Rozdział 45

79 2 2
                                    

Dzisiaj muszę pójść do rodziny Haldira, opowiedzieć, że ich syn ma się dobrze. Jak to załatwię zajrzę do biblioteki. Obiecałam, że pomogę przy katalogowaniu ksiąg. W końcu znałam tam każdy regał i co się na nim znajduje. 

Otworzyłam oczy. Nagle zrozumiałam dlaczego nie słyszę znajomych głosów, krzątaniny służących po korytarzach, ani zapachu książek w mojej komnacie. Wszystko sobie natychmiast przypomniałam. Przecież jestem w innym świecie! Pod pretekstem mojej niezrównoważonej mocy wydano mnie w łapska jakiegoś elfickiego demona, a teraz jestem fioletowa jak inni z tej wioski, że jestem jedną z nich! 

Wpadłam w lekką panikę. Czułam się ponownie całkowicie sama w obcym świecie. Co mam robić?

Spokojnie. Trzeba obmyślić plan działania. Wdech, wydech, wszystko się ułoży.  Damy radę.

Przemyłam twarz z prostej, ale w ładne delikatne wzory, misy. Tego było mi trzeba. Mój umysł budził się do życia. Mogłam teraz bardziej racjonalniej myśleć i rozejrzeć się po pokoju. Cały był drewniany, ponieważ wczoraj zdążyłam zauważyć jest wykonany w wielkim, przeogromnym pniu drzewa. Jakby wyskrobano w środku całe wnętrze, a pozostawiono zewnętrzną część na ściany. Otwór który powinien być u góry został zasłonięty przez okrągłą płytę wycięta  z innego drzewa ale z możliwością otwarcia go, gdzie pociągało się za sznureczek. Podłoga wykonana z dobrze zadbanych desek. Na przeciwko wejścia ustawione było łóżko z baldachimem dla dwóch osób. Na prawo znajdowało się okno a pod nim mały stolik z dwoma krzesłami. Na lewo była duża szafa oraz regał na książki, na którym już parę leżało. Otworzyłam szafę a moim oczom ukazało się całkiem sporo ubrań. Może nie jakoś bogato zdobionych ale miłe dla oka. Było tam po kilka strojów. Jedne były skórzane na codzienny użytek składający się z skórzanych, krótkich spodni i w rodzaju skórzanej kurtki. Dalej były dwie tuniki białe, a do nich dwie narzuty w kolorze zielonym i fioletowym. Za pewnie jakieś odświętne, skoro tak ładnie zdobione. ubrałam się w ten skórzany strój i wyszłam na zewnątrz. Wczoraj Tyrande powiedziała, abym po przebudzeniu przyszła do świątyni Elune. Nie było jej trudno znaleźć, bo emanowała dziwną aurą, która uspokajała nie tylko umysł ale i duszę. 

Podeszłam do półokrągłych schodów. Świątynia wywarła na mnie duże wrażenie. Misternie zdobiona motywem roślinności i kolumny podtrzymujące płyty otaczające dziedziniec, coś na kształt kręgu. To samo było w środku tylko już pod kopułą. Podłoga była z gładkiego kamienia. W środku było cicho. Szmer kroków i szat był prawie nie słyszalny. 

- Witaj Pani- jakaś młoda elfka w białej szacie pokornie ukłoniła się - zaprowadzę Panią do naszej Siostry Tyrande.

Nie powiem lekko się przestraszyłam jej, bo podziwiałam piękno tego miejsca, a ona podeszła tak cicho, że nawet jej nie zauważyłam.

Kapłanka czekała na mnie w sali jadalnej. Widać zamierzała zjeść ze mną śniadanie.

- Siadaj.- wskazała na miejsce obok niej. 

Stół był długi i zastawiony jedzeniem. Nie byliśmy sami były również inne kapłanki, które, miałam wrażenie, zaraz mnie pożrą wzrokiem.

Jedliśmy w milczeniu, każdy skupiony na swoim talerzu. Po skończonym posiłku podążyłam za wszystkimi do następnego pomieszczenia. Wszyscy zaczęli klękać przed podobizną za pewnie Elune. Tyrande kazała zostać mi z jedną jej przybocznej siostry, która miała mi pomóc przez modlitwy. Opowiedziała mi pokrótce co mam robić ale i tak nie zorietowałam się o co jej chodzi, bo powiedziała że to nie jest trudne i mam robić to co one. Serio? To miało być tłumaczenie? Może ona jest młoda i wychowywała się w tym świece to ja się skumam o co chodzi. No ale mogę jej wybaczyć, bo zaraz po jej szybkim "tłumaczeniu" zaczęły się modlitwy.

Po skończonych modlitwach Tyrande zaprowadziła mnie nad jezioro. Tłumaczyła na czym  polega ich misja. Opowiadała o tutejszych zasadach, modlitwach. Chciała abym została kapłanką Elune jak ona oraz będę pobierać nauki u Malfuriona, ponieważ magia uzdrowicielska kapłanek będzie dla mnie niepełna i mam nauczyć się jeszcze uzdrawiania z natury. Otrzymałam książkę z podstawową wiedzą o Najukochańszej Siostrze Elune, jak stać się jej wyznawczynią oraz modlitwy. 

Dzień chylił się ku końcowi. Słońce zaczęło się chować za koronami drzew. Postanowiłam się przejść i poznać okoliczne lasy. Potrzebowałam przestrzeni. Oddechu od tych informacji i dzisiejszych przeżyć. Szłam prosto przed siebie. przeszłam przez dziedziniec i poszłam w kierunku w który podążałam z Tyrande. Podczas rozmowy słyszałam ciche szumienie wody. Postanowiłam je odszukać. 

Słońce było w połowie koron drzew gdy wspięłam się na klif który znajdował się nad malutkim  jeziorkiem. Przepiękny widok. Jeziorko było jakby wtopione w skały, które otaczały to malutkie oczko wodne. Po drugiej stronie wodospad dostarczał krystalicznie czystą wodę. Podeszłam na kraniec klifu, musiałam jakoś stąd zejść, a nie było zbytnio ścieżki. 

Rozłożyłam ręce i chciałam zamienić się w ptaka. Próba się nie udała, poczułam dziwną barierę. No tak magia inaczej tutaj działa. Próbowałam dwa razy ale bez powodzenia. 

Nagle zakręciło mi się w głowie. Nawet nie wiem kiedy zaczęłam spadać w dół. Spanikowałam wiedząc, że nie mogę się zmienić w żadną postać. Próbowałam machać rękoma i coś wymyślić. Skoro nie mogę przybrać postaci to chociaż jej część? 

Skrzydła, tak to dobrzy pomysł gorzej z wykonaniem. Skup się skup. Ziemia była coraz bliżej. 

Coś poczułam, tak jeszcze trochę może się uda. Niestety nie było mi dane dokończyć. Ręce poszły do przodu, abym nie uderzyła tak dotkliwie ciałem w drzewa. 

Niespodziewanie usłyszałam świst i czyjeś ręce mnie złapały, gdy gałęzie musnęły moją twarz.

Były bardzo silne, umięśnione, bardzo ciepłe i trzymały bezpiecznie. Leciałam nad koronami drzew w stronę oczka wodnego. Chwilę i byliśmy już na ziemi.

Odwróciłam się. Serce zabiło mi szybciej, gdy zobaczyłam kogo mam przed sobą.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz