#3 Przygotowania do wyjazdu

327 28 2
                                    

Rockford, trzy dni przed wylotem

-... mhm... Jeden pokój, dwa łóżka... - mruczała przez słuchawkę zamyślona kobieta. W tle słychać było szeleszczenie gazety oraz odgłosy mycia naczyń. - Dorosła kobieta z dzieckiem... Tak, tak... Ale wie pani, że to nie jest w centrum? Tutaj dojeżdżają już tylko taksówki. Najbliższa linia autobusowa jest ponad kilometr stąd.

- Zależy nam na spokojnym, cichym noclegu. – oznajmiłam. – Odległość od centrum to rzecz drugorzędna.

- Termin na dwa dni po Igrzyskach, zgadza się?

- Owszem. Skontaktuję się z panią, jak tylko dotrzemy do Harranu.

- Na jakie nazwisko ma być rezerwacja?

- Conte.

- C-O-N-T-E. Mhm... - Słychać było jak kobieta pospiesznie przekręca kartki. – W razie co jest jeszcze wolne mieszkanie w bloku nieopodal, numer 293. Widok na cały Harran, jedenaste piętro. Lepsze widoki, lepsza lokalizacja, ale nie otrzymałam jeszcze zaliczki od najemcy, a termin mam do jutra. Mogę wynająć paniom po niższej cenie.

- Uzgodnimy na miejscu. – wtrąciłam.

- Super. Zaliczkę, jeśli można, proszę wpłacić od razu po przyjeździe. Umówimy się telefonicznie.

- Nie ma problemu, dziękuję.

- Życzę paniom miłej podróży, do zobaczenia! – mruknęła kobieta po czym się rozłączyła.

Odłożyłam telefon, po czym spojrzałam jeszcze raz w laptop – nie sądziłam, że zorganizowanie takiego wyjazdu może być aż tak męczące. Jak nic mogłabym napisać w sobie w CV „doświadczenie w organizacji wycieczek, oraz pracy sekretarki"

Pierwotne plany uległy zmianom. Ponieważ tuż po zakupie biletów, algorytm przeglądarki podpowiadał mi co rusz nowe atrakcje w Harranie, postanowiłyśmy zakwaterować się tam na trzy tygodnie. Z racji, że Waltersowie pokrywali koszty transportu i hotelu, a ja miałam ponad dwa i pół tysiąca dolarów, mogłyśmy pozwolić sobie na kompleksowy wypoczynek

Z powodu nadmiaru dat, połączeń i spraw do załatwienia, mój notes oblegały setki ulotek, karteczek i informacji. Całe szczęście zawsze lubiłam wyróżniać się z tłumu – toteż wszystkie rubryki i strony w notesie, a dokładniej zeszycie – tworzyłam sama. Był to świetny sposób na organizacje, a przy okazji na uwolnienie artystycznej duszy, jeśli można tak nazwać moje proste rysunki. Na sprawy związane z wyjazdem poświęciłam trzy kartki mojego cennego zeszytu wielkości B5. A ten dzień, niestety, zapowiadał się na dość pracowity.

Po uzupełnieniu notatek zbiegłam na dół, żeby coś zjeść. Przywitałam się z Sophią, po czym zrobiłam sobie śniadanie, z którym następnie zawędrowałam do salonu.

- Znowu to? – podsumowała dziewczynka siadając obok

- Lubię ten serial. – mruknęłam nie odrywając wzroku od telewizora. – A ty przypadkiem nie miałaś dzisiaj jechać do dentysty?

- O cholera! To już dzisiaj?

- No raczej. – powiedziałam z pełną buzią – Nie będziemy na drugim końcu świata szukać osoby, która usunie ci kamień z zębów.

- Musimy dzisiaj...? – jęknęła. – Kamień to nie próchnica...

- Tak. Nie będzie nas przez prawie miesiąc w domu. Poza tym już trochę za późno na odwoływanie wizyty.

Sophia skrzywiła się, po czym przeciągnęła się na kanapie.

- Idź lepiej do łazienki. – szturchnęłam ją lekko w nogę, po czym wstałam odnieść naczynia do kuchni.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz