*#10 Czyli... nie ma ratunku?

247 26 2
                                    

Wow!!!
Dzisiaj wchodząc na Wattpada zobaczyłam ze moja historia ma ponad 200 odsłon!!!
Nie spodziewałam sie że jest tego aż tak dużo! (Bo dla mnie to jest dużo)
Chcę wam serdecznie podziękować za to, że jesteście ze mną i mam nadzieje, iż wytrwacie do końca :P
Życzę miłego czytania =♡*♡=

- Co robisz? - Zapytałam Mike'a
- Barykaduję drzwi, zanim gryzonie przebiją się do nas.
- Ale Kniff...
- On sobie poradzi. Nie jest małą dziewczynką.
- Hej to nie fair! Jestem niska. - Fuknęłam, ale on tego niestety nie usłyszał.

Stwierdziłam że mam w dupie co zrobi z tymi drzwiami. Poszłam do pokoju, w którym dotychczas siedziałam z Sophią. Zastałam ją śpiącą. Obok siedziała zapłakana Jessica.

- Jessie, co się stało? - Zapytałam. Miałam w głowie najczarniejszy scenariusz.
- Seth... On...
- Kto?
- No... Ashton... - Powiedziała po chwili
- Co on ci zrobił?
- On... Z Riverą...
- Tak? - Bałam się każdego jej słowa.
- On powiedział, że go zdradziłam, że już nie jestem jego siostrą.
- Ale... Czemu?

Nie odpowiedziała jednak na to pytanie. Wybuchła niekontrolowanym płaczem. Powoli zaczęłam się domyślać, o co chodzi, ale nie uprzedzałam faktów. Spojrzałam na Sophię. Oddychała. Juz się bałam, że coś jej zrobili.
- Jessie, proszę nie płacz. Opowiedz mi wszystko. Na spokojnie i od początku.

- Gdy was nie było, poprosiłam Ashtona, żeby do mnie przyszedł. Rozmawialiśmy o tej całej zarazie. Potem powiedziałam mu, o tobie, że mieszkałaś blisko nas i wogóle. A on wtedy oszalał. Powiedział, że tego pożałujemy. Ty, ja i Sophia.
- Nie rozumiem.
- Widzisz, kiedyś... byliśmy z Ashtonem poszukiwani za kradzież. Dużo wtedy przeszliśmy. Był jedyną moją rodziną, a teraz... wyparł się mnie. Powiedział, że jestem suką, że poczułam się trochę bardziej bezpieczna i wkopałam nas. A potem jeszcze dodał, żebym nie zbliżała się do niego i do Rivery. Wtedy rzuciłam się jej do gardła. Rzecz jasna Ashton nas rozdzielił. Później, gdy już trochę ochłonęłam, chciałam ich przeprosić. I zobaczyłam jak on i Rivera się... - Tutaj znów wybuchła płaczem.
- Nie martw się. Niech go tylko spotkam. Straci to, czego nie umie używać.
- Nie! - Krzyknęła łapiąc mnie za rękę. - Jeśli dowie się o naszej rozmowie, zabije nas.
- Dobrze. Zachowam spokój, ale tylko dlatego, że jest z tobą spokrewniony.
- Spowinowacony. Nie uważa mnie już za siostrę...
- Wspołczuję ci, że to widziałaś. - Powiedziałam. Nawet ja nie chciałabym zobaczyć Rivery bez ciuchów.

***

Dochodziła dziesiąta. Kniffa dalej nie było. Jessica się już trochę ogarnęła, a ja zdrzemnęłam się. Ciągle zastanawiałam się, gdzie jest Kniff. Przez chwilę byłam pewna, że dopadły go zombiaki i nie wróci. Ponadto śniły mi się Liliana i Melanie, więc nie spałam zbyt długo. Przez cały ten czas pod bluzą, która służyła mi jako poduszka wciąż kisiłam pistolet i nóż, na wypadek, nieproszonych gości.

Nagle ktoś przeraźliwie zaczął dobijać się do drzwi. Wydawało mi się to dziwne, bowiem było już dość widno, co oznaczało, że nie były to koszmary.

Zainteresowana poszłam sprawdzić ci się dzieje. Wszyscy, prócz Jessie i Sophii już tam byli. Rivera i Ashton stali wtuleni w siebie.

Normalnie widząc zakochaną parę powiedziałabym "Awww... Jak słodko!" Tym czasem zbiera mi się na pawia. Swoją drogą, gdzie sraczka Rivery? Opuściła ją? Chlip, chlip. Chcę, żeby wróciła, chyba że... wcale nie było sraczki, a kanalia udawała...

Moje rozmyślania na temat choroby Rivery przerwał Mike, który to próbował otworzyć drzwi. Dał nam znak, żebyśmy byliśmy w gotowości, na wypadek, gdyby sprawcą zamieszania był zombiak.

Jednak do budynku zamiast zarażonego wpadł Kniff. Wyglądał inaczej, niż przedtem. Czarne spodnie i zgniłozieloną bluzkę z krótkim rękawem zastąpiły ciemnozielone spodnie z żółtymi plamkami, na koszuli (również ciemnozielonej w żółte plamki) miał założoną kamizelkę. Jego twarz była osłonięta ciemnozieloną kominiarką, a głowę zrobił hełm wojskowy. Jego ręce były okryte białym materiałem podobnym do bandaża, ale nie miał żadnych ran. Jedyne co się nie zmieniło to jego broń. Wciąż miał tę samą maczetę.

- Kniff... Co się stało? - Zapytała Bridget.
- Byłem tam. Za dwa dni będzie pierwszy zrzut.
- Jaki zrzut? - Zapytała Rivera.
- Z żywnością, medykamentami i co najważniejsze z Antyzyną.
- Umm... a co to jest Antyzyna? - Zapytałam Kniffa.
- To lek, który ma opóźnić działanie wirusa. Niestety trzeba go wielokrotnie przyjmować. Jedna dawka nie wystarczy na długo.
- Więc... ta cała Antyzyna nie uleczy wirusa? Nie ma na to innego leku?
- Obawiam się, że jeszcze nie. - Westchnął Kniff. Zaczęłam się zastanawiać, skąd on to wszystko wie?
- Kniff, mogę cię prosić na chwilę? - Zapytał Mike.
Czarnoskóry skinął głową na znak, że się zgadza. Poszli do pokoju obrad i (jak nigdy) zamknęli za sobą drzwi. Zaraz po tym pod drzwiami ustawili się Nick, Bridget, Ivan, Ashton i Suka. Spojrzałam na nich ze zdziwieniem. Bridget widząc to dała mi znak, żebym również podeszła.

Nie trzeba było się bardzo przysłuchiwać, bowiem rozmawiali dość głośno.

- Czy ty już do reszty zwariowałeś? - Krzyknął Mike. Dobrze znałam ten krzyk, choćby z naszej misji z apteką.
- To nasza jedyna szansa. Może uda nam się zdobyć trochę Antyzyny.
- Kosztem własnego życia? Pojebało cię???
- Słuchaj, Mike! - Krzyknął Kniff. - Może ci się wydawać, że Antyzyna jest nam zbędna, ale lada moment ktoś jeszcze może zostać zarażony, wtedy wszyscy będziemy w dupie!
- Przecież będą zrzuty, może uda się coś zebrać...
- Tylko jakieś gówna. Bez Raisa długo nie pociągiemy. W końcu ma coś, co należy do GRE. Zatańczą, jak im zagra.
- Ale... oni mieli z tego zrobić lek.
- Żadnego leku nie będzie! - Krzyknął Kniff, uderzając ręką prawdopodobnie o stół. - Ministerstwo chce zdetonować miasto, pozbywając się przy tym wirusa. Ten "lek" to jedno wielkie kłamstwo, Mike! Żyjemy tylko dzięki plikowi, który ma Rais.
Po tych słowach usłyszeliśmy kroki Kniffa. Jak na komendę wszyscy uciekli od drzwi. To było dziecinne, ale za to jak wiele się o tym dowiedziałam.

Byłam przerażona. Nasze życie mogło się zakończyć w jednej chwili. Wybór? Jak się okazuje niewielki: umrzeć zarażonym lub zdetonowanym...

Hejka hej! Witam was serdecznie w ten czwartkowy wieczór! Za tydzień ferie♡♥ Być może uda mi się publikować więcej rozdziałów? Kto wie?

Doszłam do wniosku, że ta historia bardziej podchodzi w Fantasy, niż horror... może najwyższy czas to zmienić?

Życzę miłego piątku, który będzie jutro♡♥

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz