Rozdział 13

189 6 1
                                    

*Haldir*

Przysuwałem ją do siebie coraz bardziej. Z każdym centrymetrem coraz bardziej ją pożądałem. Skradła mi serce i jestem jej niewolnikiem.
Objąłem Ellerin w talii. Była taka delikatna, taka smukła. To zwiększało mój apetyt. Już miałem pocałować gdy się zatrzymałem. Przecież jestem Strażnikiem. Nie mogę tak od sobie do niej się zalecać. To córka Terenany.
Zamiast pocałunku odwróciłem głowę na bok i ją przytuliłem na znak że się cieszę z powodu powrotu do zdrowia.
Spojrzałem jej w oczy. Widziałem w nich wielki zawód i smutek. Chyba ona też mnie pragnęła.
Nie mogąc na to patrzeć poszedłem do pokoju aby dać upust nerwom. Na szczęście nikogo po drodze nie spotkałem. Gdy znalazłem się w pokoju rozwaliłem krzesło jakie stało najbliżej.
Uhhh jakim ja jestem idiotą.
Co się dzieje z tobą Haldirze?
Jak tak mogłeś zrobić?
Ty idioto!
Usiadłem na łóżko i nawet nie wiem kiedy zacząłem płakać. Przecież ja ją kocham. Dlaczego tak zrobiłem? Teraz czuję się strasznie, a nawet gorzej. Nie wiem co robić.
Ty głupku zrezygnowałeś dlatego że jesteś Strażnikiem. Niższy troche stanem niż ona.
Nie! Mimo stanu nie będę rezygnował z miłości do Ellerin! Nie pozwolę sobie aby prawdziwa miłość przemknęła mi się koło nosa i stracę ją na zawsze! Będę walczył! Nie chce być na wieki kawalerem. Żyć bez miłości. To nie jest życie. Moi bracia bliźniacy mają już swe wybranki tylko nie ja.
Jak ja teraz ją przeprosze. Ty idioto, przeprosiny tu nie wystarczą. Nawet nie znam jej porządnie a juz się zakochałem. Tak to napewno miłość od pierwszego wejrzenia.

*Eller*

Był piękny poranek. Wstałam wyjątkowo wcześniej. Pomyślałam że przejdę się po ogrodzie skoro narazie nic nie mam do roboty. Do lekcji z Arendią zostało mi dobre 2h a była 7 rano. Szybko się ubrałam, zjadłam śniadanie i wyszłam na dwór. Słoneczko lekko grzało już skórę. Dziś znowu będzie upał ale na niebie widziałam małe chmurki. Wczoraj ich nie było może jutro popada bo jest strasznie sucho. Przechadzałam się wśród ogrodów. Analizowałam wczorajszą wpadkę na Haldira. Myślałam, że coś znaczącego się wydarzy, a on mnie przytulił, spojrzał mi w oczy i poszedł jak by sie gdzieś spieszył. Nie wiem czy on się bał, czy nie żywił nic wiecej niż może przyjaźń. Nie wiem co myśleć. Pierwszy raz mam taką sytuację. Kocham go ale nie wiem co on myśli. Może się wacha? Nawet jego matka, gdy z nią rozmawiałam, zauważyła, że jej syn ciągle na mnie zerka i jakoś do mnie lgnie. Ale gdy dochodzi do takiego spotkania, jak ostatnio, to on jakoś się speszył. No trudno zapytam się go dziś na zajęciach.
Rozmawiałam z Arendią o tym co przeżyłam podczas przemiany. Powiedziała mi, że konstur podobno zamieniał się u mojej matki nie tylko w pierścień gdy był nieużywany ale też w inne rodzaje broni. Niestety nie wiedziała jakie.
Dziś miałam sen o matce jak na jednym pojedynku z jakimś potworem czy kimkolwiek, który posługiwał się magią oraz bronią zaklęcia rzucała bez wypowiadania słów. Czułam w myślach że ona czaruje wyobraźnią. Jak? Sama sie nad tym zastanawiałam. Tą walkę wygrała dzięki przyjmowania to postaci elfickiej, to wilka czy nawet smoka! Nawet czasem była pół mgłą! Ta walka to był bajeczny pokaz umiejętności. Nigdy takiego czegoś nie widziałam. Jej przeciwnik też nie był niczego sobie. Napakowany jak te co podnoszą ciężary wytatuowany na całym ciele. Posiadał rogi jak u jakiego demona tylko najlepsze w tym było że on miał elfickie uszy i fioletową skórę tak jak matka. Dziwne dla mnie to było bo oczy miał przewiązane opaską, przez którą nic nie widział, a mimo tego walczył jakby jej wcale nie miał. Zdumiewające. Nie zabiła go. Powiedziała do niego coś i odeszła. Gdy tak rozmyślałam był czas aby iść na lekcje z Arendią. Wstyd byłoby się spóźnić.

Po obiedzie przyszedł czas na lekcje z Haldirem. Przebrałam się w strój ćwiczebny składający się z nabioderników i koszuli trochę podobnej do tej Haldira, którą nosi kiedy- jak ja to nazwałam- w dzień roboczy czyli codziennie, ale wygodnej dającej wykonywać swobodne ruchy.

Pobiegłam na arenę. Haldir już tam stał ze sporym arsenałem.
- Cześć Haldir- powiedziałam z uśmiechem bo był troche strapiony.
- Witaj Eller. Dziś poznasz rodzaje broni i każdego z nich będziesz sie uczyć. Ale najpierw podstawowe. Będę ci je opisywał a wtedy pokaże ci jak to działa. No to zaczynamy.

Słuchałam i próbowałam to zapamiętać. Łuk, miecz, ostrza, topór i wiele innych broni. Troche ich było ale podobno nie mam się co martwić resztą. Miałam zapamiętać tylko te podstawowe. Nawet ciekawie opowiadał, pokazywał(czyt.jego rzeźba ciała) i tłumaczył. Zeszło to nam do wieczora. Pomogłam mu zanieść to wszystko do arsenału i poszłam w swoją stronę.

Tak szybko ten dzień zleciał. Miałam dziś porozmawiać z Haldirem, ale tak ciekawie opowiadał, że zapomniałam o tym całkowicie. Trudno zapytam następnym razem.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz