Rozdział 29

3K 247 8
                                    

Kilka minut później:

- Cleo, co ty tu robisz?! - do sali wpadl Jake.

- Hej. Chyba nie umiem trzymać się z dala od szpitali - zażartowałam i lekko się uśmiechnęłam.

- Co ci się stało?

- Oparzyłam się o blachę w piekarniku.

Chłopak podszedł bliżej i dotknął mojej ręki.

- To nie wygląda jakbyś oparzyła się blachą.

- Taa. Lekarz też mi tak mówił - odparłam.

- Bardzo cię boli? - spytał.

- Wcześniej bardzo bolało, ale dali mi jakieś tabletki i trochę przeszło.

- To dobrze.

- Jake?

- Tak?

- Ja przemyślałam sobie... to wszystko - powiedziałam. - Na początku po prostu nie chciałam uwierzyć.Przeanalizowałam kilka faktów i chyba muszę... - spojrzałam mu w oczy - uwierzyć -zakończyłam.

- Skoro wierzysz mi, dlaczego do mnie zadzwoniłaś? Czemu przede mną nie uciekasz? - spytał zaintrygowany.

- Czemu miałabym to robić? - tym razem to ja byłam zaskoczona.

- Moi bliscy, kiedy dowiedzieli się prawdy, po prostu... uciekli. Zostawili mnie i Simona samych.
Byliśmy wtedy załamani. Po kilku latach poznałem pewną dziewczynę. Byliśmy ze sobą już dosyć długo, więc jej powiedziałem. Kiedy się dowiedziała, wybiegła z domu, z krzykiem. Już więcej nie wróciła - skończył opowiadać. Był przybity.

- Jake? Spójrz na mnie - podniósł swoje oczy. Spojrzałam w błękit jego tęczówek. - Ja nie ucieknę od ciebie z krzykiem. Ta dziewczyna musiała być głupia, że cię zostawiła.

- Więc się mnie nie boisz? - zapytał.

- A powinnam? - spytałam.

- Nie - uśmiechnął się.

- Powiem ci coś w tajemnicy - powiedziałam poważnie.

- Słucham?

- Trochę boję się tego całego Romualda. No i tej walniętej laski, Casandry.

- Nie bój się. Romuald już nawet nie pomyśli, żeby cię tknąć. Z Casandrą też porozmawiałem.

- Ty chyba go nie zabiłeś? - zapytałam udając przerażenie.

- Jasne, że nie - odparł. - Ejj. Ty się ze mną droczysz - uśmiechnął się.

- Kto? Ja? Niemożliwe - wybuchnęłam śmiechem.

- Okej, uspokójmy się, bo pielęgniarka pomyśli, że jesteśmy jakimiś wariatami - próbowałam się ogarnąć.

- Dobra - wykrztusił Jake. - Lekarz idzie - poinformował.

Jak na komendę uspokoiliśmy się. Doktor wszedł na salę i podszedł do nas.

- Wyniki badań są dobre. Możemy cię wypisać, tylko musisz mieć założony opatrunek.

- Dobrze.

- Chodź, pielęgniarka zmieni się opatrunek, a ty chłopcze - tu zwrócił się do Jake'a - chodź ze mną po jej wypis.

Wstałam z łożka i poszłam za pielegniarką do innej sali. Założyła mi opatrunek żelowy, a później na to bandaż.

- Musisz zmieniać je codziennie - powiedziała i podała mi 3 opatrunki.

Wróciłam do sali, gdzie czekał lekarz.

- Przyjdź na wizytę kontrolną za tydzień.

- Dobrze. Do widzenia - powiedziałam i wyszliśmy.

Na parkingu spotkaliśmy Angie.

- Już wyszłaś? Nie mogłam wcześniej. Tu są twoje rzeczy - podała mi torbę. - Co z twoją ręką?

- Wezmę ją - powiedział Jake i zabrał mi torbę.

- Mam przyjechać za tydzień na wizytę.

- Aha. To nie będę cie zatrzymywać - mrugnęła do mnie znacząco. - Papa - uściskała mnie.

- Pa - powiedziałam i wsiadłam do auta.

Dziesięć minut później:

Weszliśmy do domu. Zaniosłam rzeczy do pokoju i wróciłam do kuchni.

- Co robisz? - spytałam.

- Obiad.

- A to nie jest tak, że wampiry piją krew?

- Tak, ale możemy też jeść normalne jedzenie.

- Aha. Pomogę ci - zaproponowałam i wzięłam się do roboty.

- Uważaj na rękę - powiedział Jake. - I nie dotykaj niczego gorącego.

- Haha, bardzo śmieszne - odparłam i zaczęłam obierać ziemniaki.

- Jake mam do ciebie pytanie.

- No?

- Bo jak mi powiedziałeś kim jesteś, długo na tym myślałam. Moja rana, ta od ugryzienia, szybko się zagoiła.

- Do czego dążysz? - zapytał chłopak.

- Jake czy ja też jestem wampirem?

Hejooo ;) Jak podoba wam się rozdział?Co odpowie Jake? TAK czy NIE?Piszcie w komentarzach.

Tajemnica wampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz