Rozdział 42

65 4 0
                                    

Od czasu przejścia przez portal minął miesiąc. Chcąc nie chcąc, tęskniłam na początku za tym co zostawiłam. Codziennie wychodziłam z Haldirem na spacer, aby poznać okolicę. Caras Galadon było przepiękne. Mieszkałam w pałacowych komnatach, ale większość czasu spędzałam w przeogromnej bibliotece ucząc się pilnie pod czujnym okiem Irly, doświadczonej elfki wojowniczki w walce wręcz powiązaną z magią i dumnego jak jeleń, chwalący się swym porożem, Farlena, opisującego wszystko co do szczegółu każdą roślinę i gwiazdę. 

Teraz wybieram się na nasze ulubione miejsce pod dużym drzewem na skraju polany. Tam mamy doskonały widok na gwiazdy. Zamknęłam książkę i wyszłam z biblioteki. Skierowałam się w stronę polany. Świerszcze grały już swój wieczorny koncert, zaczęły pojawiać się ćmy, a dzieci biegły do domów. Odetchnęłam wieczornym, chłodnym powietrzem i przyspieszyłam kroku. Haldir pewnie na mnie już czeka, a ja zaczytałam się i nie zorientowałam, że jest pora aby kończyć naukę. Zawsze gdy za dużo czytałam i "wymądrzałam" on słuchał uważnie ale czasem chichotał mówiąc, że jestem rządna wiedzy. 

Stał pod drzewem spoglądając w niebo. Podeszłam do niego najciszej jak mogłam ale i tak się zorientował. 

- Ellerin.- uśmiechnął się i podszedł bliżej.

- Haldirze. - spojrzałam w jego oczy. Błąkała się w nich jakaś niepewność.- Co taki smutek robi na twej twarzy?

- Tobie nic nie umknie. Czyżby to twoje zmysły wyczuły ten smutek?

- Nie widać to w twoich oczach.

Przez chwilę spoglądaliśmy sobie w oczy, aż spuścił głowę w dół. Wziął głęboki wdech.

- Ellerin... muszę cię opuścić chociaż nie chcę ale muszę bo muszę wracać ale nie potrafię się żegnać ja cie ten nie chcę opuszczać bo ja ten no...

- Haldirze, spokojnie, powoli, ledwo zrozumiałam o co ci chodzi. Wracasz na strażnicę, ale dalej nie zrozumiałam.

Westchnął. Cały czas był przygarbiony.

- Haldirze - ujęłam jego podbródek - co się dzieje?

- Ja nadal... nadal cię kocham.

Nie wiedziałam co robić. Stałam i patrzałam na niego. Zdziwiona? Zaskoczona? A może w końcu doczekałam się tego co od dawna pragnęłam - na nowo kochać Haldira.

Ujął moje dłonie.- Ellerin moje serce krwawi na myśl rozstania się z tobą. Kocham cię całą swą duszą i sercem. Oddałbym życie za ciebie. - czułam jak moje serce wali młotem. Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej. Dzieliło nas może parę centymetrów. - Tak bardzo ciebie kocham, że każda chwila spędzona z tobą jest czymś więcej niż rajem. Nie potrafię tego opisać. To jest silniejsze ode mnie.- teraz dzieliło nasz dosłownie kilka milimetrów. Czułam ciepło jego zbliżających się ust. To była chwila, w której dosłownie nie wiedziałam co robić. Stałam jak sparaliżowana. 

Pocałował mnie.

Powoli. Bez pośpiechu.

Ujął moją twarz w dłonie, a ja wplotłam moje w jego miękkie i jedwabiste włosy. 

Czułam się jakby nie istniał czas. Chyba nadal go kocham...nie chyba... a na pewno!



Dwa dni po naszym spotkaniu pod drzewem, blondwłosy przywiązał ostatni pakunek do siodła i skierował się w stronę matki oraz rodzeństwa aby ich pożegnać. Gdy to zrobił podszedł do mnie.

- Ellerin... moja gwiazdo.

- Haldirze, moje słońce.

Ujął moje dłonie popatrzył mi w oczy i delikatnie pocałował. Usłyszałam chichot najmłodszych.

- Postaram się odwiedzać cię jak tylko to możliwe.

- A ja ciebie moja miła.

- Uważaj na siebie.

- Obiecuję.

Rozstania są trudne. Serce mówiło: zatrzymaj go, a rozum: bądź rozsądna. W końcu obaj puściliśmy dłonie. Wskoczył na konia, obejrzał się przez ramię na rodzinę i na mnie po czym odjechał. Długo patrzałam w ślad za nim nawet z murów żałując, że nie mogę polecić za nim. Musiałam wracać do komnat i przygotować się na dzisiejsze lekcje z Farlenem.


EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz