Rozdział 44

77 6 0
                                    

Przechadzając się podziwiałem błonia, które zasnute były jesiennymi liśćmi. W mojej podświadomości był nieznany, towarzyszący od kilku dni, strach. Martwiłem się o Ellerin. Czyżby stało się najgorsze? Odkąd przeniosła się do świata wraz z tym pół demonem nie mam prawie żadnych wieści. Czyżbym na starość zdziwaczał? Czas pędzi tak szybko, a ja nie robię się coraz młodszy. Mam 35 lat i muszę robić za podwójnego agenta. Czarny Pan coraz bardziej się denerwuje i chce jak najszybciej zniszczyć Zakon Feniksa. Niebo było zachmurzone tak jak moje myśli. Musiałem pogodzić się, że na nowo straciłem córkę, która nie odzywała się do mnie od 3 miesięcy. Czuję, że na pewno żyje ale nie wiem gdzie i jak. Gdy była razem z Haldirem pojawiała się od czasu do czasu, lecz teraz tylko dostaje znaki, że żyje nic więcej, żadnej rozmowy, nic.

*Ellerin*

Leżeliśmy razem na posłaniu. W końcu poczułam dziwną ulgę. Wszystkie emocje zostały wyzwolone gdy trafiliśmy właśnie do jego namiotu. Nie mogliśmy się powstrzymać  to było silniejsze od nas. Owijał sobie wokół palca kosmyki moich włosów patrząc mi prosto w oczy i uśmiechając się. 

- Ellerin - czułam w jego głosie nutę zadowolenia.- tęskniłem za tobą.

- Ja też ukochany.

Wczesnym świtem byłam w swoim pokoju, gdzie na nowo rozbudzałam uczucia do Haldira. Tak bardzo mi go brakuje. Chciałabym mieć go przy sobie na zawsze i nigdy się nie rozstawać. Czy tak będzie teraz wyglądać nasze życie? Będę martwić się o niego? O jego życie. 

Wyjrzałam przez okno. Słońce wschodziło już w połowie wieży strażniczej co oznaczało, że czas zbierać się na ćwiczenia. Pierścień na moim palcu błyszczał w promieniach słońca. Wyszłam na arenę ubrana w skórzane spodnie i kaftan oraz koszulę. Na nadgarstkach miałam nadgarstniki, które bardzo dobrze łagodziły z początku mojej nauki nietrafione pociągnięcia cięciwą z łuku. Teraz miały funkcję podparcia w czasie walki wręcz lub nawet obrony. Od razu przywołałam dwa bliźniacze miecze. Były lekkie lecz wytrzymałe. Jest to mój ulubiony styl walki. Z każdym treningiem czuję się silniejsza, ale zarazem to nie jest to na co mnie stać. Stanęłam na przeciw mojej mistrzyni i zaczęłam trening. Zmieniłam broń na obusieczny topór. Walczyłam z wyczarowanymi przeciwnikami. Wprawdzie nie mogli mnie zabić ani zranić, lecz ciosy i cięcia sprawiały realny ból. To motywowało mnie do stania się coraz lepszą. 

***

Przez sen czułam, że ciało się regenerowało. Nie bolało tak potwornie jak ostatnio. Mogłam otworzyć oczy. Leżałam na plecach. Nade mną był, z czego wywnioskowałam moją obolałą głową, baldachim wraz z półprzezroczystymi firankami. Resztkami sił spróbowałam wstać do pozycji siedzącej, oparłam się o wezgłowie i rozejrzałam się dookoła. Po mojej prawej był otwarty balkon nieposiadający żadnych drzwi. Był dość duży na około 10 osób. Światło księżyca wpadało przez całą komnatę. 

Gdzie ja jestem? 

Po lewej stronie łóżka otworzyły się drzwi. Weszło wężowato podobne coś.

- Witaj Pani, wreszcie się wybudziłaś. 

Teraz sobie wszystko przypomniałam. Jestem w Cytadeli Lorda Illidana.

***

3 miesiące wcześniej

Stał przede mną wysoki mężczyzna. Skórę miał w ciemnym fioletowym odcieniu a na klatce i mięśniach ramion tatuaże. Mieniły się różnymi odcieniami zieleni i tworzyły różnorakie zawijasy. Na głowie miał potężne zakręcone rogi. Może jest demonem?

- Witaj Ellerin przybyłem tutaj aby zabrać cię z rozkazu Księżycowej Pani do naszego świata.

Pojawił się z nikąd i śmie mi mówić co mam robić?

- Jestem już w swoim świecie. Dlaczego miałabym iść z tobą?- spotkanie rozgrywało się na polanie gdzie odpoczywałam po zajęciach.

Słońce już wschodziło na tle błękitnego jeziorka. Wiatr lekko muskał mi skórę, a jego włosy lekko falowały wraz z nim.

- Kim ty w ogóle jesteś?

Jego oczy były przewiązane przepaską ale widziałam zielone światełko bijące z ich miejsca.

- Nazywam się Illidan Stormrage - powiedział stanowczo - i mam rozkaz zabrania cię stąd czy ci się podoba czy nie. Masz predyspozycje do bycia największą czarodziejką w historii elfickiego świata. Jesteś nie tylko czarodziejką ale też uzdrowicielką. Posiadasz moc dawania i zabierania życia. Jesteś jedyną smoczycą, która jest wolna. Nie zastanawiałaś się dlaczego nie czujesz się tutaj spełniona? Oto twoja odpowiedź. Obserwowaliśmy cię.

- Kto będzie mnie szkolił? Ty? Mam się stać taka jak ty? 

- Twoi poprzedni opiekunowie już wszystko wiedzą.

- Jaką mam gwarancję, że mówisz prawdę?

- Zapytaj się ich. Gdybym miał zamiar cię porwać nie stałabyś tu teraz i nie rozmawialibyśmy o takich głupotach.

Miał rację. Czułam się jakby mnie sprzedawali na targu niewolników.

Miałam 2 dni na zebranie swoich rzeczy i pożegnanie się z Haldirem i resztą. To złamało serce moje i jemu. Płakałam, a on mnie pocieszał chociaż w jego oczach było widać łzy. Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć, ale był uprzedzony wcześniej niż ja, dlatego nie przeżywał tego teraz tak jak ja. 

Dzisiaj miałam opuścić to miejsce, ten świat. Pół demon gestem dłoni, na której rosły okropnie długie pazury, zaprosił mnie w stronę stworzonego portalu. Nie było sensu wymyślać, że chcę tutaj pozostać. Gdy moja magia się ustabilizuje i nie będę powodować niekontrolowanych wybuchów mocy wokół mnie powrócę tutaj. 

Przeszłam na druga stronę, a moim oczom ukazała się wielka polana, a na niej elf, też fioletowy jak stojąca obok niego elfka. Mężczyzna z zielonymi włosami i rogami na głowie jak u jelenia obserwował nas.

- Witaj Ellerin. Nazywam się Malfurion Stormrage i jestem Arcydruidem oraz Panem Nocnych Elfów.

- Witaj bracie.- powiedział bez ogródek Illidan. - Witaj Tyrande. - tutaj lekko złagodniał.

- Witaj Illidanie, witaj Ellerin. Jestem Tyrande Whisperwind, ukochaną Malfuriona oraz najwyższą Kapłanką Elune.  To Księżycowa Pani kazała nam cię sprowadzić. Należysz do tego świata, tu jest twój dom.

 - Dlaczego? Bo mam moc której nie potrafię okiełznać?

- Jesteś potężniejsza od tamtych istot. Tamte światy nie radziły sobie z twoją mocą jeszcze trochę i przepełnione twoją magią doprowadziłoby do nieszczęścia.- zwrócił się do mnie druid łagodnym, acz stanowczym głosem. - Od jutra rozpoczniemy twoją naukę. Pozostaniesz w Ashenvale.

Tyrande przywołała wielkiego biało czarnego kota. Gdy odjeżdżałam na jego grzbiecie usłyszałam rąbek rozmowy braci.

- Dobrze się spisałeś bracie, lecz nie mogę przystać na to abyś ty ją szkolił. 

- Jak uważasz. Bogini nie będzie zadowolona.

I zniknął w gąszczu drzew pomachując lekko wielkimi skórzanymi skrzydłami. Widać, że nie są w dobrych stosunkach.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz