Lunch cd.

2.4K 129 8
  • Zadedykowane dla wszystkich czytelników
                                    

- DOMYŚLAM SIĘ,ŻE JESZ DZISIAJ Z NAMI. - westchnęłam, prześlizgując się za nim między stołami w stronę Mindy. Niektórzy uczniowie unosili głowy, a czasem nawet usuwali się na widok wysokiego nastolatka w czarnej koszuli, czarnych dopasowanych spodniach i brązowych butach. Harry najwyraźniej nie przejmował się zainteresowaniem, jakie wzbudzał. Przeciwnie, wyglądał, jakby właśnie tego oczekiwał.:
- Hej, Anna! - Mindy uśmiechnęła się szeroko, kiedy podeszliśmy do stołu. Jej policzki oblały się różem.:
- Cześć, Harry.
- Melindo, miło mi cię widzieć. - odparł, stawiając nasze tace na blacie.:
- Wyglądasz dziś olśniewająco.
Moja najlepsza przyjaciółka cała rozpromieniała.:
- Ach, dziękuję. To pewnie zasługa mojej nowej bluzki. - oznajmiła i wskazała na czarne spodnie Harry'ego.:
- A skoro już mówimy o ciuchach, są bombowe. Czy kupiłeś je, kiedy byłeś w Rzymie?
- W Rumunii. - poprawiłam.:- On był w Rumunii,  a nie w Rzymie.
- Och, przecież to też Europa! - Mindy machnęła ręką, wciąż wpatrując się w Bruneta ze ślepym zachwytem.:
- Tak czy siak, spodnie są zajebiste.
Chłopak uśmiechnął się.:
- Powiem mojemu krawcowi, że jego ubrania są bombowe i zajebiste. Na pewno się ucieszy.
Podszedł do stołu, by odsunąć dla mnie krzesło, ale teraz to ja sama złapałam go za rękę.:
- Sama - to - zrobię.
- Jak sobie życzysz, promyczku. - odparł, cofając się.:
- Och, twoje maniery są.... - zaczęła Mindy, opierając brodę na dłoniach.:
- Nienaganne. - Harry pomógł jej znaleźć właściwe słowo.:
- Świetnie. - burknęłam, przeszukując zawartość swojej tacy.:- Zapomniałam o łyżce.
- Zaraz wracam.- rzucił Styles, wstając.:
- Nie, sama po nią pójdę. - uparłam się, również się podnosząc. Harry stanął za krzesłem, położył silne dłonie na moich ramionach i delikatnie, acz zdecydowanie popchnął mnie na siedzenie. Pochylił się nade mną, nie rozluźniając uchwytu, przemówił cichym, spokojnym głosem. Jego miętowy oddech musnął moje ucho i znów poczułam to zdradzieckie, obezwładniające mrowienie w brzuchu.:
- Annabelle, na litość boską. - powiedział.:- Pozwól mi być choć raz uprzejmy w stosunku do ciebie. Możliwe, że jesteś feministką, ale ja nie uważam.... Uznaję wyższość kobiet nad mężczyznami, w jednym rzecz jasna. A więc, z przyjemnością ci usłużę. W zamian ty jesteś zobowiązana przyjąć moją pomoc z wdzięcznością, jasne?
Harry puścił moje ramiona i odszedł, zanim zdążyłam zareagować.:
- Nie mam pojęcia, o co mu chodziło, ale to chyba normalnie, najseksowniejsza rzecz, którą kiedykolwiek słyszałam.- Wzrok dziewczyny powędrował za Brunetem.:
- Ale masz szczęście. Dlaczego moi rodzice nie przyjmują pod swój dach takich uczniów....Ale czekaj!? Dlaczego on mieszka u ciebie, skoro ma dom?
- Naprawdę chciałabym to wiedzieć... - burknęłam. Mindy przebiła słomką kartonik mleka czekoladowego.:
- Nie rozumiem cię, Anna. Kiedy miałyśmy po pięć lat, bawiłyśmy się w księżniczki. Teraz zjawia się prawdziwy książę z bajki, a ty narzekasz.
- Och, Min... tylko go nie zachęcaj, dobrze?
- Jesteś zbyt zapatrzona w Zayn'ie Malik'u, żeby dostrzec, że próbuje cię poderwać najprawdziwszy Brytyjczyk arystokrata, Annabelle. Będziesz tracić czas na chłopaka, który jest poręczycielem twoich rodziców dla rozryw....
- Rodzina Zayn'a współpracuje z moją. - wcięłam się.:- A Zayn kocha szybkie samochody. A poza tym myślałam, że go lubisz. Jeszcze niedawno mdlałaś na widok jego mięśni.
- O, hej, Harry! - zaćwierkała Mindy, kopiąc mnie pod stołem.:- Szybko wróciłeś.
- Nie chciałem by Annabelle umarła z głodu. - odezwał się Harry gdzieś za moimi plecami, a potem znów pochylił się nade mną i zaczął układać sztućce na tacy. Widelec po lewej stronie od burgera. Nóż i łyżkę po prawej.:
- Mam nadzieję, że chociaż w miejscu publicznym nie będziesz rzucac nożem.
- Co porabiałeś w tej Rumunii, że zajęło ci to aż rok? - zaciekawiła się Mindy, gdy Harry zajął miejsce. Chłopak odchylił się na metalowym krzesełku i wyciągnął długie nogi w stronę przejścia, odsuwając od siebie nietknięte frytki.:
- Cóż, mogę ci powiedzieć, Melindo? Załatwiałem pewną sprawę. A jeśli chodzi o moje hobby to lubię grać na pianinie.
- Hej, a więc macie z Annabelle coś wspólnego! - zawołała Mindy.
Skarciłam ją wzrokiem.:
- No co? Przecież to prawda.
Harry uniósł brwi, wyraźnie zaintrygowany.:
- Naprawdę, Annabelle? Myślałem, że twoje małe paluszki ograniczają się do rzucania... wiesz czym.- droczył się.:- Nie miałem pojęcia, że znasz się na nutach. Czemu to przede mną ukrywałaś?
- Bo nie chciałam, żebyś czaił się za mną i mnie dekoncentrował. - odparłam, zatapiając zęby w burgera.:
- Anna bierze udział w konkursie... gry klasycznej na pianinie, prawda? - dodał Mindy, a Harry śmiechnął się z aprobatą.:
- Może pomógłbym ci na próba...
- Nie! - zawołałam głośniej, niż zamierzałam.:- Nie potrzebuję pomocy, okey?
- Jesteś pewna? Byłem najlepszy w poprzedniej szkole.
- Och, na litość boską! - jęknęłam, wciskając do ust łyżkę z pokaźną porcją ciasta czekoladowego od Mindy.:
- Lepiej pohamuj się z tym deserem, dziwaczko. - rozległ się czyiś głos.:- Już teraz nie mieścisz się w drzwiach.
Ochnie... Obejrzałam się przez ramię i dostrzegłam idiotę - Loius'a Tomlinson'a w towarzystwie Faith, która mijała nasz stół, śmiejąc się na głos.:
- I kto to mówi, Tomlinson. - odezwałam się.:- Przynajmniej mój tłuszcz nie odkłada się w mózgu.
Ale oni znikali już między stolikami, nadal ogromnie rozbawiemi.:
- Nikczemni. - Harry wyprostował się na krześle. W jego głosie wyczuwało się zdziwienie.:- Czy on właśnie z ciebie zakpił? - To rzekłszy, zaczął unosić się z krzesła, więc chwyciłam go za ramię.:
- Daj spokój. Poradziłam sobie.... J- jak zawsze z resztą..
Harry zamarł na moment w pozycji na wpół stojącej i z niedowierzaniem wpatrywał się we mnie.:
- Mam pozwolić, żeby.... żeby tez bezmózgi typ cię obrażał!?
Ściskałam go kurczowo za rękaw, czując przez materiał jego napięte mięśnie.:
- Louis Tomlinson, jak zawsze robi z siebie głupka. - oznajmiłam.:- Szkoda na niego czasu.
Wydawało się, że Harry zapomniał na chwilę o Louis'ie, dzięki Bogu, i opadł z powrotem na siedzenie. Po chwili jednak omiótł wzrokiem moją twarz, całkiem zbity z tropu.:
- Annabelle.... Nie rozumiem, dlaczego ktoś taki, jak ty pozwala, by się z niego wyśmiewano..
- Przestań, Harry.- ostrzegłam i utkwiłam wzrok w jego zielonych oczach w niemym błaganiu. "Proszę, nie wspominaj o wampirach, zaręczynach i no moim królewskim pochodzeniu. Nie przy Mindy. Nigdy."- zaklinałam go w duchu.:
- Wiem, jak sobie z tym poradzić! - wydusiłam na głos.
Chłopak poddał się, choć, z nieukrywaną niechęcią.:
- Jak sobie życzysz. Ale godzę się na to tylko ten jeden raz. Takie idiotyczne zachowanie - i to w stosunku do ciebie - więcej nie ujdzie nikomu płazem.
To oznajmiwszy, znów odchylił się na krześle, skrzyżował ramiona na piersi i spojrzał na drzwi, w których właśnie zniknęli Louis i Faith. Wpatrywał się w nie z taką intensywnością, jakby próbował zwabić ich z powrotem i stawić im czoło. Jego wzrok był tak przerażający, że nawet Mindy zamilkła, chyba po raz pierwszy w życiu. Skończyliśmy lunch w milczeniu. Harry nie tknął niczego ze swojej tacy. Od czasu do czasu sięgał tylko po koktajl bananowy, ani na moment nie odrywając wzroku od drzwi. Kiedy wychodziliśmy ze stołówki, wyrzucił kubek do pojemnika.:
- Mam nadzieję, że kiedyś skopie Louis'owi tyłek. - szepnęła mi Mindy do ucha, opróżniając swoją tacę.:
- To wcale nie żarty. Harry wyglądał, jakby był gotów dla ciebie zabić.
Słowa Mindy zabrzmiały niemal romantycznie. Ja też dostrzegłam ten błysk w oku Harry'ego, a w jego napiętych mięśniach wyraźnie czułam ledwie powstrzymywany gniew.

Mamy kolejny! Zapraszam do komentowania i gwiazdkowaniaa, ponieważ to daje niezłego kopa :)

Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz