Manuscript.

2K 126 8
                                    

- Z HISTORYCZNEGO PUNKTU widzenia wielu ludzi podchodzi do nieumarłych z nieufnością. - zaznaczył tata, ostrożnie kładąc dokument na stole.:

- Koniec lat osiemdziesiątych xx wieku okazał się szczególnie złym okresem dla wampirów..... Na szczęście twoi rodzice wykazali się sprytem. Mieli nadzieję, że wrócą z Rumunii, wraz z tobą, ale nie dali rady.

- Powierzyli nam ciebie. - dodała mama.:

- Ludzie nie piją krwi. - powtórzyłam.:- Nie piją,i już. Czy widzieliście to na własne oczy!?- zapytałam natarczywie.:- Nie widzieliście, jak rosną im kły albo, jak wgryzają się w szyję swojej ofiary.... Nie!? Tak myślałam, bo... BO TO NIGDY NIE MIAŁO MIEJSCA!!!

- Nie. - wtrącił Harry.:- Jak to kochanie, określiłaś... Gryzienie jest bardzo intymnym aktem. Nie zaprasza się wtedy gapiów. Jesteśmy zmysłowi... Wyobraź sobie nas w takiej sytuacji. Chciałabyś by rodzice cię wtedy oglądali?

Pokręciłam przecząco głową. " czym on pieprzy!?"
-Dyskrecja? Już cię lubię bardziej, ptaszyno.- dodał po chwili, oblizując dolną wargę, co nie powiem były seksowne. Wyrwałam ręce z jej uścisku.:

- Mamo, to nie dorzeczne...

Westchnąwszy głęboko, Harry zaczął krążyć po kuchni.:

- Mam dosyć tego gówna! To bardzo proste. Lily, jesteś ostatnią z prastarego rodu potężnych wampirów, Dragomirów. To rodzina królewska....

Jego słowa rozbawiły mnie do łez. Wybuchnęłam śmiechem, który wydał mi się zbyt histeryczny.:

- Królewski, taa jasne.

- Tak, ród królewski. Twoi rodzice wciąż nie przechodzą do setna sprawy. - Harry pochylił się nad stołem, położył ręce na blacie i spojrzał mi głęboko w oczy.:- Jesteś wampirzą księżniczką, przyszłą przywódczynią rodu. Ja jestem księciem, przyszłym przywódcą również potężnego klanu Styles. Właściwie to najpotężniejszym, ale nie w tym rzecz..... Zostaliśmy sobie przyrzeczeni, co przypiętowała ceremonia zaręczynowa, która odbyła się zaraz po naszych narodzinach.

Spojrzałam na mamę,jakby szukając pomocy, ale ona rzekła tylko.:
- Ceremonia była dość dramatyczna, skomplikowana....
- Wszędzie płonęły świece. - wtrącił się tata.:- Nikt poza wampirzej społeczności nie mógł uczestniczyć w tak ważnym wydarzeniu.
Rzuciłam im gniewne spojrzenie.:
- Och, poznaliśmy na wyprawie tyle miłych wampirów.- Mama uśmiechnęła się pod nosem.:
- Dacie mi skończyć, proszę. - zakpił Brunet z niezadowoleniem.:
- Spokojnie, chłopcze. - upomniał go tata delikatnie.:- W naszej małej demokracji każdy ma szansę coś powiedzieć.
Po lekceważącym spojrzeniu, którym Harry obdarzył mojego ojca, mogłam się domyślić, że demokracja nic go nie obchodzi.:
- Ceremonia połączyła nasze losy raz na zawsze, Lily. Mamy się pobrać i nic z tym nie zrobisz. Oczywiście musisz być pełnoletnia, skarbie.
- To jakiś obłęd. - oznajmiłam, przebiegając wzrokiem po otaczających mnie twarzach. Nie oczekiwanie Harry okrążył stół i przykucnął. Znaleźliśmy się twarzą w twarz. Po raz pierwszy, zamiast lekceważenia, kpiny czy władczości, dostrzegłam w jego szmaragdowych oczach ciekawość.:
- Czy bycie ze mną, napawa cię aż takim obrzydzeniem, Lily?
- J-ja... - zaczęłam, jednak po chwili zamilkłam. " co mu chodzi!? Czy on mówi o.... nas. Razem. Tak sensie romantycznym?"
- Pokażmy jej manuskrypt. - wtrącił tata, przerywając napiętą atmosferę.:
- Tak, najwyższa pora.- zgodziła sie mama.
Niemal zdążyłam już zapomnieć o zatęchłym papierze, ale tata usiadł i ostrożnie rozwinął manuskryt na kuchennym blacie. Kruchy papier cicho zaszeleścił gdy ojciec wygładził go delikatnie palcami.

Odwróciłam wzrok, nie chcąc przyglądać się tym glupota.
- Przetłumacze. - zaoferowal sie Harry, wstając.:
- Chyba, ze Lily uczyła sie rumuńskiego?
- Właśnie miałam zamiar zapisać się na kurs. - wycedziłam przez zęby. Znalazł się "tłumacz".:
- Co po jeśli to ja mogę cię pouczyć. - odparł nonszalacko, oblizując przy tym usta.:- Z resztą dobrze gdybyś umiała chociaż podstawy, skarbie. - dodał, przysuwając się jeszcze bliżej i pochylając nad moim ramieniem, by przeczytać tekst. Czułam jego oddech na policzku. Wydawał się nienaturalnie zimny, a jednocześnie słodki. Wbrew sobie zaczęłam wdychać niecodzienną woń wody kolońskiej, wciągając ją głęboko do płuc. Harry stał tak blisko, że moje brązowe fale łaskotały go po brodzie. Bezwiednie ogarnął niesforne pasmo z twarzy, niechcący muskając palcami mój policzek. Wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Poczułam gwałtowny ucisk w dołku.:
- Czy coś nie gra, aniele? - wyszeptał mi do ucha Harry, który wpatrywał się w skupieniu w dokument. Przesunęłam się na krześle, starając się uciec przed dotykiem naszego aroganckiego gościa, podczas gdy on przebiegł palcem po pierwszym zdaniu dokumentu.:
- Tutaj jest napisane, że ty.......


odautora: Hey, kochani. Mamy nowy rozdział, więc zapraszam do gwiazdkowania. Na moje coś taki słaby, ale wy macie ostatnie zdanie.

Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz