Znalazłam się w dziwnym miejscu. Było opustoszałe, pozbawione życia, wymarłe. Szłam wzdłuż drogi, co przypominał chodnik. Otaczały mnie majestatyczne budowle, które rzucały nienaturalne cienie. Niepokojący labirynt dróg zdawał się nie mieć końca. W końcu jednak dotarłam do rozległego placu. Na środku wznosił się posąg, przedstawiający wampira karmiącego się kobietą!
- Nawet w koszmarze mam z nimi do czynienie..
We frontach budowli zauważyłam znieruchomiałe zegary, które stale wskazywały południe. Głuche milczenie sprawiało, że słyszałam bicie własnego serca.
Nie powinno Cię tu być, Lily...
- Kto tu jest?!
Odwróciłam się, ale nikogo za mną nie było. Nagle zegary oszalały, wskazówki kręciły się w niewłaściwym kierunku, ziemia zadrżała i usłyszałam przeraźliwy hałas. Spomiędzy budynków wyjechał rozpędzony pociąg, który jechał prosto na mnie. Znieruchomiałam. Stałam tam oniemiała ze strachu, czekając na śmierć. Zamknęłam oczy.:
- Kiedy mnie to przejedzie? - zapytałam samą siebie i otworzyłam oczy. Po wymarłym mieście i pociągu nie było śladu. Teraz znajdowałam się w swojej sypialni.:
- Śnił ci się koszmar, Aniele?
- Mam je od jakiś trzech miesięcy, Harry. I są dziwnie realistycznie... - odpowiedziałam, a po chwili zaczęłam płakać.:
- A skąd wiesz, że już nie śnisz?
- N- Nie.. - zapytałam przecierając oczy.:
- Nie możemy być razem. - powiedział nagle, po czym w ekspresowym tempie znalazł się naprzeciwko mnie.:
- Chyba sobie ze mnie żartujesz! - krzyknęłam.:- Po tym wszystkim co wycierpieliśmy! My się kochamy, do cholery! - poczułam pod powiekami łzy. Proszę, niech to będzie koszmar!
- Wątpię, żeby moja rodzina zaakceptowała mój związek z takim dzieckiem, jak ty.
- Od kiedy patrzysz na opinię innych? Cieszyliby się naszym szczęściem. Dalibyśmy pokój waszej rasie. Czy nie tego chcesz? Podczas najbliżej kolacji oznajmię rodzicom, że przyjmuję twoje oświadczyny. - powiedziałam, patrząc Harry'emu prosto w oczy. Tego się nie spodziewał. Myślał, że pozwolę na wojnę, a co najważniejsze na śmierć niewinnych ludzi.
- Posłuchaj, Ptaszyno. Tu już nie chodzi o pakt. Jeśli chociaż w najmniejszym stopniu okazywał bym wobec ciebie jakieś uczucia, Rasa Ludzka przestanie istnieć.
Nie. Błagam, tylko nie to!
- O czym ty... - zaczęłam poruszona, lecz mi przerwał.:
- Widziałaś pociąg, prawda? Rozbił się. Straszne, prawda? I to niewyobrażalne, ale wiesz, 200 ofiar śmiertelnych to, jak dla mnie za mało. Tyle krwi się zmarnowało. - kontynuował, patrząc to na mnie, to na moje usta. Nie miałam o tym pojęcia, ale przecież wypadki się zdarzają, codziennie ktoś umiera potrącony przez samochód na ruchliwej ulicy, ludzie giną, zabijają się, odchodzą w zapomnienie. Takie jest życie, kolej rzeczy.:
CZYTASZ
Promises h.s
Fiksi Penggemar"Pamiętajcie, dziewczęta , młody wampir jest z natury drapieżnikiem. Niektórzy chłopcy mogą dostrzegać w was nie tylko obiekt romantycznych uniesień, lecz także ofiarę..." Dorastanie nieumarłych.