Rozdział 40

67 4 0
                                    


Siedziałam w pokoju Haldira przeglądając mapy terenu wybranych krajów tego świata. Uczył mnie strategii. Chciałam powrócić do tamtych lekcji na których walczyliśmy, ale dyrektor nie byłby zadowolony. Nadal obowiązywał zakaz, który oczywiście szybko złamałam. No cóż rozmowa z Haldirem byłą silniejsza ode mnie, lecz niestety przerwał nam atak popleczników Voldemorta. Teraz męczyło mnie to co we mnie siedziało. KIM lub CZYM byłam? Cały czas zadaje sobie to pytanie. Severus nie był zadowolony tą wiadomością. Chciał iść z tym do dyrektora ale od razu zmienił zdanie wiedząc, że pytałby co ja tam robiłam, lub co Haldir tam robił. Ustaliliśmy, że jak będzie miało miejsce takie przemiany częściej lub będę czuła inne niepokojące objawy to mam natychmiast do niego iść. Myślę, że to jest moja jakaś ukryta moc której nie umiem opanować albo wywołać sama kiedy będę tego potrzebować. Dotychczasowe moje obserwacje sprowadziły się do tego lub po prostu tak już moja moc działa, używam jej intuicyjnie. Po części mam kontrolę, ale dużo zależy od wewnętrznego JA i wyobraźni, która nie jest uboga.

Martwi mnie też kwestia związana z Haldirem. Co myśli o mnie kiedy zobaczył mnie po walce? Czy boi się mnie? Jak zmieniły się jego stosunki wobec mnie?

-... to dobre miejsce do kontrataku. W związku z tym... Ellerin czy coś się stało?

Dalej dumałam na tym.

- Eller?- podszedł na drugą stronę stołu, który stał po środku jego pokoju.- Ellerin co ci jest?- położył dłoń na moim ramieniu na co ocknęłam się z myśli.

- Co? Nie, nic mi nie jest.-spojrzałam na chwilę w jego stronę. To co ujrzałam na jego twarzy stopiło moje serce.

- Ellerin martwię się o ciebie.- zbliżył się do mnie i przyłożył dłoń do policzka. - Nie myśl o tym, będzie dobrze.

- Wiem, ale...

-Ellerin- przerwał mi natychmiast- Ko...Lubie cię kiedy się uśmiechasz, pleciesz czasem bzdury, tańczysz na boso po trawie... Po prostu nie mogę ścierpieć gdy jesteś smutna, bo wtedy i ja się smucę.

Gdy to mówił patrzył mi w oczy. Jest taki sam jak kiedyś. Opiekuńczy, inteligentny, mądry...

- Haldirze...

Nie było dane mi dokończyć. Ktoś zapukał do drzwi jakby chciał się na nich wyrzyć. Do pokoju wszedł Lindir.

- Dyrektor wzywa.- powiedział to z taką miną jakby chciał nas zabić. Nie chciał patrzeć na nas ale widziałam jak zerka wściekle na Haldira i na mnie. Dopiero po chwili się skapnęłam, że staliśmy w dwuznacznej pozycji. Ni to całować się chcieliśmy ni to coś innego.

- Zaraz przyjdziemy.- odpowiedziałam.

- Dyrektor kazał przyjść teraz, natychmiast.

Czułam ucisk w żołądku. Bałam się, że odkryje jaką odkryłam w sobie moc i o złamaniu kary. Jak Dumbeldore się wścieknie to będzie ciężko się wytłumaczyć.

Wymieniliśmy spojrzenia z Haldirem i nie mając wyboru poszliśmy jak na skazanie.

Po chwili trwającej wieczność byliśmy w gabinecie. Dyrektor był... hmmm...delikatnie ujmując wściekły, co jest to mało powiedziane.

- MÓWIŁEM OCZYWIŚCIE NIE POSŁUCHALIŚCIE!- darł się dyrektor- MOGLIŚCIE ZGINĄĆ. ŚMIERCIOŻERCY TO NIE PRZELEWKI! jAK MOGŁEŚ WYCHODZIĆ PO ZA TEREN SZKOŁY! NIE ROZUMIECIE, ŻE WSZYSTKO TO JEST DLA WASZEGO DOBRA? WIDOCZNIE WAM TO NIE PRZYSZŁO DO GŁÓW.- usiadł na swoim fotelu, sapnął i spojrzał na nas przeciągle.- Jak ja mam was chronić skoro wy nie słuchacie. No jak? Odpowiedzcie mi. 

Nikt z nas się nie odezwał. Nawet Lindir miał spuszczoną głowę.

Nagle zza rogu wyłoniła się jaśniejąca postać. Spoglądałam na nią a ona na nas. Była jak jutrzenka.

- Witaj Ellerin - usłyszałam w myślach.

Haldir i Lindir uklękli przed nią.

-Witajcie wszyscy moi mili.- przywitała się ze wszystkimi przynosząc swoją obecnością poczucie ukojenia.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz