Kilka minut później:
- Cleo, co ty tu robisz?! - do sali wpadl Jake.
- Hej. Chyba nie umiem trzymać się z dala od szpitali - zażartowałam i lekko się uśmiechnęłam.
- Co ci się stało?
- Oparzyłam się o blachę w piekarniku.
Chłopak podszedł bliżej i dotknął mojej ręki.
- To nie wygląda jakbyś oparzyła się blachą.
- Taa. Lekarz też mi tak mówił - odparłam.
- Bardzo cię boli? - spytał.
- Wcześniej bardzo bolało, ale dali mi jakieś tabletki i trochę przeszło.
- To dobrze.
- Jake?
- Tak?
- Ja przemyślałam sobie... to wszystko - powiedziałam. - Na początku po prostu nie chciałam uwierzyć.Przeanalizowałam kilka faktów i chyba muszę... - spojrzałam mu w oczy - uwierzyć -zakończyłam.
- Skoro wierzysz mi, dlaczego do mnie zadzwoniłaś? Czemu przede mną nie uciekasz? - spytał zaintrygowany.
- Czemu miałabym to robić? - tym razem to ja byłam zaskoczona.
- Moi bliscy, kiedy dowiedzieli się prawdy, po prostu... uciekli. Zostawili mnie i Simona samych.
Byliśmy wtedy załamani. Po kilku latach poznałem pewną dziewczynę. Byliśmy ze sobą już dosyć długo, więc jej powiedziałem. Kiedy się dowiedziała, wybiegła z domu, z krzykiem. Już więcej nie wróciła - skończył opowiadać. Był przybity.- Jake? Spójrz na mnie - podniósł swoje oczy. Spojrzałam w błękit jego tęczówek. - Ja nie ucieknę od ciebie z krzykiem. Ta dziewczyna musiała być głupia, że cię zostawiła.
- Więc się mnie nie boisz? - zapytał.
- A powinnam? - spytałam.
- Nie - uśmiechnął się.
- Powiem ci coś w tajemnicy - powiedziałam poważnie.
- Słucham?
- Trochę boję się tego całego Romualda. No i tej walniętej laski, Casandry.
- Nie bój się. Romuald już nawet nie pomyśli, żeby cię tknąć. Z Casandrą też porozmawiałem.
- Ty chyba go nie zabiłeś? - zapytałam udając przerażenie.
- Jasne, że nie - odparł. - Ejj. Ty się ze mną droczysz - uśmiechnął się.
- Kto? Ja? Niemożliwe - wybuchnęłam śmiechem.
- Okej, uspokójmy się, bo pielęgniarka pomyśli, że jesteśmy jakimiś wariatami - próbowałam się ogarnąć.
- Dobra - wykrztusił Jake. - Lekarz idzie - poinformował.
Jak na komendę uspokoiliśmy się. Doktor wszedł na salę i podszedł do nas.
- Wyniki badań są dobre. Możemy cię wypisać, tylko musisz mieć założony opatrunek.
- Dobrze.
- Chodź, pielęgniarka zmieni się opatrunek, a ty chłopcze - tu zwrócił się do Jake'a - chodź ze mną po jej wypis.
Wstałam z łożka i poszłam za pielegniarką do innej sali. Założyła mi opatrunek żelowy, a później na to bandaż.
- Musisz zmieniać je codziennie - powiedziała i podała mi 3 opatrunki.
Wróciłam do sali, gdzie czekał lekarz.
- Przyjdź na wizytę kontrolną za tydzień.
- Dobrze. Do widzenia - powiedziałam i wyszliśmy.
Na parkingu spotkaliśmy Angie.
- Już wyszłaś? Nie mogłam wcześniej. Tu są twoje rzeczy - podała mi torbę. - Co z twoją ręką?
- Wezmę ją - powiedział Jake i zabrał mi torbę.
- Mam przyjechać za tydzień na wizytę.
- Aha. To nie będę cie zatrzymywać - mrugnęła do mnie znacząco. - Papa - uściskała mnie.
- Pa - powiedziałam i wsiadłam do auta.
Dziesięć minut później:
Weszliśmy do domu. Zaniosłam rzeczy do pokoju i wróciłam do kuchni.
- Co robisz? - spytałam.
- Obiad.
- A to nie jest tak, że wampiry piją krew?
- Tak, ale możemy też jeść normalne jedzenie.
- Aha. Pomogę ci - zaproponowałam i wzięłam się do roboty.
- Uważaj na rękę - powiedział Jake. - I nie dotykaj niczego gorącego.
- Haha, bardzo śmieszne - odparłam i zaczęłam obierać ziemniaki.
- Jake mam do ciebie pytanie.
- No?
- Bo jak mi powiedziałeś kim jesteś, długo na tym myślałam. Moja rana, ta od ugryzienia, szybko się zagoiła.
- Do czego dążysz? - zapytał chłopak.
- Jake czy ja też jestem wampirem?
Hejooo ;) Jak podoba wam się rozdział?Co odpowie Jake? TAK czy NIE?Piszcie w komentarzach.
CZYTASZ
Tajemnica wampira
VampireW małym mieście pewna dziewczyna obchodziła urodziny.Nie wiedziała,że wkrótce wszystko się zmieni.