Rozdział 43

65 4 0
                                    


To nie były zwykłe lekcje. Nie takie jak w Hogwarcie. Tutaj nie polegało się na pamięci i kawałku drewna. Aby coś zdziałać, trzeba było potrafić to sobie wyobrazić, odkryć w sobie moc, odpowiednio ją wyważyć i użyć. Robiłam wielkie postępy. Moi nauczyciele nie sądzili, że materiał jaki przerabia się latami zajmie mi tydzień. Zaklęcia trzeba wyczuć. Ja nauczyłam się je używać i rozumieć ich naturę. Irla i Farlen powiedzieli, że skoro i tak wyprzedzam materiał niż ten co mi przekazują na lekcjach, stwierdzili, że mogę pozostałe przerobić samodzielnie, a oni skupią się na wyższym poziomie magii jaką sami dysponują. Pewnego wieczoru Celeborn spotkał mnie przechadzając się po zacisznych uliczkach miasta. Powiedział, że moja moc nie jest odkryta nawet w ćwiartce w porównaniu z tym na co mnie stać.  W boju obecnie ćwiczyłam walkę wręcz, ponieważ z magią nie miałam żadnych problemów. W czasie walki uczyłam się przewidywać ruchy przeciwnika, bądź przeciwników, wyczuwać ich zmysłami oraz podmieniać rodzaje broni. Nie walczyłam tylko konsturem, ale zmieniałam go w ciężki oburęczny miecz, lżejsze miecze specjalne do szybkiej walki , topór oraz łuk do którego nie potrzebowałam kołczanu ze strzałami, sama je tworzyłam za pomocą magii. Takie podmiany dawały możliwość krótkiego oraz długodystansowej walki niezależnie od zajmowanej pozycji. Musiałam szybko decydować się na odpowiednią broń i zaklęcia. Z początku nie szło mi najlepiej, ale z czasem robiłam postępy i walczyłam coraz dłużej i lepiej z Irlą oraz eterycznymi przeciwnikami. 

Dziś miałam wolne. W Caras Galadron było święto kwiatów. Wszyscy przyozdabiali swoje domostwa jesiennymi kwiatami. Hmmm... pójdę zobaczyć czy Haldir jest w domu. Ostatnio nie dostawałam od niego żadnych wiadomości. Może jest bardzo zajęty?

Skierowałam się w stronę rodzinnego domu Haldira. Miałam cichą nadzieję, że chce mi zrobić niespodziankę. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi jego mama z wielkim uśmiechem na twarzy. Zawsze się cieszy kiedy przychodzę.

- Witaj Ellerin. Proszę wejdź do środka.

- Witaj. Jak tam przygotowania do dzisiejszego święta? Jak tam dzieci?

- Kończą przygotowywać taras. Muszę do nich zajrzeć.

- Spokojnie ja pójdę zobaczyć. A... Haldir... jest?

- Wiedziałam, że zapytasz.- uśmiechała się jakby wiedziała od początku po co tu przyszłam.- Ostatnią wiadomość wysłał mi tydzień temu i bardzo krótką. Nie napisał do ciebie?

- Niestety nie.- odparłam ze smutkiem.- Pójdę już do dzieci.

Nie zabawiłam długo. Pomyślałam, że odwiedzę go w strażnicy może będzie miał chwilę przerwy. Jak postanowiłam tak i zrobiłam. Nie krążąc długo po kramach, które wystawiały swe najpiękniejsze ozdoby, kupiłam jego ulubione ciastka z miodem i ruszyłam w drogę.

Przemieniłam się w ptaka i poleciałam w stronę strażnicy. Byłoby lepiej gdybym od czasu do czasu rozprostowała skrzydła smoka ale to nie ta odległość i za bardzo rzucałabym się w oczy. Wiedziałam, że on tam jest. Wyczuwałam jego aurę. Po chwili wylądowałam po środku ruchliwego obozowiska. Wszędzie stały namioty. Szukałam tego największego gdzie mógłby przebywać. Przeciskałam się wśród tego zgiełku w tamtą stronę czując, że jest w środku. Może ma naradę? Nie chciałabym przeszkadzać. Przystanęłam przed wejściem i chwilę słuchałam. Nie, nie podsłuchiwałam. Chciałam wyczuć moment kiedy mogę wejść. Ale było cicho. Puściłam odrobinę magii aby zbadać wnętrze. Może to chwilowa cisza przed burzą zdań na temat strategii? Czy oprócz Haldira jest tam ktoś jeszcze? Czułam aurę niepokoju. Był tylko on. Chciałam już wejść gdy...


Znikąd pojawiło się nagłe zmęczenie. Obraz namiotu zachodził mgłą. Poczułam jakby moje ciało było z ołowiu. Co się dzieje? Zaczęłam upadać, chciałam to jakoś zatrzymać zamortyzować upadek, ale moje siły nagle odeszły, a sama czułam potworny ból na całym ciele. Nie minęła chwila i straciłam przytomność.


Jak przez mgłę poczułam, że na czymś leżę. Nie miałam siły poruszyć żadną kończyną. Całe moje ciało paliło żywym ogniem.

- Mmmmm... co...się...stało? Gdzie... ja...

- W końcu się wybudziłaś.- usłyszałam głęboki głos mężczyzny. Znałam skądś go, czułam, że jest mi bliski. Otworzyłam oczy i wszystko mi się przypomniało. Ten strach o niego i ból po tym co się stało. Widziałam go trochę poowijanego w bandażach. 

- Lordzie...

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz