*#30 Wybawcy

161 19 0
                                    

Nadeszła upragniona majówka!
U jednych świeci słońce,
U drugich pi*dzi śniegiem,
A u mnie leje deszcz. ☁💧🌁
Życzę miłego czytania ❤ 🐱

- Co to było?! - Zapytałam. Niedługo po moich słowach rozległ się kolejny wybuch. Padły pierwsze strzały.
- Musimy uciekać! Jeśli nas dorwą, zorientują się, że mamy badania!
- A Zere?
- Poradzi sobie. Nie tylko my słyszałyśmy strzały, na pewno Brecken już szykuje ludzi.
- KTO!? - Krzyknęłam, lecz w tym samym czasie zbiegli się nocni łowcy. Całe szczęście za cel obrali ludzi Raisa.
- Chodźmy stąd, zanim nas dopadną. - Zaproponowała Jade.

Rozległy się krzyki wirali, najwyraźniej zwabiły je strzały i wybuchy.

- Masz rację. - Odparłam i pobiegłyśmy przed siebie, w obawie, że zauważą nas przemieńcy.

Ulice roiły się od nocnych łowców. Wielokrotnie patrolowali okolice, jednak nie zdarzyło się im nas zauważyć. Po około godzinie biegu zatrzymałyśmy się w jednym z opuszczonych mieszkań. Zamknęłyśmy drzwi, a wybite okno przystawiłyśmy szafą.

- I co teraz? - Spytałam.
- Zaczekamy do rana. Nie uśmiecha mi się iść do Wybawców nocą. - Odparła. Całkowicie się z nią zgadzałam.

***

Obudziłam się około czwartej nad ranem. W domu wciąż było ciemno, w końcu zasłoniłyśmy jedyne okno szafą. Jade leżała tuż obok. Postanowiłam nie budzić czarnowłosej i po chwili odsunęłam mebel, by wystać się oknem na zewnątrz. Postanowiłam wspiąć się po rynnie na dach.

Było trochę zimno, możliwe, że z tego powodu ilość przemieńców ograniczała się do czterech, góra sześciu sztuk, przynajmniej tyle naliczyłam przez trzydzieści minut siedzenia na dachu.

Słońce powoli wznosiło się ku górze, a jego promienie delikatnie rozjaśniały nawet najczarniejsze zakątki Harranu, z których to co jakiś czas wyskakiwali nocni łowcy z krzykiem, jak gdyby promienie słońca miały ich spalić. Uznałam to za dobry moment na powrót do Jade.

Czarnowłosa już nie spała. Siedziała skulona w kącie i tępo wpatrywała się w podłogę. Po jej policzku spływały łzy.

- Wszystko dobrze? - Spytałam wiedząc, że tak nie jest.
- Nie... nic już nie będzie takie samo. - Odparła. - Rahim lubił mnie drażnić swoimi pomysłami, ale teraz zrozumiałam, jak bardzo mi tego brakuje... Tego ciągłego "Jade, wysadźmy gniazdo", albo "Zobacz, znalazłem sprintera"...
- Nie chcę cię dołować jeszcze bardziej, ale co mu się tak właściwie stało? Dlaczego umarł?
- Rahim wziął się za wysadzanie gniazda, niestety ugryzły go zombie. Ranny, wezwał jednego z biegaczy, aby dokończył tą misję za niego. W chwili, gdy tamten wrócił, Rahim się przemienił. Zabił go. Po prostu go zabił...
- Może jest coś jeszcze, czego nie wiemy, może zrobił coś, co sprowokowało tego biegacza.

Jade posmutniała.

- Nie zastanawiajmy się nad tym, teraz najważniejsze jest dostarczenie badań Zere'a Camdenowi. - Dodałam widząc, jak kobieta reaguje na moje słowa.- Obiecuję ci, że potem dopadniemy tego człowieka i "wyjaśnimy" kilka spraw.
- Racja... na dworze jest już widno. - Powiedziała z lekkim rozbawieniem na twarzy. Chyba domyślała się, co chciałam przekazać, mówiąc "wyjaśnimy".

Na zewnątrz nie było już ani jednego nocnego łowcy. Zabrałyśmy swoje rzeczy, po czym Jade skontaktowała się z wybawcami. Poprosili nas o spotkanie, całe szczęście czarnowłosa wiedziała, gdzie dokładnie znajduje się to miejsce.

***

Po trzech godzinach dotarłyśmy do wspomnianej przez Wybawców lokacji. Był to piętrowy, ogrodzony kratami domek porośnięty ze wszystkich stron bluszczem i jedynym fragmentem domu, wolnym od rośliny było wejście.

Jade zapukała do drzwi. Otworzył je młody, piwnooki blondyn, ubrany w biały T-shirt, ciemnozielone spodnie dresowe i czarne glany. Na kolanach miał ochraniacze, a krótko ścięte włosy przykrywała ciemnoszara kaszkietówka założona daszkiem do tyłu.

- W czym mogę pomóc? - Zapytał.
- Szukamy Wybawców, chcemy dostać się do Sektora 0. - Powiedziała Jade.
- We własnej osobie. Jestem Cenk.
- Miło poznać. - Odparłam podając mu dłoń.
- Musimy się pilnie przedostać na drugą stronę. - Dodała Jade.
- Nie ma sprawy. Już dzwonię, gdzie trzeba.
- Kiedy nas przerzucicie? - Spytała.
- Teraz.
- Jak mamy zapłacić?
- Rudowłosa się uśmiechnie, to mi w zupełności wystarczy. - Powiedział, puszczając do mnie oczko.
Poczułam się niezręcznie.
- Dziękujemy. - Odparłam z uśmiechem, tak jak prosił.

Cenk wziął radio i skontaktował się z jednym z kumpli, jak mniemam. Ich rozmowa nie trwała długo.

- Załatwione. - Powiedział po zakończeniu konwersacji. - Kierujcie się do zawalonego tunelu, przy końcu miasta, jeden z naszych już tam na was czeka.
- Jeszcze raz dziękujemy. - Odparłam. Mężczyzna uśmiechnął się ciepło i zamknął drzwi. Miałam nadzieję, że jego kolega będzie równie miły, co on.

***

Udałyśmy się w wyznaczone przez Cenka miejsce. Tunel usiany był samochodami, a naokoło kręciły się zombie. Po lewej stronie od czerwonego audi znajdowały się drzwi.

Zapukałam.

Otworzył nam wysoki, szczupły mężczyzna. Jego głowa owinięta była szarą chustą z wyszytą białą czaszką, podobnie było w przypadku nosa i ust, tyle że materiał był czarny w białe wzorki, słowem: widać było tylko jego brązowe oczy. Miał na sobie czarną koszulkę z krótkim rękawem, ciemnoniebieskie dresowe spodnie i czarne glany. Jego ręce zrobiły liczne tatuaże.

- Witam, jestem Hazan. Podobno chcą panie przedostać się do Sektora 0.
- Nie mamy czasu na rozmowy. - Burknęła Jade.
- Rozumiem. Nie będę zmuszał was do pływania wodą kanalizacyjną, więc przejdziemy naokoło.
- Będziemy wdzięczne. - Odparłam.

Hazan zaprowadził nas do dużych, otwieranych kluczem drzwi. Pomieszczenie, w którym obecnie się znajdowałyśmy nie należało do najczystszych, bądź co bądź byłyśmy w ścieku. Ściany pokrywały grzyb i graffiti, ponadto z sufitu zwisało coś, wyglądem przypominającego glony. Wszędzie widać było rury kanalizacyjne którymi płynęło... chyba dobrze wiemy co. Nieczystości spływały do wydrążonego w betonowej podłodze zagłębienia, które było odgrodzone metalową barierką.

- To tutaj. - Powiedział wskazując na ogrodzony siatką korytarz z drzwiami wykonanymi z tego samego materiału.
- TO jest ten cały Sektor 0? - Zapytałam.
- Nieee... - Powiedział śmiejąc się przy tym. - To tylko przejście, niestety z naszych usług korzysta wielu ludzi i nie mamy możliwości prowadzić każdego za rączkę.
- Łapię. - Mruknęłam.
Hazan wyjął klucze z kieszeni spodni i otworzył drzwi.
- Będziemy w kontakcie radiowym. - Dodał.

Zrobiłyśmy z Jade kilka kroków w przód. Gdy tylko weszłyśmy do odizolowanego wcześniej drzwiami pomieszczenia, Hazan ponownie je zamknął i oddalił się w kierunku miejsca, z którego nas przyprowadził.

Dawno nie było rozdziału, wiem. Ten miał sie pojawić w czwartek, ale miałam małe problemy z wattpadem i rozwiązanie ich trochę mi zajęło :(
Ale juz wszystko ok :)
Życzę miłego wieczoru 💜💙

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz