Pojawił się on.
Przy drzwiach wejściowych stał chłopak góra dwadzieścia lat. Miał czarne, krótkie włosy i piękne, błękitne oczy. Zaczęłam szukać wzrokiem swoich przyjaciółek, jak je znalazłam, próbowałam je zawołać. Niestety nic z tego. Bawiły się w najlepsze. Odwróciłam głowę w przeciwną stronę i spojrzałam w miejsce, gdzie przed chwilą stał nieznajomy. Nie było go.Poczułam się trochę zawiedziona. Myślałam, że dowiem się, kim on jest.
Nagle niewiadomo skąd pojawił się obok mnie. Cholernie mnie przestraszył.- Wystraszyłeś mnie - powiedziałam, próbując wyrównać oddech.
- Przepraszam, nie chciałem - zaczął się tłumaczyć i przeczesał włosy ręką. Był taki sexy.
- Okej,nic się nie stało. Wogóle to kim jesteś? Nie pamiętam, żebym cię zapraszała.
- Nie zapraszałaś. Wprosiłem się
- Jak się nazywasz? - zapytałam chociaż czułam, że nie dostanę odpowiedzi. No i się nie myliłam.
- Zatańczymy? - spytał, ignorując moje pytanie.
Spojrzałam na niego nieufnie.
Zaczęłam analizować wszystkie za i przeciw.Przecież go nie znam, ale z drugiej strony takie z niego ciacho.
- Okej.
Tańczył lepiej ode mnie. Nie do wiary. Do tej pory to ja byłam mistrzynią tańca.
- Niechętnie to przyznaję, ale tańczysz lepiej ode mnie, a wiedz, że taniec to mój żywioł.
- Jaki komplement.
- Przestań. Chodźmy coś zjeść.
Poszliśmy usiąść przy stoliku. Zjedliśmy po porcji frytek.
- Smakowały ci? - zapytałam. W przeciwieństwie do mnie, swoje frytki zjadł bardzo szybko.
- Tak. Nigdy nie jadłem nic lepszego.
- Nigdy nie jadłeś frytek? - spytałam zaskoczona.
- Jadłem, ale nie takie dobre - widziałam, że się speszył. Wyglądał wtedy tak słodko.
- Okej - uśmiechnęłam się do niego, on zrobił to samo.
- Powiesz mi teraz, jak masz na imię?
- Muszę?
- Tak. Chcę wiedzieć, jak masz na imię - zrobiłam się całkiem poważna.
- Okej. Nazywam się Jake.
- No widzisz? Nie mogłeś tak od razu? Ja jestem Cleo.
- Wiem - powiedział. Trochę mnie zaskoczył tym. - To znaczy twoje koleżanki o czymś mówiły i przypadkiem usłyszałem twoje imię.
- Aha - nie przekonał mnie do końca.
Zaczęliśmy rozmawiać. Tak wciągnęła mnie ta rozmowa, że nawet się nie skapłam, kiedy podeszły do nas dziewczyny.
- Hej wam. A ty kim jesteś? - Maddy oskarżycielsko wskazała palcem chłopaka.
- To Jake - powiedziałam do dziewczyn.
- Jake to Jessika, Maddy, Eleonora i Angie - wskazałam po kolei moje przyjaciółki.
- Aa... skąd ty jesteś? - odezwała się Jessika. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jessika się upiła. Miała wypić góra dwa piwa. Kurczę miałam jej pilnować.
- Jess ile wypiłaś? - spytałam podejrzliwie.
- Aa... nie wiem - ledwo odpowiedziała na moje pytanie i zaczęła się śmiać.
- Przepraszam Jake. Chyba muszę odprowadzić Jess do domu.
- Daleko mieszka?
- Jakieś dwadzieścia minut stąd na piechotę.
- Mam samochód, mogę was zawieźć - zaoferował się.
- Przejdziemy się - odpowiedziałam. Nie znałam go dobrze. Nie wiedziałm czy nie chce nam czegoś zrobić.
- Nie możecie iść same. Ty też wypiłaś. I to chyba nie mało - przyjrzał mi się.
Wypiłam więcej niż dwa piwa, ale nie było po mnie tego tak widać. Mogłam wypić dużo więcej a i tak zachowywałabym się normalnie. Nie wiem, jak on to zauważył.- Okej.
Wsiadłyśmy do jego auta. Było to nowiutkie BMW. Usiadłam z przodu, a Jessikę posadziłam z tyłu. Ledwo się na nogach trzymała. Wiedziałam, że oberwie mi się od jej rodziców.
- Ładne auto.
- Dzięki, dopiero kupione.
Jake włączył muzykę. Spodobała mi się. Słuchaliśmy jej całą drogę.
- Poczekaj, pójdę zaprowadzić Jess.
- Pójdę z tobą - powiedział to i uśmiechnął się.
Wzięliśmy dziewczynę pod ręce i podeszliśmy do drzwi. Zapukałam. Po chwili otworzyła nam mama Jess.
- Co wy jej zrobiłyście? - wydarła się na mnie i zawołała męża.
- Skarbie weź ją do środka.
Kiedy zostaliśmy sami z mamą Jess, zaczęło się.
- Jak mogłaś doprowadzić moją córkę do takiego stanu? - krzyczała. - Ty też piłaś. Podejdź do mnie - rozkazała mi.
Niepewnie spojrzałam na Jake'a. Wyglądał, jakby nie wiedział, o co chodzi. Podeszłam do drzwi. Nie wiem nawet kiedy poczułam piękący ból na policzku. Matka Jess mnie uderzyła. Wściekłam się. Już miałam się na nią wydrzeć, ale pojawił się Jake.
- Co pani robi? -powiedział i objął mnie ramieniem.-Jeszcze raz tak pani zrobi i pożałuje.
Chłopak zabrał mnie do auta. Cały czas trzymałam się za policzek. Kiedy wsiadłam do auta nie mogłam opanować łez.
- Nie płacz - powiedział Jake i mnie przytulił.
- Co ty robisz? - powiedziałam przez łzy.
- Chciałem poprawić ci humor. Pamiętaj nikt nie może cię tak traktować.
- Tak, ale pani Miss miała rację. Powinnam była ją pilnować - załamałam się i zaczęłam płakać.
- Proszę nie płacz.
Wytarłam oczy i spojrzałam na niego. Był smutny.
- Dobrze. Już nie będę płakać.
Może to nie najlepszy rozdział,ale mam nadzieję,że choć trochę się wam podoba :)Piszcie w komentarzach co sądzicie.
CZYTASZ
Tajemnica wampira
VampireW małym mieście pewna dziewczyna obchodziła urodziny.Nie wiedziała,że wkrótce wszystko się zmieni.