A WIĘC, ZAYN,
jak ci idzie nauka w tym roku? - zapytał tata, chcąc podtrzymać rozmowę.:
- Chyba dobrze. - Malik wydawał się niepewny nawet w tak prostej kwestii, prawdopodobnie dlatego że znajdował się pod czujnym okiem moich rodziców.:
- Chętnie ci pomogę z matematyką. Słyszałem od twojego ojca, że nie dajesz sobie rady...
- Tato?! - przerwałam. :- Przecież obiecałeś. Żadnych wykładów na temat matematyki.
Dlaczego w ogóle rodzicom tak bardzo zależało na zaproszeniu Zayn'a na kolację? Przecież tyle mówili na temat swobody wyboru i uczenia się niezależności. Kiedy jednak faktycznie zaczęłam umawiać się z jakimś chłopakiem, nagle zmienili się w nadopiekuńczych rodziców. Nalegali, bym zaprosiła do nas Zayn'a - choć całe życie mieszkał po sąsiedzku i nieraz wpadał niespodziewanie. Sytuacja była skrajnie niezręczna. Zły humor Harry'ego również nie pomagał.:
- Może dolewkę mleka sojowego? - zaproponowała mama. Zayn wyciągnął przed siebie dłoń, nieco zbyt gwałtownie.:
- Nie, dziękuję!
- Do tego smaku trzeba przywyknąć - powiedziałam ze zrozumieniem.:
- Yyy... Tak. Chyba po prostu jestem przyzwyczajony do smaku zwykłego mleka...
- To wyzysk krów! - wtrącił tata i wskazał chłopaka widelcem.: - Biedne zwierzęta, ustawione w ciasnych rzędach, z cycami przyssanymi do zimnego metalu...
- Cycami?! Tato, proszę cię, nie mów tak...
- Jak? - Tata uniósł ręce w obronnym geście.:
- Niedaleko nas jest farma. Jestem pewny, że krowie cyce nie są wam obce.
Chyba cała krew spłynęła mi do twarzy. Tylko tata mógł podczas mojej pierwszej kolacji z Zayn'em sprowadzić rozmowę do krowich części ciała, a potem oskarżyć biednego chłopaka o bycie obeznanym z bydlęcym ekwiwalentem piersi. Jakby sugerował, że Malik chce dotykać krowy dla przyjemności. Zerknęłam na Styles'a, spodziewając się szyderczego uśmiechu na jego ustach, ale on tylko grzebał widelcem w sałatce i bacznie przyglądał się jednemu z pomidorków taty, jakby miał do czynienia z oślizgłą, pozaziemską formą życia, która jakimś cudem znalazła się na czubku jego sztućca.:
- Derek. - wtrąciła mama. - Moglibyśmy zmienić temat?
Odetchnęłam z ulgą, ale wtedy mama zwróciła się do Zayn'a.:
- Podobno czytacie teraz Moby Dicka na lekcji literatury?
- Hm, tak.
- Uwielbiałam tę książkę, kiedy byłam w waszym wieku - wyznała mama. - Ten cały koncept przygody na morzu. Taki pobudzający do myślenia. Czym jest biały wieloryb? Co symbolizuje? - zapytała w zamyśleniu, wciąż zwracając się do mulata.:
- Dobrą stronę natury, złą stronę natury czy może po prostu zwykłą ludzką dumę Ahaba?
Zapadła nagła cisza. Zayn próbował usilnie wymyślić jakąś odpowiedź na pytanie mamy, które, sądząc po jego minie, było dla niego równie niestrawne jak mleko sojowe.:
- Yvvyy- wszystko naraz? - zaryzykował w końcu.:
- Czytamy wersję skróconą. - zauważyłam idiotycznie. Przywykłam już do mieszkania pod jednym dachem z byłą nauczycielką - podczas rodzinnych kolacji zwykle byłam zasypywana najróżniejszymi zestawami pytań - ale czy mama naprawdę musiała męczyć Zayn'a?
CZYTASZ
Promises h.s
أدب الهواة"Pamiętajcie, dziewczęta , młody wampir jest z natury drapieżnikiem. Niektórzy chłopcy mogą dostrzegać w was nie tylko obiekt romantycznych uniesień, lecz także ofiarę..." Dorastanie nieumarłych.