Lonely heart.

91 4 5
                                    

PODESZŁAM DO ALTANY  w parku "o dziesiątej" , jak sugerowała notatka. Czekający tam wampir pomachał mi jedną ręką, a drugą przytrzymywał wokół szyi kołnierz płaszcza. Panował prawdziwy ziąb i zanosiło się na sztorm.:

- Bałem się, że nie przyjdziesz. - powiedział z uśmiechem. Pomimo przyjaznego przywitania postanowiłam zachować ostrożność.:

- Matthew powiedział, że wróciliście do domu. 

- W rzeczy samej. - potwierdził.:- Wszyscy porozjeżdżali się do domu. Ja zostałem z nadzieją, że uda mi się jakoś uratować sytuację.

Rozluźniłam się trochę na wieść, że większość wujów Harry'ego odpuścili. Im byli dalej, tym lepiej.:

- Nazywam się Dorian. - dodał i wyciągnął do mnie dłoń skrytą w rękawiczce z jednym palcem. Musiał zauważyć , że ze zdumieniem wypatruję się w jaskrawą włóczkę w żółte i pomarańczowe paski.:

- Świetne, co nie? - zapytał i pomachał przede mną rękami.:- Kupiłem je w centrum handlowym.

Uścisnęłam mu dłoń.:

- Byłeś na zakupach? 

- Oczywiście. Rzecz jasna, czasowa rozłąka z Radą dobrze mi zrobi... - Wciągnął policzki, imitując grobową minę starca.:- Nawet Harry'emu wyszła na dobre. 

Przyjrzałam się z uwagą twarzy Dorina. Miał zaróżowione policzki i -  jak wszystkie pozostałe wampiry - czarne oczy. Jednak w ich kącikach dostrzegłam maleńkie, radosne zmarszczki.:

- Siadaj, siadaj. - zachęcił i wskazał na ławkę. Nie wydawało się to dobrym pomysłem.:

- Może poszlibyśmy do kawiarni? - zaproponowałam i chuchnęłam w dłonie. Zerknęłam z zazdrością na jego wełniane rękawiczki. Dorin zastanowił się przez chwilę, a potem skinął głową potakująco.:

- Jasne. Czemu nie? Pusty park wydawał mi się po prostu intrygującym miejscem. Idealnym na potajemne spotkania. Wiesz, jestem fanem powieści szpiegowskich. 

- Ja też - wyznałam z uśmiechem.:

- Cóż, nie dziwię ci się. - powiedział i ponaglił mnie do wyjścia z altany.:- Przecież jesteśmy spokrewnieni. Pewnie mamy mnóstwo wspólnego. 

- Spokrewnieni?

- Tak, tak. Powinienem wspomnieć o tym w liściku. Może wydawałbym ci się mniej przerażający. 

- Jak spokrewnieni?

- Jestem twoim wujkiem. - poinformował mnie.:- Bratem twojej mamy.

Stanęłam, jak wryta i przyjrzałam mu się, próbując zobaczyć w jego twarzy jakieś podobieństwo do mojej biologicznej matki albo do mnie.:

- Nie wyglądasz, jak ona... ani jak ja.

Różowiutki policzki Dorina pobladły nieco.:- Cóż, tak naprawdę jestem jej bratem przyrodnim. Twój dziadek miał romans... -Wyszczerzył zęby zażenowany.:- I ja jestem tego owocem!

- Możesz mi opowiedzieć o moich biologicznych rodzicach? 

- Oczywiście, oczywiście. - zapewnił.:- Ale najpierw wejdźmy gdzieś. Cała drżysz. 

To prawda. Drżałam z zimna i ekscytacji. Wampir u mojego boku okazał się moim wujem. Znał moich rodziców... Wreszcie, prawie po osiemnastu latach, mogłam się dowiedzieć, kim naprawdę byli. Byłam na to gotowa, prawda?  Dorin zaoferował mi swoje ramię, więc wsunęłam dłoń pod jego łokieć.:

- Chodźmy,  Annabelle. Mamy tyle do omówienia.

Przeszliśmy przez park do najbliższej kawiarni. Dorin zatrzymał się przed wejściem i przeczytał szyld : "Kawa z krainy Oz". Po chwili jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.

Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz