Lunch.

2.2K 114 8
                                    

- JUTRO BĘDZIESZ ZDANY NA SIEBIE, mimo próśb mamy, bym pomogła ci się zaadaptować. - ostrzegłam Harry'ego, gdy tylko przekroczyliśmy próg stołówki, ustawiając się w kolejce.:
- Do tej pory powineneś już wiedzieć co i jak.
- Serio, skarbie? - odparł Harry, popychając tacę jednym palcem, jakby była skażona.:
- Ustawia się ludzi w kolejkach i niemiłosiernie długo się czeka, a na dodatek nie ma tego co lubię.
- Wybierz coś! - jęknęłam, sięgając po kanapkę.:- Ten mielony burger sloppy joe nie jest zły.
Harry powstrzymał mnie, mocno zaciskając wokół mojego nadgarstka palce. Były przeraźliwie silne i... zimne.:
- Annabelle, czy to mięso?
- Rodzice nie muszą wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w szkole. I niech tak zostanie. - ostrzegłam, wyrywając się z jego uścisku i popychając tacę. Potem rozmasowałam sobie nadgarstek, żeby trochę go ogrzać.:
- Nic im nie mów, a zwłaszcza ojcu.
- Cóż z ciebie za buntowniczka. - Harry uśmiechnął się zadziornie.:- Pochwalam.
- Naprawdę mam cię dość....
- Oczywiście. - Brunet zignorował burgera, ale za to wziął frytki.:- Ale i tak wiem, że mnie pragniesz tak samo,jak ja ciebie.
- A skąd masz to picie? - zapytałam, wskazując na jego tacę, na której stał ogromny kubek zdobiony logo Bananas King.:- Wiesz, że nie można wnosić....
- Kochanie, zasady są po to by je łamać. - westchnął Harry, uniósł kubek i pociągnął łyk z grubej słomki. W górę popłynął żółty, gęsty płym.:- Zostanie po lekcjach nie odstraszy mnie od przyjemności zasmakowania koktajlu bananowego. Mimo, że jestem uzależony od ciebie, obawiam się, że to mnie uwięziło.
- Powinieneś  to wyrzucić. - powiedziałam i sięgnęłam po kubek.:- Serio, jeśli cię z tym przyłapią....
- Ani się waż. Radziłbym ci tego nie rozlać. - Harry zabrał napój, zanim zdążyłam go dotknąć. Zergnęłam na jego twarz, niepewna, co miał na myśli. W zielonych oczach tliły się figlarne ogniki.:
- No, chodź. - ponagliłam, sięgając po frytki.:- Hamujemy kolejkę. Zapłacimy, jeśli nie chcesz niczego więcej.
Zanieśliśmy nasze tace do kasy i kiedy zaczęłam grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu pieniędzy, Harry wyciągnął portfel i otworzył go.:
- Zapłacę, Miłości.
- Nie ma mowy. - Zlokalizowałam w kieszenu kilka zwiniętych funtów, ale chłopak okazał się szybszy. Wręczył pani w kasie banknot dwudziestofuntowy.:
- Reszty nie trzeba. - uśmiechnął się do niej, zgarniając dłonię niesforne loki do góry. Po chwili uniósł  obie nasze tace.:
- Ale... - pani w kasie zaczęła protestować.:
- On się jeszcze... - zaczęłam, po czym zwróciłam się do Harry'ego.:- Lunch kosztował jakieś 8 funtów. Nic więcej.
Zmarszczył brwi.:
- Naprawdę uważasz, że nie pamiętam kurs waluty w Anglii? Kochanie, ja się tu wychowałem.
Kasjerka wciąż trzymała resztę na wyciągniętej dłoni, spoglądając na naszą dwójkę niepewnie.:
- Oddam mu ją później. - odezwała się w końcu i schowała gotówkę.:
- Spójrz, tam jest Melinda. - zauważył Harry, wskazując tacami trzymanymi w dłoniach.:- Macha do nas trochę histerycznie. Jest dość... ożywiona, nie sądzisz?

I mamy kolejny rozdział :) A teraz, jak wam się podoba nowa okładka? Wielkie podziękowania autorce Perfstyles :* Do zobaczenia!

Promises   h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz