Leżałam na kolanach Jake'a. Chłopak głaskał mnie po włosach. Uspokoiłam się trochę, ale nadal byłam zła na rodziców.
- Cleo. Możesz zostać tu tak długo, jak tylko chcesz. Możesz zamieszkać tu na stałe.
Spojrzałam na niego.
- Naprawdę?
- Jasne.
Wstałam z jego kolan i usiadłam na łóżku.
- Jake?
- Hmm?
- Czemu to robisz?
- Ale co?
- Pozwalasz mi mieszkać u was, pomagasz, opiekujesz się mną.
- Bo...
Spojrzałam na niego pytająco.
- Bo bardzo cię lubię.
Uśmiechnęłam się.
- Też cię bardzo lubię - powiedziałam chociaż to była tylko połowa prawdy. Ja go kochałam.
- Chodź, musisz coś zjeść. Zrobiłem rybę po grecku.
- Wow. Nie spodziewałam się, że umiesz gotować.
- No to musisz spróbować. To moje popisowe danie.
- Okej - powiedziałam i poszliśmy do kuchni.
Usiadłam przy stole, a chłopak podał mi obiad.
- To było przepyszne - powiedziałam, kiedy skończyłam jeść.
- To dobrze. Jak z twoją ręką?
Dotknęłam rany.
- Lepiej. Już tak nie boli.
Kilkanaście dni później:
Za tydzień jest Boże Narodzenie. Trzeba kupić coś chłopakom. Chyba muszę poprosić Jake'a. Poszłam do salonu.
- Jake mam prośbę.
- No? - spytał ogladajac telewizję.
- Mogę pożyczyć twoje auto?
- Moje auto? - spojrzał na mnie.
- Noo proszę - zrobiłam wielkie oczy.
- Masz prawo jazdy?
- Nie.
- A umiesz jeździć? - spytał.
- Za kogo ty mnie masz. Jasne, że tak.
- No dobra. Tylko nie daj sie złapać policji i w ogóle - dał mi kluczyki.
- Dziękuję, dziękuję - wzięłam kluczyki i rzuciłam mu się na szyję. - Jesteś najlepszy - dałam mu buziaka w policzek i wybiegłam z pokoju.
Ubrałam się i pobiegłam do auta. Wsiadłam i zadzwoniłam do Maddy.
- Hej. Masz czas?
- Teraz? Jasne.
- Podjadę po ciebie.
- Czym? - zdziwiła się.
- Zobaczysz. Zaraz będę.
Rozłączyłam się. Zadzwoniłam do pozostałych dziewczyn.
Ruszyłam z podjazdu z piskiem opon. Po kilku minutach byłam pod domem Maddy. Weszła do auta.
- Wow. Co za fura.
- Jake'a - powiedziałam i ruszyłam.
- Dał ci auto? Przecież nie masz prawa jazdy.
- Wiem - zaśmiałam się.
Podjechałam po dziewczyny i pojechalysmy do galerii handlowej.
- Słuchajcie. Muszę coś chłopakom pod choinkę kupić - powiedziałam.
- Coś wybierzemy - powiedziała Angie.
Chodziłyśmy po sklepach 5 godzin. Kupiłam sobie kilka ciuchów i dziewczyny też. Znalazłam prezenty.
- Myślicie, że Jake ucieszy sie z zegarka? - zapytałam.
- Jasne - powiedziała El.
- A Simonowi kupiłam tylko bourbon.
- Ale jaki rocznik - stwierdziła Jess.
- Fakt. Dałam za niego pięć stów. Chyba wystarczy mu 10-litrowy bourbon.
- Noo raczej.
- Dobra, chodźcie wracamy. Nogi mi już odpadają.
- Ok.
Pod wieczór byłam w domu. Zaparkowałam auto, wzięłam torby i poszlam do domu. Ledwo się zabrałam.
Tylko, zeby się bourbon nie stłukł - powtarzałam w myślach.
Doszłam do drzwi. No i tu pojawił się problem. Nie miałam jak otworzyć drzwi.
- Jake! - zaczęłam krzyczeć.
Na szczeście był w domu i otworzył mi drzwi.
- Cleo. Co to za torby?
- Byłam na zakupach. Kluczyki oddam ci zaraz. Zatankowałam auto przy okazji - powiedziałam i poszłam do pokoju.
Zaczęłam rozpakowywać torby. Prezenty schowałam. Upłynęło dobre 15 minut zanim wszystko wypakowalam.Zeszlam do salonu.
- Łap - zawołałam do Jake'a.
W wampirzym tempie złapał kluczyki.
- Dzięki, że pożyczyłeś mi auto.
- Proszę.
Usiadłam obok niego na kanapie.
- Jake? Macie choinkę prawda?
- Choinkę? Tak.
- Ubierzemy teraz? - spytałam.
- Trzeba iść na strych.
- Okej - wstałam.
- Czekaj, ja pójdę - i już go nie było. Po chwili przybiegł z choinką i dekoracjami.
Ubraliśmy ją, a na koniec włączyliśmy lampki.- Pięknie wygląda - powiedziałam.
- Tak. Nadałaś temu domowi trochę ciepła - uśmiechnął się.
Usiedliśmy na kanapie. Przytuliłam się do Jake'a. Wpatrywałam się w drzewko choinkowe.
Hejka :) Wy też tak jak ja lubicie chodzić po galerii?
CZYTASZ
Tajemnica wampira
VampireW małym mieście pewna dziewczyna obchodziła urodziny.Nie wiedziała,że wkrótce wszystko się zmieni.