Następny dzień zleciał zbyt szybko. Zrobiło się bardzo późni, co jakiś czas któreś z nas ziewało lub przecierało zmęczone oczy. Harry cały wieczór spoglądał w moją stronę. Wiem, że nie był w stanie pojąć, że nie jestem już zwykłym człowiekiem... Ba! Nawet nie jestem wampirem. Więc kim jestem? Doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że mamy kłopoty, ale najnormalniej w świecie miałam inne problemy. Kiedy już w końcu przyznałam się co mi dolega. Harry, jako jedyny zaczął poszukiwać rozwiązania. Każdą wolną chwilę spędzał w bibliotece ojca. Zaczynał mieć wyrzuty sumienia, że jeszcze trzy miesiące temu każdy wolny dzień spędzał w towarzystwie Faith. Na samą myśl o tym ile zmarnował cennego czasu łzy zbierały się w kącikach jego oczy. Widziałam to. To smutne, że doceniasz coś dopiero, gdy to powoli tracisz. Czy wmawiał sobie, że da radę mi pomóc? Tego nie wiem, ale widząc go takiego przygnębionego, aż serce pęka.:
- Co jest Annabelle?. - usłyszałam czyiś ciepły głos. Rozejrzałam się do około i dostrzegłam, że chłopak już nie siedział przed komputerem, tylko stał opierając się o ścianę.:
- Zamyśliłam się...
- Idź się już położyć. - poprosił, nawet na mnie nie zerkając.
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, tak naprawdę nie chciało mi się spać. Chciałam pomóc. Nie znalazła bym żadnego pretekstu by mu się sprzeciwić, więc wstałam i wolnym krokiem opuściłam bibliotekę. W swoim pokoju długo przewracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Jedynie o czym teraz mogę myśleć to fakt, że Harry jest za ścianą. Zacisnęłam nerwowo palce na pościeli nie wiedząc, co ze sobą począć. Czy w takim momencie jest odpowiednia pora na to by wyznać...? Kiedy przekroczył próg naszego domu. Był pierwszym, na którego zwróciłam uwagę, w wyniku czego poczułam się wyjątkowa. Drżącymi dłońmi zadarłam kołdrę i wstałam z łóżka, po kilku sekundach znów stałam z dłonią na klamce przed drzwiami biblioteki. Nie zapukałam tylko od razu wpakowałam się do środka. Tak, jak przypuszczałam. Harry nadal poszukiwał rozwiązania. Podeszłam do biurka i usiadłam na jego krawędzi.:
- Nie mogłam zasnąć, wiedząc, że ciągle tu siedzisz. - wyznałam zgodnie z prawdą.:
- Siedząc tu w niczym mi nie pomożesz, Ptaszyno. - odpowiedział Styles, przysiadając się obok mnie. Po kilku minutach krępującej ciszy odważyłam się odezwać.:
- Nie można mi pomóc...
- Można, tylko potrzebuję więcej czasu. - pocieszał chłopak.:
- Myślisz, że między nami coś się zmieniło? - zapytałam.:
- A co się zmieniło? - Harry westchnął i przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w szyję chłopaka. Było mi dobrze, ale wiedziałam, że muszę się pożegnać. :
- Nawet nie myśl o ucieczce, Aniele. - wyszeptał Harry do mojego ucha, a po chwili zaczął głaskać mnie po głowie. W tamtej chwili chciałam ogromną ochotę go pocałować. Ostatni pocałunek.. Nie bałam się niczego...
- To zbyt ryzykowne , Harry...
- Naprawdę? Daj spokój, robiłem gorsze rzeczy.. - próbował mnie przekonywać, choć w głębi duszy obydwoje wiedzieliśmy, że bez pozwolenia Starszej Rady nie możemy nic zrobić.:
- Nie chcę żeby coś ci się stało, żebyś w jakimś stopniu się zmienił.. - zaczęłam wymieniać.:
- Annabelle. Nic takiego się nie stanie, a wiesz dlaczego? - spytał szeptem, a jego ciepły oddech przyjemnie łaskotał moją skórę. Poczułam się dziwnie skrępowana tą sytuacją. Świetnie wiedziałam, że przyjście do Harry'ego będzie ogromnym błędem. Zamiast zakończyć wszystko tu i teraz , pogrążam się coraz bardziej. Odsunęłam się lekko od chłopaka i uśmiechnęłam, by nie domyślił się o moim przygnębiającym nastroju.:
- Jednak pójdę się położyć. - powiedziałam i wstałam z biurka. Ze wszystkich sił starałam się nie patrzeć w jego stronę, bo wtedy z pewnością bym się rozpłakała.:
- Nie idź. - usłyszałam, ale zignorowałam prośbę.
Wyszłam na zewnątrz by jak najszybciej znaleźć się , jak najdalej stąd. W swoim pokoju ubrałam pospiesznie wygodne ciuchy i usiadłam na łóżku. Nie mogłam opanować drżenia dłoni. Chciałam uciekać. Złapałam za komórkę i zadzwoniłam po taksówkę.:
- Nie ma innego wyjścia... Muszę jechać do Rady...
Miałam do wyboru kilka opcji, jednak żadna nie była wystarczająco dobra. Jutro mnie już tu nie będzie i przestanę być zagrożeniem.
Wyszłam z pokoju, spojrzawszy na zegar, wskazujący 5 minut do przyjazdu taksówki.:
- Muszę... - zaczęłam, gdy przechodziłam obok biblioteki. To wydaje się śmieszne. Dopiero przy drzwiach wyjściowych nałożyłam na siebie kurtkę i buty, w momencie, gdy otwierałam drzwi usłyszałam kroki na schodach i prze jedną chwilę nawet przeraziłam się, że obudziłam rodziców.:
- Lily?
- Kurde! - Zacisnęłam wargi i przymknęłam oczy. Doskonale znałam ten kojący głos. Odwróciłam się w jego stronę i kolejny raz tego wieczoru na moich ustach zagościł fałszywy uśmiech.:
- Wychodzisz czy uciekasz? - zapytał unosząc jedną brew do góry.:
- Chciałam się przewietrzyć..
- O tej porze?
- Chyba nie myślisz, że chciałam kogoś zabić? - Odwróciłam kłamstwo w żart, co zawsze przychodziło mi to łatwo, jednak Harry nigdy nie dał się nabrać, tak samo było i tym razem.:
- Co się dzieje?
- Co by się miało dziać Harry, muszę iść i tyle.
Chłopak westchnął zrezygnowany i pokręcił głową.:
- Wiesz, że znam cię doskonale. - przypomniał mi .: - I nie dam się nabrać. Zwłaszcza, kiedy wiem, że to, co mówisz jest kłamstwem. Myślisz, że jestem taki głupi? Że odpuszczę zwłaszcza teraz, kiedy mogę cię stracić?
- Nie, Harry... - wyszeptałam cicho. Po chwili poczułam ramiona, które ściągnęły mi kurtkę, ale ja sama nie spojrzałam mu w oczy. Za bardzo się bałam jego przeszywającego wzroku. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojej sypialni. Gdy byliśmy już w środku Harry rozsunął suwak mojej bluzy i ściągnął ją. W jednej sekundzie zapomniałam totalnie, jak się oddycha. Ręce Styles'a właśnie zsuwały z moich bioder wygodne spodnie dresowe.:
- Ściągnij buty i chodź do łóżka.
Spełniłam jego prośbę i minutę później oboje leżeliśmy pod kołdrą. Bałam się odezwać i powiedzieć dlaczego i po co chciałam wyjść. Harry był tuż obok i w tej chwili nic nie mogło się liczyć.:
- Wiem, że chciałaś sama jechać do Rady. Tylko jedno pytanie nasuwa mi się na myśl, Ptaszyno. Dlaczego?
- Ja..aa
- Porozmawiamy sobie jutro.
Gdy zasypiałam mogłam przysiąść, że czułam miękkie wargi chłopaka na swoich i te słowa, które jego kojący głos szeptał wprost do mego ucha: "kocham cię , ale i tak jutro musimy poważnie porozmawiać."
Naprawdę pragnęłam, by to wszystko się nie wydarzyło. By znów być sobą. A może to jednak jeden z tych snów, w których kreuję swoją przyszłość?
...........................................................................................
Byłabym wdzięczna za każdy komentarz lub gwiazdkę z góry :)
CZYTASZ
Promises h.s
Fanfiction"Pamiętajcie, dziewczęta , młody wampir jest z natury drapieżnikiem. Niektórzy chłopcy mogą dostrzegać w was nie tylko obiekt romantycznych uniesień, lecz także ofiarę..." Dorastanie nieumarłych.