Zamiast ikonki - trailer z Dying Lighta:) Bo piosenka jest o bieganiu.
Szykuje się dłuższa rozkmina
Miłego czytania = ^ * ^ =Jak zwykle dzień rozpoczął się wcześnie. Wstałam około 6.30 i zaczęłam budzić Sophię. Następnie zaczęłyśmy się ubierać. Włożyłam moje ulubione, czarne legginsy, T-shirt z wilkiem i zabrałam bordową bluzę z krzesła. Wtedy zobaczyłam mój pistolet. Przypomniał mi się ten ugryziony chłopak. Zanim Sophia wyszła z łazienki zeszłam na dół hotelu i wzięłam jeden z dzienników Harrańskich. To co zobaczyłam na pierwszej stronie zabrało mi dech w piersiach.
Piętnastoletni Richard Scott jest już dwudziestą piątą ofiarą tajemniczego wirusa, który wywołuje u ludzi agresję do tego stopnia że mordują oni przechodniów. Pytanie brzmi: czy wirus przeszkodzi w igrzyskach i czy rozprzestrzeni się na większą skalę?
- Tutaj jesteś wszędzie cię szukam. Gotowa?
- Yyy... Tak, tak jestem gotowa.
- No to chodźmy!Przez cały czas myślałam o tym co pisali w gazecie. Jaki wirus ja się pytam? Czy to ma coś wspólnego ze Slumsami? Nieważne. Skupię się lepiej na igrzyskach.
Tłumy ludzi przybyły na igrzyska. Toczyła się zacięta walka między zawodnikami aż w pewnym momencie przez drzwi weszli ociężale ludzie wyglądem przypominający tego, który zaatakował nastolatka na ulicy.
- Kim są ci ludzie - Zapytałam kobiety która siedziała koło mnie.
- To nie są ludzie! To zombie! - To mówiąc wstała z miejsca i uciekła.Teraz wszyscy dostrzegli zwartą grupę zombie zmierzającą w stronę ludzi. Każdy uciekał włącznie z zawodnikami. Ja i Sophia nie zostałyśmy w tyle. Uciekłyśmy razem z naszymi plecakami. Biegłyśmy do utraty tchu. Kiedy wydawało się nam że zombie zostały w tyle jeden z nich wyskoczył z balkonu jednego z domów. Nie był jednak taki powolny jak jego poprzednicy. Biegał z prędkością zawodowego sprintera i zdecydowanie był zwinniejszy od pozostałych. Momentalnie rzucił się na Sophię i zaczął gryźć ją w rękę, którą zasłoniła twarz.
Naraz przypomniał mi się prezent od Malika. Wyciągnęłam bron z kieszeni plecaka i wycelowałam w zombiego. Kula przeszła jego głowę na wylot, a ten osunął się bezwładnie na ziemię uwalniając Sophię.
Dziewczynka patrzyła na mnie ze strachem. Prawdę mówiąc ja cała się trzęsłam na widok zakrwawionych zwłok.
Ale nie było czasu na rozpacz. Trzeba było poszukać miejsca do spania i opatrzyć Sophię. Rozejrzałyśmy się po okolicy. Wszystkie domy były drewniane i zniszczone. Po ziemi turlały się puszki. To mogło oznaczać tylko jedno - jesteśmy w Slumsach.
***
Po jakimś czasie znalazłyśmy miejsce na schronienie. Usiadłam na podłodze i zaczęłam oglądać rany Sophii
Nie byłoby źle, gdyby nie to ugryzienie. Rana podeszła ropą, a skóra zrobiła się czerwona. Sophia cały czas płakała. Widać było że się przestraszyła. Nie dziwię jej się. Nie jest codziennością że gryzą cię zombie.
- Nie martw się wyjdziesz z tego. - Próbowałam ją pocieszać. Szczerze mówiąc wątpiłam że wróci do zdrowia, ale co miałam powiedzieć? "No słuchaj pogryźli cię, zostały ci ostatnie minuty życia". Nikt nie chciałby czegoś takiego usłyszeć.
Zbliżała się noc. Z godziny na godzinę. Harran stawał się coraz straszniejszy. Oświetlone czyste miasto nijak miało się do zanieczyszczonych slumsów
Tej nocy zombie dawały do pieca! Bez przerwy tłukły się w obitą deskami szybę. Całą noc darły się i mlaskały pod oknem. Po prostu nie dawały spać. Obie siedziałyśmy w gotowości do ataku. Tylko co mogłyśmy zrobić? Miałam wprawdzie pistolet, ale strzelanie do nich mijało się z celem. A co jeśli trafiłabym na tych przyśpieszonych zombie? Jak postrzelić kilka ruchliwych stworzeń i zadbać, aby żadne z nich nie zaatakowało w między czasie ani mnie, ani Sophii? Gdybym miała petardę, albo chociaż koktajl Mołotowa...
No właśnie! Nieopodal tego domu była autostrada. Na pewno znalazłby się tam jakiś samochód z benzyną. Zerknęłam na Sophie. Dziewczynka usnęła oparta głową o ścianę. Skorzystałam z okazji i przeszłam się po domu. Dzięki Bogu miałam latarkę i mogłam bez przeszkód oświetlić sobie drogę. Zajrzałam do pokoju w którym stała lodówka. Trudno było to nazwać kuchnią. Było tam zaledwie kilka szafeczek, lodówka i stół. Otworzyłam lodówkę. Była tam pusta puszka i dwie (pełne) butelki whisky. Udałam się do następnego pokoju. Był tam roztrzaskany telewizor i poplamiona kanapa, na której leżały butelki po różnych trunkach. Obok telewizora były następne drzwi. Otworzyłam je. Moim oczom ukazał się mężczyzna z zawieszoną na szyi pętlą, która była przywiązana do sufitu. Tego pokoju nawet nie przeszukiwałam. Zamknęłam drzwi i udałam się do pomieszczenia obok, które jak się okazało było prowizoryczną łazienką. Była tam miska z brudną wodą i kilka sztuk bandaży na półce. Zabrałam je ze sobą.
- Przydadzą się - burknęłam pod nosem i powoli zaczęłam się kierować do miejsca, w którym była Sophia. Zastałam ją płaczącą.
- Co się stało? - Zapytałam na co dziewczynka wybuchła płaczem.
- Już myślałam, że mnie zostawiłaś. - Powiedziała przez łzy
- Jak mogłabym cię zostawić? Przecież jesteś moją siostrą. - Przytuliłam ją do siebie. Może i była moją przyrodnią siostrą, ale traktowałam ją jak własną rodzinę.
Po chwili gdy dziewczynka się trochę uspokoiła wyjrzałam przez otwór między deskami. Wstawał świt. Wokoło okna kręciły się zombie. Nagle usłyszałam strzał. Jeden z zombie upadł na ziemię, a reszta brnęła w kierunku miejsca, z którego ktoś strzelał. Rzecz jasna wśród powolnych umarlaków znalazło się kilka sztuk przyśpieszonych, nazwanych przeze mnie GMO. ( Genetycznie Modyfikowany Organizm, jeśli ktoś nie wie) Niektóre zombie chodziły z flakami na wierzchu, inne bez ręki, a jeszcze inne kulały na jedną nogę. Wśród zombie dostrzegłam grupkę ludzi z maczetami, nożami i karabinami. To oni byli odpowiedzialni za strzały i zabite zombie. Szli w naszym kierunku. Podbiegłam do drzwi, które wcześniej przystawiłam szafą. Zajrzałam do niej. W środku był nabity karabin policyjny.
- Co robisz? - Zapytała Sophia, na co ja podałam jej pistolet, który dostałam od Malika.
- Jeśli zobaczą karabin w ręku, to może nie zabiją nas tak szybko - powiedziałam a następnie jeszcze raz zajrzałam przez szparę. Ewidentnie zmierzali w kierunku budynku, w którym byłyśmy. Było ich ośmioro i każdy z osobna był uzbrojony po zęby.
I jak się podobało? Zapewne są błędy :P Wydaje mi się, że lepszy od poprzedniego, ale ocenę zostawiam Wam:P
Zachęcam do zostawienia komentarza, może macie dla mnie jakieś rady?
Ps. (przypomniałam sobie) jeśli kiedyś przyjdzie mi do łba narysować jakąś ikonkę i wstawić do rozdziału, to możecie mnie śmiało zlinczować jeśli będzie to kupa.(A pewnie będzie)
Widzimy się niebawem w rozdziale 6!
Miłego wieczoru♥
CZYTASZ
Stay Alive
Action[Trwa renowacja :D nowe rozdziały pojawają się okazjonalnie] Przygody młodej dziewczyny po ciężkich przejściach, która wraz z przyrodnią siostrą wyjeżdza na wakacje do Harranu. Czy poradzi sobie w obliczu zagrożeń z jakimi przyjdzie się jej zmierzyć...