Rozdział 22

98 5 0
                                    

Uczennica czwartego roku szła sobie korytarzem. Niby nic takiego. Ale dla niej była to szczególna okazja aby być może zobaczyć przystojnego gryfona o długich blond włosach. Podobał się jej. Może elf jest z tą księżniczką ale ona nie da tak łatwo za wygraną. Skoro ktoś jej się podobał ona musiała go zdobyć. Choćby za wszelką cenę.

Była sobota 12 grudnia. Miała mało czasu na szukanie faceta na bal Bożonarodzeniowy. Wogóle nie chciała innego tylko JEGO. Nikogo innego. Pokaże im, że ta elfka o brązowych włosach nie da jej rady i zostanie ona Calesey największą gwiazdą nie tylko balu ale też szkoły. Ta, która odbiła nie czarodzieja tylko ELFA. Przystojnego, umięśnionego Strażnika tej niuni.

Właśnie widziała z daleka siedzącego TEGO elfa na parapecie okna. Poprawiła swoją bluzkę z dużym dekoldem i krótką mini. Stary sposób ale faceci do dziś się na to kuszą. Ma nadzieję, że i elf się skusi.

Przeszła obok niego kołysząc biodrami i stukając obcasami. Ten słysząc hałas stukających obcasów o kamienną posadzkę podniósł wzrok i natychmiast powrócił do czytanej przed chwilą książki. JAK ON TAK MÓGŁ JĄ ZIGNOROWAĆ? NAWET SIĘ DOBRZE NIE PRZYJŻAŁ! Na jej nieszczęście wychodzac zaa rogu korytarza szedł Snape. No to pięknie! Mam przechlapane!

- A czy pannie Calesey pomyliły się miejsca? To nie zamek LADACZNIC tylko zamek HOGWART. Jeśli pani tak jest ciepło proszę wyjść na tą tak cudowną pogodę i skierować się do Hagrida. Będzie pani wyznaczał zadania codziennie przez miesiąc. A Gryfindorowi odejmuję 30 punktów w ramach pięknej pogody.- uśmiechnął się tym swoim uśmieszkiem i poszedł dalej.

Spojrzała przez okno. Nie była to najlepsza pogoda. Mróz trzymał do -15 i sypał od czasu do czasu śnieg. Ale co tam bynajmniej spróbowała zwrócić uwagę na siebie. Hmm... a może on nie lubi takich. Nie wiem. Muszę wymyślić coś innego.

Tak! Ma już pomysł...
Ten powinien wypalić.
Czemu wcześniej na to nie wpadła?

*Haldir*

Czytałem sobie w spokoju książkę gdy jakaś dziewczyna z mojego domu stukała obcasami. Nie dość, że nimi hałasowała, to byłem nadal wściekły na tego pajaca Lindira. Niech tylko sprubuje wygadać to Ellerin, a zginie pierwszy.

Poszła za róg korytarza. Ale złapał ją Snape, ponieważ rozpoznałem go po głosie. Dobrze zrobił. Po chwili pogawędki nauczyciela z nieprzyzwoicie ubraną dziewczyną dobiegły końca. Nietoperz lochów bo też tak go nazywano podążał w moją stronę.

- Haldirze dyrektor cię wzywa i to teraz.

No cóż nie miałem innego wyjścia jak iść do starca. Zabrałem swoje rzeczy z parapetu i poszlismy do gabinetu dyrektora.

Wkońcu się zastanowił gdzie możemy ćwiczyć walki wręcz. Że też musiał się zastanawiać tyle dni gdzie mamy ćwiczyć. Czy to było takie trudne?

Szłem korytarzem w stronę wieży zachodniej. Eller teraz ma lekcje z Lindirem ale to dobrze. Przy nim powiem jej kiedy zaczynamy i nie będzie mnie się ten dyplomacik czepiał.

Weszłem z jakims krukone. Do pokoju wspólnego i odrazu skierowałem się na górę.

Zapukałem.

- Proszę- odpowiedział mi znienawidzony głos.

Wszedłem do tej jego jamy. Czuc było zapach książek i ziół. Standard dla jego pełnionej funkcji.

- Ellerin co niedzielę odbywać się będą nasze zajecia z walki wręcz. Od jutra zaczynamy. Godzina 10 w Pokoju życzeń. Tam jest wystarczająco dużo miejsca.

Nie chciałem dłużej tu przebywać. Poszłem zanieść swoje rzeczy. Wyszłem pobiegać. Codzienny trening musi być. Ostatnio zaniedbałem o moje ćwiczenia.

Poniżej jest elficka zbroja i część broni.

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

 Pozdrawiam :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Pozdrawiam :)

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz