyznaje podobam ci się taki.
-Podobasz mi się jak nie siedzisz na mnie i słuchasz co do ciebie mówię. Złaź ze mnie.-pchnęłam chłopaka chcąc zrzucić go z siebie
-Jesteś bezlitosna.
-Bywa.-blondyn zszedł ze mnie całując mnie przy tym w nos
-Moja złośnica.
-Idę zrobić śniadanie. Chcesz coś konkretnego?
-Mogą być te naleśniki.
-To się cieszę....

Rozdział koszmarny, ale może dlatego że jest 1.55 kiedy go piszę... W ogóle mi się nie podoba i zawaliłam go kompletnie. :/

Do następnego!

Trust MeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz