*#19 Człowiek nazywany diabłem.

197 19 0
                                    

Ocknęłam się w ciemnym pomieszczeniu z mrugającą jarzeniówką. Po mojej lewej, jak i prawej stronie stali ludzie Raisa. Poznałam ich bez większego problemu, gdyż mieli na sobie charakterystyczne stroje. Przetarłam policzek, po którym spływały kropelki krwi, wydostające się z rany na głowie. Wciąż jednak nie wiedziałam, gdzie jestem.

Po chwili zauważyłam mężczyznę opartego o ścianę. Wyraźnie badał mnie wzrokiem. Był dobrze zbudowany, miał czarne, krótko wystrzyżone włosy, piwne oczy oraz zarost. Ubrany był w czarną marynarkę z bordowym wykończeniem, która odsłaniała wytatuowany brzuch, atramentowe spodnie oraz ciemne, skórzane buty. Na prawej ręce prócz zegarka widniał zakrwawiony, częściowo ukryty pod podwiniętym rękawem bandaż. Nie minęło kilka minut, a jego badawczy wzrok spotkał się z moim, nie mniej zaciekawionym spojrzeniem.

- Na nogi z nią. - Rozkazał, a dwóch stojących obok panów chwyciło mnie za ramiona i podniosło w górę.
- Zobaczymy, czy byłaś warta tych 20000 dolarów. - Mówił podchodząc do mnie.
- Co? O czym ty do jasnej pały mówisz? - Odparłam dość agresywnie, na co dwóch tych samych kolesi chwyciło mnie niedelikatnie i podniosło na wysokość własnych oczu.
- Licz się ze słowami, inaczej zakończysz swój pobyt tutaj, jak twoja rudowłosa koleżanka.
- Jessie? Co ty jej zrobiłeś? - Krzyknęłam szarpiąc się, na co oni rzucili mną o ziemię i przeładowali karabiny.
- Tak samo ruda, jak ty. Jednak tamta wolała się targować. Malinson załatwiła ją bez większych przeszkód.
- Ty bydlaku! - Wykrzyczałam.

Czarnowłosy mężczyzna podbiegł do mnie, chwycił za kołnierzyk bluzki i przytwierdził do ściany.

- Nie jesteśmy na "ty".
- Więc? Jak mam się do PANA zwracać? - Odparłam arogancko.
- Mów mi Rais. - Wycedził, po czym mnie puścił.

Przeszły mnie ciarki, niestety on to zauważył.

- Boisz się? Chyba wiesz, co spotkało twoją przyjaciółkę, a co może spotkać ciebie. Współpracuj z nami, a nie będziesz miała podstaw do obaw.
- Nie jestem na sprzedaż.
- Ale twoje życie jest dla ciebie, niczym złoto... warte każdej ceny.
- Jasne... zabij mnie z satysfakcją.
- Wolałbym patrzeć, jak walczysz o życie. Co to za przyjemność kogoś bezpodstawnie zabić? Hmm? Żadna!

W tej samej chwili do pomieszczenia z impetem wbiegła Rivera.

- Miało być 30000, a jest 20000. Gdzie moja kasa?!

Rais wskazał ręką na mnie i zrobił kilka kroków do tyłu, po czym oparł się plecami o ścianę.

- Och, widzę, że się przebudziłaś. - Powiedziała
- Szmata. - Burknęłam, tym razem bez żadnych wyrzutów sumienia.
- Nie podziękujesz mi? Będziesz miała okazję sprawdzić swoje umiejętności przetrwania w świecie zombie. Niedawno ochoczo z nimi walczyłaś.

Nic nie mówiłam.

- Mowa jest srebrem, a milczenie złotem, lecz w twoim przypadku wszystko sprowadza się do jednego...
- Mogę ją zabić? - Szepnęłam do jednego z żołnierzy Raisa stojących koło mnie, na co on o dziwo podsunął mi karabin.
- Nie chcesz mi nic powiedzieć? - Zapytała ironicznie Rivera.
- Chcę. - Odparłam biorąc od mężczyzny broń. - Szmaty, powinny być tam gdzie jest ich miejsce... - Po tych słowach wyjęłam zza pleców i przeładowałam niedawno nabytego kałacha, następnie posłałam kilka pocisków w stronę kobiety. Naboje przeszywały jej klatkę piersiową, brzuch głowę i nogi. - A jak już któraś wyjdzie, to powinna zginąć. - Dodałam, gdy wystrzelałam już całą amunicję w ciało Rivery. Oddałam żołnierzowi broń z krótkim, zwięzłym "dziękuje". Rais patrzył na mnie z podziwem, podczas gdy jego ludzie napełniali karabiny pociskami i czekali na jego rozkaz zabicia mnie.

-Malinson miała rację, waleczna z ciebie Wilczyca. - Odparł po chwili. Odruchowo spojrzałam na moją koszulkę.
- Miło było, ale ja będę już iść. - Rzuciłam, po czym odwróciłam się w stronę drzwi. Jeden z ludzi Raisa mnie w tym czasie popchnął, a ja wywinęłam orła prosto na betonową podłogę. Zdążyłam się odwrócić na plecy, po czym zobaczyłam nad sobą Raisa. Złapał mnie za bluzkę i podniósł.
- Będzie koniec wtedy, kiedy JA powiem. - Odparł.

Zamknęłam oczy, żeby oszczędzić sobie widoku krwi, która cały ten czas leniwie wypływała z rany na głowie. Czekałam.

- Dobra, zabierzcie ją, zanim mi się tu wykrwawi. - Powiedział, a ja jak na komendę otworzyłam oczy i nieświadomie patrzyłam w jego piwne tęczówki. Czułam, że żywa już stąd nie wyjdę.

Rais puścił mnie, a następnie wytarł sobie ręce o ścierkę i wyszedł. Żołnierze zaczęli wyciągać ciało Rivery z pomieszczenia. Skorzystałam z okazji i usiadłam pod ścianą. Otarłam sobie twarz z krwi, jednak to nie powstrzymało jej wylewu.

Chwilę później podszedł do mnie człowiek Raisa i uderzył mnie kałachem w głowę, niczym Rivera jakiś czas temu. Ponownie przed oczami zagościł mrok, ale mimo to czułam przeszywający ból w okolicach skroni.

I jak?
Mam nadzieje że się podobało :) dziękuje wam za przeczytanie, trzymajcie się, no i cześć!
Youtube'owo, ale coż...
Miłego dnia 💜

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz