Rozdział 50

2.3K 203 12
                                    

- Albo czy nie chcieliście pożywić się na mnie, gdy byłam człowiekiem? - udałam złą.

- No... - zaczął najmłodszy.

Zaczęłam się śmiać.

- Żebyście widzieli swoje miny - próbowałam się opanować. - Nie obchodzi mnie czy chcieliście mnie zjeść, kiedy byłam człowiekiem.

- Wyłączyłaś człowieczeństwo? - spytał najstarszy z nich.

- A co cię to obchodzi staruchu? - zapytałam.

- Tacy nie mają tu wstępu - powiedział najstarszy.

Zaczęli podchodzić do mnie.

- Myślicie, że coś mi zrobicie? Jesteście w błędzie.

Uniosłam ręce. Wszyscy czterej unieśli się do góry. Rzuciłam ich o ścianę.

- Czy ktoś jeszcze chce mi coś powiedzieć? - spojrzałam na wszystkich. - Nie? To wychodzę.

Odwróciłam się na pięcie i wyszłam na zewnątrz.

- Jak pięknie słońce świeci - powiedziałam na głos.

- Tak. Ale ty chyba nie powinnaś tu być - usłyszałam. Za mną stał Scott.

- Scott kochany, co ty mi możesz zrobić? Proszę cię. Wystarczy, że pstryknę palcem, a będziesz leżał nieprzytomny.

- Nie przyszedłem tu by mówić ci, jak masz postępować.

- Nie? To mów dalej. Zaciekawiłeś mnie - odparłam.

- Zawrzyjmy układ - powiedział.

- Co proponujesz? - uniosłam brew do góry.

- Słuchaj, kocham twoją kuzynkę i nie chce, żeby jej się coś stało.

- Iiii? - ponaglałam.

- Jeśli obiecasz nic jej nie zrobić, ja nauczę cię, jak pożywiać się na ludziach.

- To już umiem - ziewnęłam.

- Pożywiać się tak, żeby zostawić ich przy życiu, by ci służyli i byś piła ich krew naokrągło.

- Jaki ty głupi jesteś. Nawet ja wiem, że człowiek ma określoną liczbę krwi.

- Jest na to sposób. Tylko obiecaj.

- Okej.

- Podaj mi rękę - rozkazał.

Dałam mu prawą dłoń. On zrobił nacięcie na mojej i na swojej wewnętrznej cześci dłoni. Później złączył je razem.

- Jeśli nie dotrzymasz swojej cześci umowy, zabiję cię. Nie jesteś jedyną wiedźmą.

- Okej. Kumam. Umierać to ja jeszcze nie chcę.

- Wystarczy pożywić się na człowieku, zahipnotyzować i dać mu swojej krwi.

- Ale nie mogę wypić całej krwi, tak że głowa mu odpadnie?  -zapytałam.

- Nie, wtedy to ci wystarczy na raz, a tak to masz ciągle świeże pożywienie.

- Okej. To ma sens - powiedziałam. - Równy z ciebie gość - uśmiechnęłam się.

- Mówiłem. Daj na chwilę jeszcze swoją rękę.

- Po co?

- Żeby umowa była ważna, muszę ci coś dać.

- No okej - powiedziałam i wyciągnęłam dłoń.

- Już - odparł.

- Przecież tu nic nie ma.

- Jak to nie? - spytał zaskoczony.

-Musiało mi upaść - poszedł za mnie na słońce. - Jest. Podejdź.

Poszłam do niego, gdy tylko wyszłam z cienia, poczułam zapach przypalanej skóry.
Cofnęłam się w cień i spojrzałam na rękę. Nie miałam na palcu pierścienia.

- Oszukałeś mnie! - krzyczałam.

- Takie jest życie. Słuchaj to nie był mój pomysł, więc nie masz mnie za co obwiniać.

- Cholera, jak ja teraz gdzieś pójdę?

- Ten muszę oddać Simonowi, ale mam dla ciebie inny. Ładniejszy. Dam ci go, jak tylko włączysz człowieczeństwo.

- Oszalałeś? Daj mi go teraz! - krzyczałam.

- Nie.

Otworzyłam rękę. Pojawiła się tam ognista kula. Wycelowałam w Scotta i rzuciłam. Uchylił się. Wycelowałam w niego jeszcze kilka razy. Niestety ani razu nie trafiłam.

- Niezły jesteś.

- Ty też - powiedział. - To jak będzie?

- Nigdy. Podoba mi się tak, jak jest teraz.

Hejka kochani :) Co u was słychać?Podoba się?
8 komentarzy-kolejny rozdział
Liczę na was ♡♥

Tajemnica wampiraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz