*#49 Rais...?

104 13 2
                                    

Była godzina dziewiętnasta, gdy siedząc na szczycie budynku, oparta o ścianę ostatniej, odrobinę wyższej kondygnacji, piłam resztki wody. Prawdę mówiąc, dopiero wtedy zaczęłam się zastanawiać nad sposobem zwalczenia Raisa. Wpadnę tam... i co dalej? Lepiej będzie od razu go zabić, czy zanieść do Troy i tam podjąć decyzję o jego losie. Stan "biegacza" był mi nieznany. Nie wiedziałam nawet po czym poznać, że to on, a nie pomocnik Sulejmana. Jeśli potrzebowałby pomocy, zabójstwo Raisa byłoby jedynym, rozsądnym wyjściem. Postanowiłam jednak skonsultować plan działania z Troy.

Wyjęłam radio, by nawiązać połączenie. Wtedy stało się coś, co mnie kompletnie załamało - ujrzałam na niebie błękitny helikopter GRE, wznoszący się ku niebu. Nie miałam przy sobie nic, czym mogłabym w niego rzucić, zresztą maszyna oddalała się z każdą chwilą coraz bardziej.

Zrezygnowana usiadłam na worku z piachem

Było już za późno...

Właśnie w tej chwili połączyła się ze mną Troy.

- I jak? - zapytała z nadzieją w głosie, na co ja miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Spierdoliłam to, Troy... Zwyczajnie to spieprzyłam.
- Ale...
- Ten jebany helikopter właśnie odleciał, a Rais zapewne z nim! - wrzasnęłam nie zwracając uwagi na słowa brunetki. Byłam zła na siebie. Nie wiem, po jaką cholerę tyle zastanawiałam się nad tym jak unieszkodliwić Raisa. Trzeba mu było strzelić w łeb i już...
- A... A nasz biegacz? - zapytała przerażona.
- Nie widziałam się z nim. Możliwe, że gdzieś tu jest...
- Poinformuj mnie, jeśli kogoś znajdziesz. Nie ważne czy będzie żył, czy nie. - mruknęła drżącym głosem, a następnie się rozłączyła.

Wspięłam się na ostatni, najwyższy element budynku, by sprawdzić, czy aby nikt już tam nie został. Nie można tego było nawet nazwać piętrem, ot podwyższenie, do którego prowadziło parę szczebli metalowej drabinki. Był to "ostateczny szczyt". Wyżej już wejść się nie dało, no chyba że na stertę cegieł, by podnieść się o parę metrów.

Ku mojemu zaskoczeniu był tam człowiek - wysoki brunet, dobrze zbudowany. Patrzył zapewne w stronę odlatującego helikoptera GRE. Miał na sobie niebieską, rozpinaną bluzę, szare spodnie dresowe i błękitne buty do biegania. To właśnie ten ubiór - zwyczajny, pozbawiony typowo wojskowych elementów, takich jak charakterystyczne trzy żółte pasy na plecach, czy maski zakrywające twarz - nie dawał mi pewności z kim mam do czynienia.

- Ani kroku dalej! - krzyknęłam celując do niego z karabinu. - Ręce na głowę!

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i zastosował się do moich poleceń, jednak gdy tylko uniósł lekko ugiętą w łokciu lewą rękę ponad głowę, po białej koszulce spod pachy wyciekła znacząca ilość krwi. Widząc krwistą plamę na ubraniu, spojrzał na mnie swoimi ciemnymi, lekko niepewnymi tego co widzą, oczyma. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał jak jeden z podwładnych tego bezwzględnego sukinsyna. Nie chodzi mi tu o jego kilkudniowy zarost, średniej długości potargane włosy, ani umięśnione ciało; Dobrze wyszkolony człowiek Raisa nie pieprzyłby się ze mną, tylko w ułamku sekundy wyjąłby broń i strzelił mi w łeb. On tymczasem zdany był na moją łaskę i niełaskę.

Dość niecodzienne uczucie, kiedy to TY po raz pierwszy w stu procentach decydujesz o czyimś losie.

- Gdzie jest Rais? - zapytałam ostrym tonem.
- Ja nic nie... - zaczął opuszczając ręce
- Ach, rozumiem. Honorowy żołnierz... - Po tych słowach przeładowałam broń.
- Co? Ja nie pracuję dla Raisa! Jestem z Wieży! - Gdy to mówił, kurczowo trzymał się za lewe ramię.
- Jaką mogę mieć pewność? Żadną. - odparłam obojętnie, robiąc przy tym kilka kroków w jego stronę. Chciałam go w ten sposób sprawdzić, sprowokować do działania.
- Mogę cię połączyć z Breckenem, z Leną... nie wiem z kim jeszcze...
- Daruj sobie, szkoda mojego i twojego czasu. - Gdy wypowiedziałam te słowa, zauważyłam jak nieznacznie przesunął się w stronę swojej broni. To był dla mnie znak, że czas zakończyć "próbę" i podjąć decyzję.
- Skoro mi nie wierzysz... - zaczął, po czym strzeliłam ostrzegawczo w powietrze.
- Skontaktuję się z przełożoną. - oznajmiłam. - Ale wystarczy twój jeden niewłaściwy ruch, a ta rozmowa nie będzie już potrzebna.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz