Rozdział 6

268 12 0
                                    

Tak tak wiem nie dodawałam długo rozdziału. No czasu nie było wybaczcie mi- sala buczy i rzuca ciastem- ale siła wyższa. Zapraszm do czytania nastepnego rozdziału i prosze o głos kto chociaż czyta. Miło by wiedzieć kto chociaż czyta moje wypociny.

Nie no jak ja moge ich opuścić. Nie dadzą sobie bezemnie rady. Ale skoro im grozi niebezpieczeństwo z którym i ja nie dam rady to lepiej żeby oni się tym zajęli. Jeśli mnie oszukają to użyje tej mocy która mi towarzyszyła gdy się zdenerwowałam. Ale czuje w nich dobro więc raczej dotrzymają mi danego słowa. Zaryzykuje... ale nadal mam wątpliwości.-Ale pod jednym warunkiem że będziecie się nimi opiekować jak nie bedzie z wami cienko. - zagroziłam im.
- Spokojnie Eller zaopiekujemy się.- uśmiechnął się dyrektor.
- No to możesz już się pakować.- odpowiedział Snape z zadowoleniem i kręcącym się w kąciku ust uśmiechem. Widać nie czesto to robił bo dziwnie jakoś to pasowało do niego mimo że nie znałam go. Trudno skoro mam mieszkać z takim ponurym człowiekiem będzie trzeba to zmienić bo stane się jak on a ja jeszcze coś mam z siebie wesołego humoru choćby w rozmowie z barmanem.
- Córko zastanów się. -łkała matka.
- Mamo ale skoro mam tu zostać i ma mi sie coś stać i wam przez to że tu jestem to wole tą drugą opcje.
Mama zrezygnowana spuściła wzrok. - Dobrze Eller ale wiedz ze zawsze bedziesz moją córką.- i się rozpłakała. Wszyscy patrzyli to na mnie to na nią. Wkońcu ją przytuliłam. Spakowałam się. A niewiele tego było więc szybko mi to minęło.- No dobra jestem gotowa. Mama mi dała buziaka w czoło i przytuliła mocno jak nigdy dotąd. Cały czas płakała. Nagle ktoś sie pojawił a towarzyszylo przy tym dźwięk jakby pyknięcie. Pojawiło się dwóch ludzi. Identyczni jak dyrektor i nauczycielka.
- Witaj dyrektorze. Jesteśmy gotowi do ochrony.- zameldował się jeden z mężczyzn.
- Dobrze moi kochani musimy się już zbierać.
Pożegnałam się z rodziną i choć przyszło mi to z wielkim trudem, musiałam to zrobić.
Złapałam się ramienia mojego "nowego" ojca i poczułam szarpnięcie w żołądku. Gdy poczułam grunt pod nogami a raczej podłoge odrazu co mi się rzuciło w oczy to wielki hol. Było jak w pałacu. Poprostu zaparło mi dech w piersiach. Były też wielkie i szerokie schody prowadzące na górę na dole były ściany też mieniace sie kamieniem jak posadzka. Nie zabrakło także roślinności o której pojęcia nie miałam. Takie kolorowe kwiaty i liscie że to nie z tego świata były one. Gdy tak zachwycałam się holem przyszli nas przywitać gospodarze. Był to mężczyzna i kobieta Troche powiedzmy starsi ale wciąż młodzi i piękni. Może to rodzice Haldira?
- Eller?- wyrwali mnie z zamyślenia.
- Oh przepraszam zamyśliłam się.
- Przedstawiam ci Arendie i Darenina, gospodarzy oraz rodziców naszego Strażnika.
- Miło mi.
- Witaj Ellerin córko półbogini Terenany oraz najpoteżniejszego Mistrza Eliksirów wszechczasów.- ukłonili się nisko. A ja stałam jak wryta w ziemię.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz