Rozdział 41

72 4 0
                                    

Haldir i Lindir uklękli przed nią.

-Witajcie wszyscy moi mili.- przywitała się ze wszystkimi przynosząc swoją obecnością poczucie ukojenia.

- Kim...- wyrwało mi się ale oprzytomniałam spoglądając na pozostałych zachowujących ciszę.

-To Pani Światła, Galadriela, żona Pana Celeborna, władcy Lothlorien.-odpowiedział Haldir podnosząc się z klęczek, a za nim pozostali.

Czyli ważna osoba. Ciekawe co się stało, że przybyła tutaj i jak tego dokonała?

- Niestety Pani Galadriela nie przybyła tutaj dla przyjemności.- powiedział Drops- Sprowadziła ją tutaj wyjątkowa sytuacja.

- Musimy wracać do domu.- odezwała się nagle Pani.

To mnie zamurowało. Jak to wracać do domu? Chyba jej nie chodzi o... No przecież to oczywiste ty głupia. Patrzałam każdego po kolei. Haldir patrzył na Galadriele z takim uwielbieniem, że nie wiem co o tym mam sądzić. To znaczy, że nie musi mnie pilnować on ani Lindir. Wrócą do swoich domów i rodzin. A co ze mna? Co z ojcem? Spojrzałam na Severusa. Jego twarz ni to była bez wyrazu ni to okazywała emocje, których nie potrafiłam odczytać. W pomieszczeniu panowała mieszana atmosfera. Z jednej strony zagrożenie związane ze śmierciożercami, a z drugiej jakiś plan tej kobiety. Nie wiedziałam co myśleć. Miałam taki mętlik w głowie, że nie zorientowałam się co mówi dalej stojąca na przeciw mnie Pani Światła.

- Ellerin musisz przenieść się do naszego wspólnego świata, który stanie się twoim domem.

Domem? Jak ma być moim domem skoro nie będzie tam ojca? Co z nim? Martwię się o niego.

-...będziesz się uczyła z najzdolniejszymi w Śródziemiu.- ciągnęła dalej.

- Nie możesz tutaj zostać. Stanowisz zagrożenie dla szkoły i uczniów. Byłabyś świetnym sprzymierzeńcem w walce z Voldemortem, lecz nie opanowałaś do końca swej mocy. Nie wiemy nawet jak potężna jesteś.- Dumbeldore mówił to jakbym była gorszym zagrożeniem niż armia śmierciożerców. Jak tak on może mówić. Powiedział to tak jak bym była... potworem. 

- Czy ja zrobiłam coś złego, żebyś mnie wyrzucał? - teraz ogarnęła mnie złość. Nie mogłam tak się poddać, zgnieść przez jakiegoś staruszka tylko dla tego, że stanowię potencjalne zagrożenie i można mnie się pozbyć jak śmiecia. Nie będę się bawić w uprzejmości.- Potrafię panować nad sobą. Nie masz prawa tak o mnie mówić! Rozumiesz!

Nagły trzask tłuczonego szkła odwrócił moją uwagę. Fiolki znajdujące się w szafce, również przeszklonej, były na podłodze w drobnym maku. 

- Widzisz, że nie potrafisz panować nad sobą. Nie potrafisz ukrywać emocji tak jak teraz. Myślisz, że uczniowie nie boją się ciebie? - dyrektor był wściekły. 

- Dumbeldore nie możesz tak mówić, moja córka... 

- Milcz! Ja rządzę tą szkołą. Ja muszę zabezpieczyć Hogwart przed atakiem Voldemorda. Myślisz, że przejmowanie się czy ta dziewczyna mi nie rozsadzi szkoły jest przyjemne?- dyrektor usiadł za biurko.

- Drogi dyrektorze bądź spokojny i ty Severusie. Ellerin nic się nie stanie, będzie pod moją stałą opieką.- zapewniała Galadriela.



Dzień, w którym miałam opuścić dotychczasowe życie szybko nadszedł. Od tamtego wydarzenia minęło 3 dni, dni pełne niepewności co będzie dalej. Dyrektor ochłonął po wszystkim przeprosił mnie i ojca. Powiedział, że nie powinien się tak zachować. To stres wywołany ostatnimi wydarzeniami to spowodował. Ja również go przeprosiłam. Nie było mi też z tym miło po tym jak do niego się odezwałam.

Haldir był spakowany i ubrany w strój Strażnika Lothlorien. Rodzina Haldira czekała już pod Drzewem. Lindir też dołączył wraz z nami do grona. Severus nie chciał okazywać uczuć ale i tak widziałam łzy kręcące się w jego oczach. Wiedziałam jak boli go to rozstanie. Nie wiedzieliśmy czy się spotkamy w przyszłości, ale obiecałam, że znajdę sposób aby porozumieć się z nim i spotkać po wszystkim. Postaram się ciężko pracować, aby jak najszybciej wrócić tutaj i cieszyć się wspólnymi chwilami. Nie chciałam się rozstawać z Haldirem. Czułam jego niepokój, gdy rozmawialiśmy poprzedniej nocy tutaj w ogrodzie. W moim sercu ponownie zagościła czułość strażnika. Zapewniał mnie, że jak tylko będzie miał czas, spotkamy się. Właśnie tej nocy poczułam, że ponownie się zbliżamy do siebie, lecz niestety zostaniemy rozdzieleni w ciągu następnych dni.

Jeszcze raz pożegnałam się z ojcem.

- Ucz się pilnie i panuj nad sobą.- przez chwile patrzał na mnie jakby chciał zapamiętać moją twarz do końca życia. Objął mnie mocno i przez chwilę tak trwaliśmy póki nie nadeszła pora na ostateczną rozłąkę.- Uważaj na siebie.

- Ty też ojcze.- dodałam z łzami i jeszcze bardziej go przytuliłam. Naprawdę nie chciałam się z nim rozstawać. Poczułam pojedynczą łzę na ramieniu. Moje serce jakby zwiędło ale musiałam go wreszcie puścić. - Jeszcze się zobaczymy.

Galadriela podeszła do Drzewa, dotknęła je i pod wpływem jej dotyku zaczęło się ruszać i skręcać. Na moich oczach utworzyła się dziura przez którą widziałam polanę pełną kwiatów drzew i śpiewu ptaków. Widziałam jak po wszystkich twarzach widziałam ulgę i radość na ten widok. Ja natomiast czułam podekscytowanie, ciekawość i niepewność co będzie dalej. Gestem wskazała wejście do portalu między światami. 

Pierwszą osobą była matka Haldira wraz z rodzeństwem następnie Galadriela. Lindir zrobił parę kroków i obejrzał się przez ramię na mnie. Nie potrafiłam odczytać jego twarzy. Chciał coś powiedzieć ale Haldir złapał mnie za rękę.

- Ellerin.- szepnął.

Poprowadził mnie. Lindir spuścił zrezygnowany głowę i kontynuował dalej sam przejście na drugą stronę. Jeszcze raz obejrzałam się za Severusem. Widząc jego już nie skrywany smutek zniknęłam w portalu czując lekkie uniesienie.

To co zobaczyłam nie można było po prostu opisać słowami. Wciągnęłam do płuc czyste i słodkie powietrze przepełnione wonią kwiatów. Coś wspaniałego. Tyle kwiatów! Drzewo, którym się przenieśliśmy zniknęło zaraz po mnie i Haldirze.

-Witamy na łąkach Lothlorien.-wyszeptał do ucha Haldir. Poczułam dreszczyk emocji gdy tak przysunął się i poczułam prawie jego wargi na uchu.- Chodźmy. 

Na miejscu zastaliśmy kilka elfów ubranych identycznie jak Haldir. Mieli nas eskortować do stolicy. Spojrzałam na blondyna i zauważyłam jak się śmieje na widok rozbrykanego rodzeństwa. Spojrzał na mnie rozbawiony i porwał mnie na ręce. Zaczęłam się śmiać. Mnie również zaraził tą wesołością. To miejsce sprawiało, że zapominało się o wszytskich troskach. A może ta chwila? Chwila zaskoczenia pięknem tego miejsca? Widok szczęśliwej rodziny powracającej do domu?

Po paru okrążeniach postawił mnie na nogi i przywitał się z braćmi, którzy podeszli.

- Witajcie bracia.- objęli się i poklepali nawzajem.- To Ellerin.-oznajmił.

- Witaj Ellerin, nazywam się Rumil a to Orophin.- wskazał na brata obok.

-To dla mnie zaszczyt Pani.- ukłonił się drugi brat

- Witajcie -uśmiechnęłam się.

- To ruszamy do Caras Galadon.- powiedział i gestem zaprosił do wędrówki Orophin.

Haldir spojrzał na mnie, uśmiechnął się i ruszyliśmy za pozostałymi.

EllerinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz