00:00

147 6 9
                                    


- Annabelle ?

Otworzyłam oczy. Byłam w obcym mi pokoju. Leżałam w  ogromnym łóżku, w ciemności, a obok mnie ktoś stał. Usiadłam w łóżku. Poczułam przeszywający  ból, jakby mi ktoś kołek  wbił  w brzuch, dokładnie w miejscu, gdzie został umieszczony.. sztylet!  Jęknęłam cicho. Tak bardzo bolało i chyba nie chciało przestać. Po omacku szukałam włącznika światła. ^^ Ktoś inny włączył je za mnie. Zaczęłam krzyczeć, ale oczywiście powstrzymała mnie silna dłoń, która przykryła moje usta i pchnęła mnie z powrotem na poduszkę.:

- Nie krzyk, proszę. - powiedział Matthew, gdy zaczęłam wić się pod nim. Rozpoznawczy go, uspokoiłam się na tyle, by mógł cofnąć dłoń.:

- Musimy porozmawiać. 

Poczułam dreszcze grozy na jego widok. Przyszedł do mnie... Po chwili jednak  stanęły mi przed oczami wydarzenia z poprzedniego wieczoru. Znów usiadłam i osłoniłam się kołdrą.:

- C..co.. - zaczęłam , a On przycupnął nieproszony na brzegu łóżka i opierając łokcie na kolanach, zatopił twarz w dłoniach.  Wciąż miał na sobie płaszcz, ale już rozpięty. Koszula była wyciągnięta i pognieciona.:

- Możesz jaśniej? Dlaczego ja wciąż żyję?! - Zapytałam w pośpiechu, jakbym miała zaraz za nie zostać ukarana. Obrócił się, a jego spojrzenie złagodniało.:

- Moje zachowanie tamtego wieczoru... to , co prawie uczyniłem... - zaczął, wyraźnie nieszczęśliwy.: - Nie wiem co we mnie wstąpiło. Nie potrafię nawet prosić Cię o wybaczenie...

Wszystko w jego "przeprosinach" było sztuczne i zadawało mi ogromny ból. Czy On próbuje się do mnie zbliżyć?  Nie wiedział  "co w niego wstąpiło?!", że zabił  moich rodziców?

Matthew westchnął ciężko, właściwie interpretując moje milczenie.:

- Nie wierzysz mi, prawda? 

- Nie!

- Zdrowiejesz w oczach...

- Daję sobie radę. 

Mój oschły ton najwyraźniej go rozbawił.:

- Ach Aniele, masz rację. - Zamilkł na moment.:- Myślałem, że będziesz miała trochę więcej do powiedzenia. 

- A niby co? - Zamierzałam go zbyć, ale nagle słowa zaczęły same płynąć.:- Miesiącami prześladujesz mnie we śnie, a kiedy w końcu udaje ci się mnie przekonać,  że jesteś po mojej stronie, kiedy zaczynam tobie ufać, Ty po prostu zjawiasz się u moich drzwi i zabijasz mi rodziców! To takie typowe...

- Naprawdę? Ufasz mi? - zapytał z nutką niedowierzania w głosie.:

- Ufałam, Matthew. Ufałam. Przez chwilę. - odparłam zmęczona. Gorycz nagle uleciała, ustępując miejsce smutkowi.:- Teraz to wszystko nie ma znaczenia. Jest złym snem , z którego chcę się obudzić. 

Matthew przetarł zmęczone oczy.:

- Och, Aniele...Nie myśl, że na podstawie moich słów i czynów poznasz prawdę o mnie. - zaczął zagadkowym tonem.:- Czasem.. czasem ja sam jej nie znam. Jeśli wydaje ci się , że kłamię, to znaczy, że nieźle namieszałem. - Pochylił się i złożył dłonie.:

- Cholera..

-  Masz rozdwojenie jaśni. 

Chłopak spojrzał na mnie, w jego oczach dostrzegłam ból.:- Nigdy nie zrozumiesz, czym jest pokusa bycia tobą. 

Prychnęłam niemal.:- Mną? Mówisz o byciu mną ?

- O byciu człowiekiem! Na miłość boską! 

- Zawsze mi powtarzałeś, że bycie człowiekiem jest takie ograniczone... 

Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz