Rozdział 16

144 7 2
                                    

*Severus *

Śmierciorzercy znaleźli się na podwórzu z przodu domu. Było ich mnustwo. Zaklęcia padały ze wszystkich stron. Mieli przewagę liczebną. Nie wiem jak ich odeprzemy, potrzebaby było cudu. Spychali nas do domu. Coraz bardziej sie wycofywaliśmy. Była tragiczna sytuacja.
Kątem oka widziałem jak Haldir broni Ellerin.

*Eller *

Haldir bronił mnie ze wszystkich sił. Wewnątrz mnie, przez narastające zagrożenie i napięcie, czułam że muszę im pomóc. Czułam, tak jak kiedy się zdenerwowałam w lesie, iskierki na dłoniach. Musiałam wyładować się więc puściłam błyskawicę w stronę postaci ubranej na czarno z maską zbliżającą się od tyłu do Haldira. Udało się! Mogę bronić nie tylko siebie ale i kochanego. Czułam tylko że instynkt woła mnie i bez zastanowienia się włączyłam w wir walki. Śmierciorzercy wepchali nas do domu, ale widząc mnie ciskającą piorunami zaczeli sie, powoli ale wciaż opornie, wycofać spowrotem na plac przed domem.
Czułam się jakoś wyjątkowo dobrze gdy walczyłam. Przypomniał mi się sen z matką gdy ta walczyła z jakimś elfem-demonem. Czułam narastający szał bojowy widząc zabitych członków zakonu.

*Haldir*

Posuwaliśmy się do przodu dzieki odkryciu nowej mocy Eller. To sprzyjało naszej sytuacji ale nadal było ciężko. Coraz bardziej czułem się zmęczony.
Widziałem w oddali mojego ojca. To był taniec ostrzy w jego wykonaniu. Niestety i po nim było widać zmęczenie. Zbyt dużo otaczało go wrogów. Pobiegłem mu pomóc. Niestety nie zdążyłem gdy ojciec nie uchronił się przed Avadą. I znowu nastepna która go osłabiła jeszcze bardziej. Patrzyłem na to nie mogąc nic zrobić. Chciałem krzyczeć ale z mojego gardła wydobył się głuchy charkot. I na deszła ostatnia Avada. Od trzech zaklęć usmiercających elf umiera. Widziałem jak pada. Zerwałem się aby go złapać. Śmierciorzercy uciekali odemnie bo byli rażeni przez Eller a ci którzy atakowali mnie zostali rażeni jakby od nie istniejącej ochrony. Ojciec spojrzał mi głęboko w oczy. W oddali słyszałem jakiś ryk ale to nie było ważne.
- Nie, prosze ojcze nie odchodź!
Prosiłem ale ten położył mi swoją rękę na moje serce... odszedł.
Nie mogłem się opanować. Widziałem, że nagle śmierciorzercy wycofują się i uciekają. Niewiele ich zostało. Wciąż trzymając bezwiędne ciało ojca spojrzałem na plac. Nie licząc morza ciał a raczej spopielonych, bo ich było najwięcej, zauważyłem ogromnego smoka. Lśnił w blasku błyskawic i patrzał na mnie ze smutkiem w oczach. Widząc mnie podszedł do mnie.
- Nie bój się, to ja Eller.- tak właśnie te oczy... to musiała być Eller.
- Ellerin...jaa...- nie mogłem wydobyć z siebie słowa bo wciąż tkwiłem w szoku po utracie ojca. Łzy dalej mi płynęły po policzkach. Eller wróciła do swojej poprzedniej postaci i objęła mnie mocno. Czułem się w jej ramionach bezpiecznie.

*Severus *

Widziałem ją. Z szału gdy zauważyła jak Haldir biegł w stronę ojca, ta zamieniła się w wielkiego smoka. Nie sądziłem, że potrafi to zrobić.
Rzucałem dalej zaklęciami ale Eller usuwała wroga jak by byli pionkami. To było szczęście w nieszczęściu. Trudno w wojnach nie da się uniknąć ofiar. Ta ofiara była zbyt wielka. Straciliśmy Mistrza Ostrzy, bo tak go nazywali. Eller zapobiegła całkowitej katastrofie ale i tak nie będziemy świętować.

To było zwycięstwo okupione wielką stratą członków Zakonu i Mistrza Ostrzy.

*Eller*
Gdy emocje opadły a wrogowie uciekali, zrozumiałam że stałam się czymś więcej niż pół boginią. Czułam przypływ mocy ale nie byłam z tego powodu szczęśliwą elfką posidającą więcej mocy niż sama przypuszczałam. Patrzałam na Haldira, który trzymał w swoich ramionach ojca. Zabitego ojca. Wiedziałam co czuje. Ja tak samo utraciłam ojca. To nie jest przyjemna rzecz.
Pomyślałam ażeby powrócić spowrotem swoją prawdziwą postać. Na jego twarzy widocznie mieszała się rozpacz ze zdumieniem. Nic nie powiedział.
Podeszli do nas Dumbeldore z Minewrą oraz resztą Zakonu Feniksa. Wszyscy byli w wielkim żalu i smutku. Dwóch członków Zakonu chciało wziąść ciało. Haldir nie chciał na poczatku oddać ale gdy spojrzałam na niego zrozumiał że już nic nie przywróci życia.
Przytuliłam go. Wszyscy zrozumieli że chcemy być sami w tej chwili więc rozeszli się. Strażnik był już tak osłabiony, że nawet ledwo mnie objął. Pole bitwy to niezbyt dobre miejsce na pocieszenie, szkoda że nie mogę teleportować się do mojego pokoju bo ten akurat nie był zniszczony. Zamknęłam oczy i trzymalam tak ukochanego ale czując że jakby zmieniło się otoczenie otworzyłam je. Znajdowałam się razem z Haldirem w moim pokoju. Jednak magia przez myśli działa!
Usiedliśmy na łóżku a ten położył mi głowę na piersi i głaskałam go czując że tego właśnie mu potrzeba. Tej czułości i miłości do niego. Utrata najbliższej osoby nie jest łatwa wogóle jak się żyje z nią tyle lat co Haldir.

Arendia razem z dziećmi dowiedziała się gdy przybyli do zniszczonego domu. Rozpaczała bardzo żałośnie. Dzieci płakały a ja patrzałam na to wszystko jak ta głupia nie wiedząc co już robić.
Cała rodzina przeniosła się tymczasowo do Kwatery Głównej, ponieważ ich dom w połowie był ruiną. Czarodzieje pomagali czarami odbudować posiadłość elfów. Bedzie trzeba coś wymyśleć aby śmierciorzercy nie zaatakowali ponownie.

Pochowaliśmy Mistrza Ostrzy pod Drzewem. Dla rodziny były to trudne chwile. Postanowiłam sobie że będę ich chronić. Będę chronić i ukochanego i jego rodzinę bo nie mogę przeboleć tego widoku smutku i rozpaczy.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz