- Albo czy nie chcieliście pożywić się na mnie, gdy byłam człowiekiem? - udałam złą.
- No... - zaczął najmłodszy.
Zaczęłam się śmiać.
- Żebyście widzieli swoje miny - próbowałam się opanować. - Nie obchodzi mnie czy chcieliście mnie zjeść, kiedy byłam człowiekiem.
- Wyłączyłaś człowieczeństwo? - spytał najstarszy z nich.
- A co cię to obchodzi staruchu? - zapytałam.
- Tacy nie mają tu wstępu - powiedział najstarszy.
Zaczęli podchodzić do mnie.
- Myślicie, że coś mi zrobicie? Jesteście w błędzie.
Uniosłam ręce. Wszyscy czterej unieśli się do góry. Rzuciłam ich o ścianę.
- Czy ktoś jeszcze chce mi coś powiedzieć? - spojrzałam na wszystkich. - Nie? To wychodzę.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na zewnątrz.
- Jak pięknie słońce świeci - powiedziałam na głos.
- Tak. Ale ty chyba nie powinnaś tu być - usłyszałam. Za mną stał Scott.
- Scott kochany, co ty mi możesz zrobić? Proszę cię. Wystarczy, że pstryknę palcem, a będziesz leżał nieprzytomny.
- Nie przyszedłem tu by mówić ci, jak masz postępować.
- Nie? To mów dalej. Zaciekawiłeś mnie - odparłam.
- Zawrzyjmy układ - powiedział.
- Co proponujesz? - uniosłam brew do góry.
- Słuchaj, kocham twoją kuzynkę i nie chce, żeby jej się coś stało.
- Iiii? - ponaglałam.
- Jeśli obiecasz nic jej nie zrobić, ja nauczę cię, jak pożywiać się na ludziach.
- To już umiem - ziewnęłam.
- Pożywiać się tak, żeby zostawić ich przy życiu, by ci służyli i byś piła ich krew naokrągło.
- Jaki ty głupi jesteś. Nawet ja wiem, że człowiek ma określoną liczbę krwi.
- Jest na to sposób. Tylko obiecaj.
- Okej.
- Podaj mi rękę - rozkazał.
Dałam mu prawą dłoń. On zrobił nacięcie na mojej i na swojej wewnętrznej cześci dłoni. Później złączył je razem.
- Jeśli nie dotrzymasz swojej cześci umowy, zabiję cię. Nie jesteś jedyną wiedźmą.
- Okej. Kumam. Umierać to ja jeszcze nie chcę.
- Wystarczy pożywić się na człowieku, zahipnotyzować i dać mu swojej krwi.
- Ale nie mogę wypić całej krwi, tak że głowa mu odpadnie? -zapytałam.
- Nie, wtedy to ci wystarczy na raz, a tak to masz ciągle świeże pożywienie.
- Okej. To ma sens - powiedziałam. - Równy z ciebie gość - uśmiechnęłam się.
- Mówiłem. Daj na chwilę jeszcze swoją rękę.
- Po co?
- Żeby umowa była ważna, muszę ci coś dać.
- No okej - powiedziałam i wyciągnęłam dłoń.
- Już - odparł.
- Przecież tu nic nie ma.
- Jak to nie? - spytał zaskoczony.
-Musiało mi upaść - poszedł za mnie na słońce. - Jest. Podejdź.
Poszłam do niego, gdy tylko wyszłam z cienia, poczułam zapach przypalanej skóry.
Cofnęłam się w cień i spojrzałam na rękę. Nie miałam na palcu pierścienia.- Oszukałeś mnie! - krzyczałam.
- Takie jest życie. Słuchaj to nie był mój pomysł, więc nie masz mnie za co obwiniać.
- Cholera, jak ja teraz gdzieś pójdę?
- Ten muszę oddać Simonowi, ale mam dla ciebie inny. Ładniejszy. Dam ci go, jak tylko włączysz człowieczeństwo.
- Oszalałeś? Daj mi go teraz! - krzyczałam.
- Nie.
Otworzyłam rękę. Pojawiła się tam ognista kula. Wycelowałam w Scotta i rzuciłam. Uchylił się. Wycelowałam w niego jeszcze kilka razy. Niestety ani razu nie trafiłam.
- Niezły jesteś.
- Ty też - powiedział. - To jak będzie?
- Nigdy. Podoba mi się tak, jak jest teraz.
Hejka kochani :) Co u was słychać?Podoba się?
8 komentarzy-kolejny rozdział
Liczę na was ♡♥
CZYTASZ
Tajemnica wampira
VampireW małym mieście pewna dziewczyna obchodziła urodziny.Nie wiedziała,że wkrótce wszystko się zmieni.