He calls us desires scream.

156 7 3
                                    


- MYŚLAŁEŚ, ŻE SIĘ NIE DOWIEM! - zawołałam, wchodząc do gabinetu ojca, gdzie przebywał Loczek. Ten tylko spojrzał na mnie znad, jakieś starej książki.:

- Och, Ciebie również dobrze widzieć , Ptaszyno. - odezwał się po chwili, marszcząc przy tym brwi.:

- O co chodzi?

- Okres przejściowy się skończył.

- Co... ?

- Cały czas szukasz rozwiązania problemu w książkach niż najprościej napisać do Rady. - oznajmiłam i podążyłam w głąb gabinetu. Nie byłam tu od paru dni, od czasu pamiętnego wieczoru z nieudaną próbą ucieczki. Chłopak rzucił niedbale książkę na biurko, odchylając się na fotelu. Bacznie mi się przyglądał.:

- Pewnie już za późno, by...

- Och, nie bądź dzieckiem! Jeśli chcesz ja do nich napiszę .. C..Chodź nie znam adresu..

- To i tak bezsensowne. - wyciągnął przede mną pergamin z piórem.:- Od czego chcesz zacząć?[ Hei asculta -ma]? - dodał z tym swoim zadziornym uśmieszkiem. Wyrwałam mu je z dłoni.:

- To w ogóle nie jest zabawne Harry. Mówisz, że możesz kierować całym rodem wampirów, a nie potrafisz napisać listu?

- Każdy na jakieś umiejętności. - zauważył i wyszczerzył zęby, nie mogąc się powstrzymać od uśmiechu.: - Na szczęście , Ptaszyno ja już dawno do nich napisałem, a moje umiejętności podpadają pod kategorię 'przywództwo', a nie 'obowiązki nastolatki'. -  Uśmiechnęłam się lekko, podchodząc do niego.:

- Mogę go przeczytać? 

- Hmm.. Nie. - mruknął.:

- Powiedziałam , że chcę go przeczytać, a nie, że .... - zaczęłam , a on nawet się nie ruszył. Wręcz przeciwnie. Wykrzywił usta w bardziej zaczepny uśmiech, wsunął ręce za głowę i rozparł się wygodniej w fotelu.:

 - I co teraz zrobisz, Miłości? 

- Idiota! - zawołałam, rzuciłam pióro na blat i pociągnęłam go za ramię, próbując zmusić do wstania. Oczywiście Styles był ode mnie znacznie silniejszy, więc kiedy chciał mi się wyrwać, to ja wylądowałam na jego piersi. Wybuchliśmy śmiechem. Po chwili  oboje spoważnieliśmy jednak i nasze spojrzenia  trafiły na siebie. I nagle nie było nam do śmiechu.:

- Annabelle. - szepnął i  objął palcami mój nadgarstek:

-Tak, Harry? - Przylgnęłam mocniej do jego piersi. Serce waliło mi , jak szalone. Może  Faith jeszcze nie wygrała... W jego oczach znów widziałam ten tajemniczy błysk. Dostrzegalne w nich pożądanie zdawało się mniej groźne, ale również przerażające. Mimo to się nie poruszyłam. Tym razem wiedziałam , że nie chcę uciekać. Nie ma odwrotu. Wiedziałam, że potrafię poradzić sobie z tym co nastąpi. Harry puścił mój nadgarstek i opuszkami palców  delikatnie musnął mój policzek.:

- Zmieniłaś się. Stałaś się bardziej dojrzalsza. 

- Podoba Ci się ta zmiana?

- Wiesz, że tak...-  Po raz kolejny musnął  mój policzek.:- To...twoja prawdziwa natura. 

Przesunęłam się delikatnie i położyłam dłoń na jego twardym bicepsie. Miał na sobie T -shirt i pod cienkim materiałem wyraźnie poczułam poszarpaną bliznę, która przecinała mu ramię. Zawahałam się. Honor. Dyscyplina. SiłaWychowywał się w innych warunkach, Annabelle... Ród Styles słynie z bezwzględności.:

-  Jak to się stało? - zapytałam, wodząc palcem po bliźnie. Coś w jego szmaragdowych oczach się zmieniło. Iskra nagle przygasła.:

- To wypadek. Nie ma o czym wspominać. 

Kłamał.  Wciąż głaskałam bliznę. Była szeroka. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, co mogłoby rozerwać skórę w taki sposób.. dopóki nie przypomniałam sobie kolekcji broni na jego ścianie. Kto mógł Ci to zrobić?  Kto mógłby to zrobić komukolwiek? 

- Nie myśl już o tym , Ptaszyno. - odezwał się chłopak, przerywając tym samym moje rozmyślenia.

Możesz mi przecież powiedzieć. Rozumiem Cię... Albo przynajmniej mogę spróbować... Dlaczego wyciągasz z niego tę  stronę jego natury? Chcę cię poznać. Oto dlaczego . Chciałam poznać prawdę o Harry'm. Jego historię. Jego przeszłość. Jego pragnienia.:

- Annabelle. - szepnął, obejmując mnie w talii.:-  Możemy teraz nie rozmawiać... A po prostu być..

Nie dam się mu tak łatwo. Tu są i moje zasady. Nie dam się zwieść jego urokowi osobistemu, doświadczeniu... Nie, kiedy będzie chciał czegoś zupełnie innego niż ja albo czegoś, czego nie mogę mu dać. Musnęłam palcem jego policzek, a wtedy on złapał moją rękę i odsunął się nieznacznie.:

- Ptaszyno...

- Naprawdę tego chcesz? - szepnęłam. Pociągnął moją rękę do ust i zaczął gładzić wargami wierzch dłoni.:

- Czego?

- Tego, o czym poinformowałeś w liście. - Wyglądał na zdezorientowanego.:- W liście...?

- Chcesz złamać obietnicę daną moim rodzicom przez twoich rodziców. Myślisz, że odepchnięcie mnie od siebie coś ta? Uratuję moją duszę, która i tak jest skazana na pogrążenie się w otchłani. Harry.. czemu chcesz złamać pakt? 

Wtedy coś się zmieniło. Zupełnie jakbym słowami przecięła niewidzialną nić, która nas łączyła. Chłopak wyprostował się , a potem , nie wypuszczając mojej dłoni, odepchnął mnie delikatnie, ale stanowczo, i zmusił, bym żebym wstała. Sam również się podniósł.:

- Harry..?

W odpowiedzi uśmiechnął się do mnie ponuro, jakby nie wiedział o czym mówię.:

- Powstrzymasz mnie?- Jego oczy wprost płonęły z determinacją.:

- Dlaczego nie... - szepnęłam i dotknęłam palcami jego rozpalonych ust. Wtedy Harry dał krok w przód i przyparł mnie do ściany swoim atletycznym ciałem. Poczułam na plecach zimno, a na piersi gorący tors. Silne ręce  wsparły się przy mojej twarzy, a rozszerzone źrenice zajrzały mi głęboko w oczy.:

- Daj mi jeden powód by tego nie robić, Ptaszyno.


Hey robaczki!

Co tam u was ciekawego? Czy nadal tu jesteście, a może już mnie opuściliście? Proszę raz jeszcze o wybaczenie! Chciałam wrócić z rozdziałami wcześniej , ale przeprowadzka, nowa praca dały się we znaki :( Kocham was i serdecznie dziękuję za wszystko!





























Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz