Accident cd.

805 59 2
                                    


Wtedy dostrzegłam pistolet w jego kieszeni. Harry zostanie postrzelony! Ale kula go chyba nie zabije, prawda? 

- Ej, zaczekaj! - krzyknęłam, próbując go dogonić. Jednak byłam za wolna. Kiedy dopędziłam go na tyłach sali, nieznajomy już stał przy Harry'm. Rozmawiali. W pewnym momencie usłyszałam wystrzał z broni. Krzyknęłam,  kiedy zdałam sobie sprawę, co się stało. Harry bez chwili wahania powalił mężczyznę na ziemię, jednak ten znikł. Nieznajomy ZNIKŁ... Wampir?! Wszystko trwało ułamek sekundy. Nie zdążyłam nawet wydać z siebie kolejnego dźwięku. Po chwili Harry leżał skulony na podłodze. Na jego śnieżnobiałej koszuli dostrzegłam ślady krwi.:

- Harry! - odzyskałam głos, podbiegłam do chłopaka i uklękłam przy nim. Tak bardzo się o niego bałam, że zupełnie zapomniałam o niebezpieczeństwie, jakie nas czeka, gdy któryś z uczestników tu wejdzie.:

Lily..- wycedził Harry przez zaciśnięte zęby i spróbował przekręcić się na bok. Wskazał na chłopaka, który stał za nami.:

- Wyproś go. Zanim... -  chłopak zaczął płakać i panikować, przywołując mnie tym do rzeczywistości. Jednak po chwili zemdlał. Znajdowaliśmy się na tyłach sali. Wszyscy inni oglądali występy pozostałych uczestników.:

- Trzeba poinformować twoich rodziców. - jęknął błagalnie Styles, krzywiąc twarz, jakby każde wypowiadane słowo sprawiało mu ból. Skinęłam głowę w milczeniu, przyznając mu rację. Wyjęłam z kieszeni komórkę i napisałam szybką wiadomość do rodziców. Ukradkiem oka zauważyłam, jak Harry ściskał pierś skrytą pod przesiąkniętą krwią koszulą. Chwyciłam go za drugą rękę.:

- Będzie dobrze. - obiecałam.:- Musi to obejrzeć lekarz...

- Nie! - warknął Harry zadziwiająco głośno, biorąc pod uwagę stan, w jakim znajdowało się jego ciało. Jednak coś w tonie jego głosu zatrzymało moje dalsze zamiary.:

- Ale...

- Tylko twoi rodzice, Annabello. - powtórzył Harry władczym tonem, ignorując moje protesty. Ścisnął mi dłoń, żebym nie mogła odejść.:

- Ja..

- Cholera, ale boli. - jęknął Harry, wykrzywiając twarz, gdy jego ciałem wstrząsnęła kolejna fala bólu. Po raz kolejny ścisnął mi dłoń.:

- Zostań przy mnie, dobrze?

- Nigdzie się nie wybieram. - powiedziałam, używając całej siły woli, by powstrzymać drżenie głosu. Byłam przerażona, ale nie chciałam, żeby Harry to dostrzegł. Z kącika ust pociekła mu strożka krwi. Przygryzłam język, żeby nie krzyknąć. To nie wróżyło nic dobrego. Drżącymi palcami wytarłam karmazynową ciecz z jego twarzy. Łza opadła mu na policzek. Moja łza. Nawet się nie zorientowałam, że płaczę.:

  - Proszę, nie rób tego, Ptaszyno. - wystękał Lucjusz, spoglądając mi w oczy.:

 - Nie rozklejaj się. Pamiętaj, pochodzisz z królewskiego rodu.

 Ścisnęłam mocniej jego dłoń.:  - Nie płaczę. Trzymaj się. 

 Przekręcił się nieco i jego twarz znów wykrzywił grymas bólu.:

  - Wiesz przecież... To nie może zabić...

Wielkie nieba, czy naprawdę miał zamiar pleść o wampirach w takim momencie? Ani przez chwilę nie wierzyłam, że Harry nie może umrzeć.:

  - Nie ruszaj się... - dodałam w duchu.:

- Cholera. - jego pierś uniosła się i zakaszlał gwałtownie. Dostrzegłam więcej krwi. Całe mnóstwo krwi. Za dużo. Wydobywała się z jego płuc. Pewnie były przebite. Przeszłam w szkole kurs pierwszej pomocy i wiedziałam co nieco o wypadkach. Otarłam mu usta rękawem, ale rozmazałam tylko krew na jego twarzy i swoim ubraniu.:

- Pomoc już nadchodzi - zapewniłam.  Ale czy nie będzie za późno? Instynktownie gładziłam ciemne włosy Harry'ego wolną ręką. Jego twarz rozluźniła się nieco, a oddech uspokoił, więc postanowiłam pozostawić dłoń na czole chłopaka.:

- Lily. - odszukał wzrokiem moją twarz.:

 - Nic nie mów.

 - Myślę... Myślę, że zasługujesz na pierwsze miejsce.

 Mimo woli roześmiałam się przez zaciśnięte gardło i pochyliłam, by pocałować go w czoło. Tak po prostu. W tamtej chwili wydało mi się to właściwe.:

  - Ty też.

 Zamknął oczy. Czułam, że zaczyna tracić przytomność.:

 - Napij się ze mnie.

- Dlaczego?

- Po prostu. - spuściłam wzrok.:

- Nie umiesz kłamać, Ptaszyno, a więc? - Harry podniósł palcem wskazującym mój podbródek, aby spojrzeć mi w oczy.:

- Bo tego potrzebujesz i wiem, że wypijesz tyle ile pomoże ci wyzdrowieć. - westchnęłam ciężko.:

- W sumie to dawno nie piłem tej pyszności.- zaśmiał się, łapiąc mnie za dłonie. Harry oblizał wargi i wystawił kły, jeżdżąc językiem po ich zakończeniach.:

- Nie rób tak! - zaczęłam.:- Boję się wtedy jeszcze bardziej... - objęłam się rękoma.:

- Niech będzie. - Złapał moją twarz w dłonie, przyciągając mnie do siebie. Włosy odgarnął za ramiona.:

- Harry.. możesz być.. d.. d..delikatny? P..proszę.. - wyszeptałam przez łzy, zamykając oczy. Po raz kolejny złapał dłonią mój policzek, przejeżdżając zewnętrzną częścią ręki po mojej szyi.:

- Obiecuję, Lily, będę bardzo delikatny. - wyszeptał. Jedną dłoń położył na moim karku, drugą złapał moją rękę, splatając ze mną swoje palce u dłoni.:

- Nie bój się.. - szepnął Harry.:- Gdyby bolało ściśnij moją rękę.

- Zareagujesz? - zapytałam sceptycznie. Uśmiechnął się szelmowsko, zaciskając nasze splecione palce.:

- Nie jestem nim, Skarbie. - znów oblizał wargi.:

- Przestań tak robić do cholery! - krzyknęłam, nie zważając na sytuację, w której teraz się znajdujemy. Harry się tylko zaśmiał i przyciągnął mocniej do siebie. Przyłożył wargi do mojej szyi, a ja czułam, że całe moje ciało sztywnieje. Zamknęłam oczy, opierając głowę na jego ramieniu. Po chwili poczułam, jak ostre kły wampira przebijają moją skórę. Zakręciło mi się w głowie. Czemu ja się na to zgodziłam...?! Mój oddech stał się głębszy i szybszy. Harry nie przerywał. Ale.. był naprawdę delikatny, nie zadawał mi specjalnie wielkiego bólu.. nie tym razem. Potrafi być delikatny, wtedy gdy chciał i gdy nie panował nad nim demon. Wyciągnął kły z mojej szyi i położył mi dłonie na ramionach. Spojrzał mi głęboko w oczy. Próbowałam uciec wzrokiem, ale na marne. Na podłogę skąpała moja krew, mieszając się z jego. Kły oraz usta miał całe brudne w ciemnoczerwonej cieczy. Ciężko oddychał. Rana na mojej szyi zagoiła się tak szybko, jak się pojawiła. Za plecami Harry'ego pojawili się moi rodzice. Nie spieszyło wam się, co nie? 


od autora.

Daję połowę rozdziału :) 

GŁOSUJCIE, PISZCIE KOMENTARZE - TO MOTYWUJE, SKARBY!



Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz