*#29 Niepokonany, śmiertelnie powstrzymany...

170 19 0
                                    

"I znów ktoś z nas... i znów trup brata..."
~Dying Light.

Po drodze do portu Jade skontaktowała się z Wybawcami. Nie powiedzieli jej, ile dokładnie będzie nas kosztowała wyprawa do Sektora 0, ale obawiałyśmy się, że będzie to niemała suma. Gdy zakończyła rozmowę z nimi, byłyśmy już u bram portu.

Tym razem udało nam się wejść bez zbędnych rozmów z Gurselem. Udałyśmy się do dawnego mieszkania mojego brata, skąd wzięłam mój plecak. Wypakowałam z niego kilka niepotrzebnych pierdół typu: telefon, ładowarki, tablet Sophii, spray na komary, krem przeciwsłoneczny, przewodnik po mieście, zgniłe kanapki, dwie butelki skisłego soku pomarańczowego, sztućce itp, dzięki czemu plecak stracił na wadze.

- Mam świetny pomysł. - Powiedziała Jade.
- Zamieniam się w słuch.
- Nie wiem, ile z nas zedrą ci "Wybawcy", ale wiem, jak dostaniemy kasę. Opchniemy elektronikę. Musa chętnie to kupi.
- Musa?
- Gbur, ale interesuje się elektroniką.
- Tylko... ten tablet jest wart... może jakieś trzysta dolarów, a to i tak byłoby zdzierstwo.
- Uwierz mi, jest wart więcej, niż ci się wydaje. Chodź za mną.

Włożyłam badania Zere'a do plecaka, założyłam go na ramiona i ruszyłam za Jade. Zaprowadziła mnie do domu, który jedną ścianą stykał się z mieszkaniem Gursela. Czarnowłosa zapukała do drzwi.

- Kto tam? - Krzyknął jakiś mężczyzna.
- Mamy interes. Potrzebujemy pieniędzy. - Odparła Jade.
- Za darmo, to nawet w banku nie dają... - Burknął.
- Damy tablet, telefon i dwie ładowarki w zamian za dwadzieścia tysięcy. - Zaoferowała czarnowłosa.
- Powaliło was? Nie mam tyle. - Powiedział, po czym otworzył drzwi.

Przed nami stał łysy mężczyzna, w wieku około 60 lat. Ubrany był w szarą, wyblakłą koszulkę z krótkim rękawem, beżowy bezrękawnik i granatowe spodnie. Na głowie miał ciemnoniebieską, wyblakłą czapkę z daszkiem. Patrzył na mnie z zadziwieniem, a jednocześnie zażenowaniem, jakby moim jedynym marzeniem na ten moment było wzbogacenie się, a nie przejście do sektora 0.

- Piętnaście tysięcy i broń, taniej nie sprzedam. - Fuknęłam.
- Może być. - Burknął i podał Jade plik banknotów do ręki, oraz atrakcyjnie wyglądający kałaszek. Kobieta uważnie sprawdziła, czy kwota się zgadza, a ja w tym czasie włączyłam komórkę i skasowałam wszystkie zdjęcia, kontakty, oraz wiadomości.
- Piętnaście tysięcy, co do jednego. - Mruknęła Jade, po czym podała mi pieniądze.
- Miło się z panem robi interesy. - Powiedziałam i schowałam nabytki do plecaka. Nie sądziłam, że da tyle za takie bzdety.
- Do widzenia. - Burknął, po czym wziął ode mnie rzeczy i kłapnął drzwiami.

Jade podwinęła rękaw i zerknęła na zegarek.

- Dochodzi osiemnasta, mamy jeszcze trochę czasu. - Odparła.
- W takim razie mogłybyśmy pójść jeszcze w jedno miejsce? To dla mnie bardzo ważne.
- Nie ma najmniejszego problemu. - Powiedziała, po czym ruszyłam w kierunku grobu Rayalsa. Jade szła za mną.

Na miejscu spotkałam Kasumi. Wciąż siedziała przy grobie i cicho łkała. Serce mi się krajało, gdy patrzyłam, jak bardzo przeżywa jego śmierć. Na samą myśl o Rayalsie z moich oczu również wypłynęło kilka łez.

- Hej. - Powiedziałam do zapłakanej Koreanki.
- Cześć... Wyprowadzasz się? - Spytała.
- Niespecjalnie... Idę do doktora Camdena, niedługo wrócę.
- Życzę powodzenia. - Odparła. - Będę się opiekowała grobem Rayalsa.
- Dziękuję. - Powiedziałam, po czym ruszyłyśmy z Jade w kierunku Wieży.

- Kim był Rayals? - Zapytała, gdy tylko Gursel zamknął za nami bramę.
- Był moim bratem. Zaginął, gdy byłam malutka, a niedawno umarł, kilka godzin po tym, jak poznałam go na nowo...
- Bardzo mi przykro. - Odparła Jade.
- Chodźmy już. - Mruknęłam ocierając kilka łez, które zdobiły mój policzek, od momentu wizyty na grobie mężczyzny.

***

- Pójdę po moje rzeczy i zaraz wracam. - Powiedziała Jade zostawiając mnie u stóp Wieży.
- Dobrze. - Odparłam.

Zbliżała się noc. Słońce leniwie chowało się za horyzontem. Myśl o podróży po zmroku, z minuty na minutę przerażała mnie coraz bardziej...

Po około 20 minutach z budynku wybiegła zapłakana Jade z plecakiem na ramionach.

- Jade, co się stało? - Zapytałam. Kobieta rzuciła plecak na ziemię i zalała się łzami.
- Rahim nie żyje. - Wyszlochała.

Na mojej twarzy również zagościły łzy. Rahim dużo mnie nauczył, a poza tym był świetnym przyjacielem. Doskonale wiedziałam, co czuła, w końcu nie tak dawno sama straciłam brata.

- Bardzo mi przykro. - Powiedziałam i przytuliłam ją.

W tej samej chwili nieopodal ciężarówki Zere'a rozległ się głośny wybuch...

Dzisiaj mamy smutny rozdział i jednocześnie polsat. Ponieważ nie chciałam zniszczyć rozdziałowego klimatu moim gadaniem, na samym początku widnieje cytat z Dying Lighta.

Troszkę późno sie pojawia, ponieważ miałam problemy z wattpadem.
Miłej nocy :*

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz