Obudziłam się w pokoju Jake'a. Chłopaka już nie było. Wstałam i poszłam do siebie. Umyłam się, ubrałam i zeszłam na dół.
W kuchni też było pusto. Zrobiłam sobie kanapki a do szklanki zamiast soku wlałam krew. Zjadłam, wypiłam i poszłam do salonu. Tam też ich nie było.
Poszłam zobaczyć na dwór. Nigdzie ich nie widziałam. Wróciłam do salonu i zadzwoniłam do Jake'a.
Odebrał po trzech sygnałach.- Jake? Gdzie jesteście? - zapytałam lekko poddenerwowana.
- Cleo, spokojnie. Jestem z Simonem u Laury. To wiedźma. Lumina ją znalazła.
- Po co tam pojechaliście?
- Nie możesz nas ciągle przenosić. Słabniesz za każdym razem.
- Nieprawda.
- Cleo uwierz mi, Laura może nam pomóc. Nie powiedzieliśmy jej o Sinaro.
- A co?
- Że musimy pilnie dostać się do Rzymu.
- Super. Ok. Zaczekam na was w domu. Zadzwoń jak bedziecie wracać z dobrymi wiadomościami - powiedziałam.
- Dobrze. Tylko nie wychodź z domu - odparł.
- Ok - rozłączyłam się.
Nie zamierzałam siedzieć w domu i czekać na jakąś obcą laskę. Nie jestem słaba.
Poszłam do swojego pokoju.
Otworzyłam księgę zaklęć. Przypomniałam sobie wszystkie ważniejsze zaklęcia.
Przebrałam się i zamknęłam oczy. Przywołałam w pamięci obraz Palatynu. Otworzyłam oczy i zobaczyłam wspaniały krajobraz.
Byłam w Rzymie. Na wzgórzu - Palatynie. Widok zapierał dech w piersiach. Oczywiście wszystko było płatne. Poszłam do kasy i kupiłam jeden bilet dla turystów.
Szłam razem z grupką ludzi. Przy okazji pozwiedzałam i dowiedziałam się co nieco.Co chwilę pod nosem mówiłam zaklęcie. Dzięki niemu poczuję, kiedy Sinaro będzie blisko. Na razie nic nie odczuwałam. Nagle po prawej stronie zobaczyłam... Nike'a.
Tak Nike'a mojego porywacza.Co on tu robi? - myślałam.
Później mnie olśniło. Pracował pewnie teraz dla Braci Niezwyciężonych.
No to może być gorąco.
Jeszcze raz powiedziałam bardzo cicho zaklęcie.
- Gieno(dżieno).
Nagle zalała mnie fala gorąca. Zaczęłam się rozglądać. Po lewej stronie zauważyłam jakiś błyszczący przedmiot. Spojrzałam na grupę, w której byłam. Wymknęłam się niepostrzeżenie. Pobiegłam w stronę przedmiotu.
To był Sinaro. Podniosłam go. Oczywiście Nike musiał mnie zauważyć, bo właśnie szedł w moją stronę. Nie chciałam ryzykować.- Mento inscripto.
Odłożyłam niewidzialny pół - miecz na ziemi i udałam, że zawiązuję sznurówki buta
- Cleo? - usłyszałam.
Wstałam i odwróciłam się.
- Nike? Czego ode mnie chcesz? - zapytałam.
- Nie wiedziałem, że tu będziesz.
- Myślałeś, że Anabella mnie zabije? Muszę cie zmartwić. To ja zabiłam ją.
Jego mina była bezcenna, gdy to usłyszał.
- Chyba masz coś, czego potrzebuje - powiedział po chwili zastanowienia.
- Może mam, może nie mam.
- Sinaro - odparł.
- Co to? - udawałam głupią.
- Już ty dobrze wiesz co - powiedział groźnie.
- Lepiej uważaj, jak się do mnie odzywasz - odrzekłam takim samym groźnym tonem.
- Bo co? Chce tylko zdobyć Sinaro i już mnie nie ma.
- Nawet jakbym miała, to bym ci nie dała - zaśmiałam się.
Zaatakował. Nie zdążyłam uskoczyć i walnęłam plecami o ścianę. Przycisnął mnie mocniej.
- Dawaj - wysyczał.
- Nie - powiedziałam i chciałam unieść ręce, ale mi je przytrzymał.
- Słyszałem, że jesteś wiedzmą. Poteżną.
- Co ci do tego? - odgryzłam się.
W tej chwili wbił mi kolek kilkanaście milimetrów od serca. Poczułam wielki ból. Wyswobodziłam jakoś ręce, złapałam go za szyję i skręciłam mu kark.
Upadłam. Podczołgałam się do miejsca, gdzie powinien być Sinaro.- Mento onesco - powiedziałam i w mojej ręce pojawił się nieduży miecz. Zamknęłam oczy i przeniosłam się do domu. Otworzylam je i zobaczyłam chłopaków. Leżałam na podłodze w salonie.
- Cleo - usłyszałam głos Jake'a i zobaczyłam jak do mnie biegnie.
Zapadła ciemność.
Hejka :) Podoba się rozdział?
Widzę że nie komentujecie
Trochę przykro :(
CZYTASZ
Tajemnica wampira
VampirosW małym mieście pewna dziewczyna obchodziła urodziny.Nie wiedziała,że wkrótce wszystko się zmieni.