*#13 Zabawa z antenami

231 19 7
                                    

W mediach fragment gameplayu Tivolta
Miłego czytania =^♢^=

- Idziemy? - Zapytał zniecierpliwiony Nick.
Mike spojrzał na mnie.
- Możemy iść. - Burknęłam wstając, a następnie obtrzepałam spodnie z pyłu. Zachowywałam się jak naburmuszona księżniczka, ale nie mogłam powstrzymać gniewu. Byłam głodna, zmęczona i chciało mi się pić.

W momencie gdy byliśmy już poza podwórkiem podszedł do mnie Mike.
- Też jestem zmęczony, ale im szybciej to załatwimy, tym lepiej. - Szepnął, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Jak dotąd nie było tego po nim widać.

Pobiegliśmy w kierunku anteny, z ktorej - jak twierdził Mike - zasięg będzie za słaby. Cały ten czas nie odzywaliśmy się do siebie, jak nigdy.

Przez chwilę wydawało mi się, że świat ucichł. Po raz pierwszy idąc nie napotkaliśmy ani jedego zombiaka. Zupełnie jakby wszystko w jednej chwili postanowiło się wyciszyć. Żaden liść nie szeleścił, żadna puszka nie turlała się po ziemi, żaden wiral się nie wydzierał...
Nie slyszałam nawet własnych kroków...

- Seth! Seth! - Usłyszałam po chwili głos Nicka.
- Sethana obudź się! - Krzyknął Mike.
Otworzyłam oczy, choć nie pamiętałam, abym je zamykała.
- Nareszcie. Przebudziłaś się. - Powiedział Ivan.

Spojrzałam na nich. Leżałam na ziemi głową oparta o czyjąś bluzę. Wokół siedzieli Mike, Nick i Ivan. Obok mojej ręki stała butelka z wodą.

- Gdzie jesteśmy? - Zapytałam.
- Przy drugiej antenie. - odparł Mike. -W drodze do pierwszej zemdlałaś. Nick został z tobą, podczas gdy Ja i Ivan poszliśmy zobaczyć, czy coś z tym ustrojstwem zdziałamy. Niestety moje przewidywania okazały się słuszne.
- Skąd wiesz? Byłeś w bazie?
- Zdziwisz się, ale tak. Byłem. Zasięg był bardzo słaby, nie mogłem zrozumieć ani jednego słowa. Po moim powrocie odłączyliśmy zasilanie i zabraliśmy kilka elementów. - Wtedy Mike pokazał mi swój plecak po brzegi wypchany elektronicznyn confetti.
- Okey. Łapię, ale w jaki sposób ja znalazłam sie tutaj?
- Zamiosłem cię. - Odpowiedział chamsko się uśmiechając.
- Taa jasne. - Zaczęłam sarkastycznie. - Wziąłeś mnie na barana i galopowałeś ze mną aż do tej anteny.
- Prawie. Przeniosłem cię tak jak się niesie pannę młodą, wiesz o co chodzi.
- Kpisz sobie? - Powiedziałam nieco zirytowana.
- Nie. Jestem bardzo poważny. - Powiedział, a perfidny uśmiech nie schodził z jego twarzy.

Postanowiłam zakończyć tą rozmowę milcząc. Chwiejnie wstałam, po czym napiłam się trochę wody z butelki.

- Która jest godzina? - Zapytałam.
- Około piętnastej. - Odpowiedział Ivan.
- Masz siłę na wspinaczkę? - Spytał Nick.
- Myślę, że dam radę.
- Więc? Na co czekamy? Chodźmy! - Zawołał Ivan.
Panowie wybiegli, ja natomiast nie spieszyłam się z wyjściem.

Antena rzeczywiście była wyższa od poprzedniej. U stóp konstrukcji była drabina otoczona siatką, którą poprzedzał metalowy właz zamknięty na kłódkę i obwiązany grubym, żelaznym łańcuchem. Na szczęście konstruktorzy zadbali o szerokie belki owinięte żółtą taśmą w czarne pasy. Wspinaczka po nich nie była trudna.

Po kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Ku naszemu zaskoczeniu zasilanie było przygotowane do włączenia. Oprócz tego był tam podest na którym znajdowały się dwa śpiwory, puszki z konserwami i trzy lampy identyczne jak te na podwórzu.

W chwili, gdy Ivan uzupełniał bezpieczniki ja zjadłam jedną konserwę. Pomimo iż była obrzydliwa, wzięłam kilka na zapas. W końcu coś trzeba jeść.

Nagle Mike wydarł się jak poparzony.
- Tu idą jacyś ludzie!!!
Ivan pospiesznie wkręcał ostatnie bezpieczniki, a my schodziliśmy na dół. Nie oglądając się na niego biegliśmy w stronę podwórka. Dwójka obcych ludzi zaczęła strzelać w naszą stronę. Nikogo nie postrzelili, za to wirale odnalazły ich w ułamku sekundy.

Po chwili wszyscy byliśmy już na podwórzu. Słońce powoli zachodziło, a na niebie rozprzestrzeniały się chmury. Zdyszeni i zmęczeni przeszliśmy spacerkiem do bazy.

Witajcie kochani!
Za mną pierwszy tydzień ferii. Iście ciekawy, ponieważ każdy dzień spędzam przed telewizorem z herbatką i kotkiem na kolanach. Niestety znajomi wyjechali a ja zostałam 😟 Wspólnie planowane ferie okazały się klapą.

Ten rozdział jest wyjątkowo króciutki, ponieważ poprzedni miał blisko dwa tysiące słów.
To tyle na dziś.
Życzę wam miłych ferii lub miłego dnia w szkole.❤

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz