Było dość wcześnie. Obudziłem się z pewnym ciężarem na torsie. Otworzyłem oczy, a nim ukazała się głowa pełna niepoukładanych brązowych włosów. Spała spokojnie. Po Haldirze i rozstaniu się z nim nie mogła uspokoić swojej duszy ani spać spokojnie.
Martwiłem się o nią. Położyłem rękę na jej jedwabiste włosy i głaskałem je. Oby sie nie obudziła, bo sie nie wytłumaczę.
*Eller*
Spało mi się aż nazbyt dobrze. Troche dziwnie ale to nic. Coś ta poduszka za ciepła jest i pełno włosów na niej.
Otworzyłam oczy, a nim ukazał się tors. Poczułam też nagłe wzięcie ręki z moich włosów. Spojrzałam na właściciela tego goracego acz przyjemnego torsu.
- Lindir!
- Witaj Eller. Jak dobrze widzieć cię wypoczętą. - uśmiechnął się.
- Jaaa... przepraszam za to...
- Spokojnie. Nie pezeszkadzało mi to.
- To ja ten... no... idę się ogarnąć.
- Dobrze. Przyjdę dziś do ciebie.
- Już cię pani Pomfrey wypisuje?
- Tak. A co nie chcesz abym wyzdrowiał?
- Nie ja poprostu zdziwiłam się, że taka rana szybko się zagoi.
-Widzisz elfickie eliksiry potrafią więcej niż te co są w szkolnych podręcznikach.
W tym momencie weszła szkolna pielegniarka.
- Panno Ellerin co pani tu tak wcześnie robi? Jest ósma rano. No sio!- uśmiechnęła się- zmykaj się ubierać i jeść śniadanie. Jest o dziewiątej w Wielkiej Sali.
- Do zobaczenia Lindirze.
Kiwnął głową i poszłam do swojego pokoju umyć się i ubrać.
Po skończonej kąpieli postanowiłam ubrać coś z elfickich strojów. Oczywiście miałam na myśli sukienki np. za kolano.
Dzień był słoneczny i pruszył lekko śnieżek. Ubrałam suknię koloru wiśni. Była wystarczająco ciepła jak na takie dni co patrząc na materiał bym nie powiedziała, że jest ciepła jak np. zwykłe ubranie.
Miała nieduży dekold ale to co miał odsłaniać przykrywała siateczka z koronki. Rękawy były długie i zakonczone lekkim szpicem na zewnętrznej stronie dłoni. Sama suknia sięgała aż do podłogi a za mną była troszeczkę dłuższa i ciągnęła się po niej. Czułam się w niej jak księżniczka chociaż tak podobno chodzą na codzień. Jeszcze tylko diadem. Naszyjnik z pół księżycem wyciągnęłam na wierzch. Myślałam, że nie będzie pasował, ale pasował jak zawsze do wszystkiego.
Po kilku minutach byłam gotowa. Wtem usłyszałam jak ktoś wychodził z pokoju Lindira i puka do moich drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam naszego czarnego wilka.
- Wyglądasz... cudownie.- stał i gapił się.
- Dziekuję ty też.
Był ubrany w ciemną tunikę i powiedzmy brązowy kaftan tej samej długosci. Tunika była zapinana do pasa a kaftan bez rękawów sięgał z tuniką do kostek pod nią miał spodnie koloru tuniki.
- Idziemy na śniadanie. - zaproponowałam.
- Tak, tak. Bardzo chętnie.
Siedzieliśmy przy stole nauczycieli. Wśród nich był Severus, McGonagall i paru innych. Większość była wyjechana z Hogwartu. Zjadłam sałatkę z pomidorem, ogórkiem i dużą ilością sałaty. Przez przemianę nie jadłam wcale mięsa. Jedynie ryby, warzywa, owoce i pieczywo.
Porozmawialiśmy trochę i ustaliliśmy, że święta spędzimy w zamku. Severus miał dużo pracy z brakującym zapasem eliksirów dla Pani Pomfrey więc o świętach w domu nie ma mowy. Jedynie Lindir byłby sam a tak spędzimy je razem nawet z innymi samotnymi nauczycielami.
- Ellerin czy masz dziś czas?
- Tak. I tak nie mam nic lepszego zajęcia.
- Dasz się zaprosić na przechadzkę do Hogsmeade?
- Oczywiście. - uradowałam się na to wspaniałe zaproszenie.
- To może za godzinkę?
- Dobrze.
Tu rozstaliśmy się pod swoimi pokojami i poszłam jak najszybciej szukać opończy w kolorze sukni i futerka. Dobrze, że zapakowałam pare takich strojów.
Szybko minął czas gdy w drzwiach stanął przyjaciel. Też miał na sobie opończę. Wyszliśmy w słoneczny dzień na puszysty i skrzący się śnieg. Było przepięknie.
Chodziliśmy po sklepach ogladając świąteczne wystawy. Gdy byliśmy u jubilera zauważyłam piękną broszkę w kształcie dwóch wystających lisci a po miedzy nimi zielony kamień. Pasowała do większości jego ubrań więc mu ją sprezentuję pod choinkę, ponieważ nie miałam okazji kupić mu prezentu. Lindir gdzieś znikł więc poszłam za nią zapłacić i zajść do umówionej przez nas restauracji. Powiedział, że to zajmie mu około godziny. Miałam czas na opakowanie prezentu. Zapłaciłam i powoli podążałam do restauracji. Myslałam o mojej dawnej rodzinie. Wysłałam im prezenty wcześniej z listem, że nie wyszło mi z Haldiren i opisałam nawet całe zdarzenie. Szkoda mi ich było, ale napisałam, że odwiedzę ich. Posiedziałam nawet nie dwadzieścia minut a Lindir zjawił się w restauracji.
- Wybacz, ale miałem coś do załatwienia. - uśmiechnął się i usiadł po drugiej stronie stoliku.
Po dwóch godzinach szliśmy już do zamku. Lindir nadal opowiadał o świecie w którym jest jego domem a ja go nie znałam. Bardzo barwnie opisywał krajobrazy szczególnie Lothlorien i Rivendel a inną jego nazwą właśnie było Imladris.
Podobał mi się świat, który opisywał. Gdy wróciliśmy do pokoi szybko schowałam pakunek w skrzynię. Tam nie będzie zaglądał. Po chwili i on pojawił się już u mnie bez zimowego ubrania- mam na myśli opończę.
Dalej wymienialiśmy się opowiadaniami na temat światów. Ja opowiadałam jak wygląda ten świat i co w nim robiłam a on opowiadał o sobie.
Pochodził z zamożnej rodziny i był najmłodszy z czworga rodzeństwa. Miał starszą siostre, brata i pare dziesiąt lat starszą od niego siostrę. Imion nie mogłam zapamiętać bo mieli dość dziwne imiona.
Zbliżał się wieczór, a my dalej rozmawialiśmy. Wkońcu skończyliśmy po północy.
- Dobranoc Eller.
- Dobranoc Lindir.
Fajny Sev? Tak... troszke świątecznie po świętach :)
CZYTASZ
Ellerin
FantasyDziewczyna dowiaduje się, że jest elfką posiadającą niezwykłe moce. Jakie? Czy zapanuje nad nimi i nad sobą? Czy wśród tego całego zgiełku i tajemnic wokół niej odnajdzie prawdziwą miłość? Zapraszam do czytania. 65 miejsce w kategorii Fantasy - 20...