Serdecznie zapraszam na trzydziesty pierwszy rozdział :*
Trochę długo mnie tu nie było, ale wiecie jak to jest - wiosna idzie, Niedźwiedzie wybudzają się ze snu zimowego i chodzą na torowiska.
Wiem, wiem jestem sennym niedźwiedziem :×
Miłego czytania ❤Tunel, w którym się znajdowałyśmy kończył się rozwidleniem. Pomocna okazała się namalowana białą farbą strzałka, wskazująca kierunek naszej podróży.
Następne przejścia były czystsze od pozostałych. Nie napotkałyśmy już odgrodzonych, płynących po środku nieczystości. Ilość zwisających z sufitu "glonów" malała z każdym krokiem.
Rura, którą szłyśmy zakończona była zamkniętymi drzwiami, obok których leżała dająca czerwone światło flara. W chwili, gdy Jade próbowała otworzyć zamek wytrychem skontaktował się z nami Hazan.
- Doszłyście już do końca tunelu?
- Można tak powiedzieć... aktualnie Jade walczy z zamkiem. - Odparłam.
- Klucz jest w zagłębieniu po lewej od flary. Obok jest zielono-niebieskie graffiti. - Powiedział.
- Niepotrzebny nam klucz, już otworzyłam. - Mruknęła Jade.
- JUŻ?! Kurde... ja się ostatnio chyba z godzinę męczyłem z tym zamkiem...
- Co dalej? - Przerwała Hazanowi Jade.
- Idźcie prosto, powinnyście być tuż obok koryta.Ostrożnie otworzyłyśmy drzwi i przekroczyłyśmy ich próg. Koryto, w którym się znajdowałyśmy nie miało sufitu, jedynie betonowe ściany z rusztowaniem.
Delikatnie odchyliłam głowę do tyłu. Niebo było takie samo... drzewa też... Na pierwszy rzut oka Slumsy różniły się tylko ilością graffiti na ścianach. Tam było tego znacznie mniej.
- Odezwiemy się, jak już dojdziemy. - Powiedziała Jade, gdy ja podziwiałam okolicę.
- Ach, zapomniałbym... możecie się tu natknąć na zombie, ale myślę, że nie powinny stanowić dla was problemu. Te martwe gnoje spadają tu, a potem nie mamy jak się ich pozbyć.
- Będziemy uważać. - Dodałam.
- Do usłyszenia. - Rzucił mężczyzna, po czym się rozłączył.Po dnie koryta chodziło pięć... może sześć zombiaków. Jade walczyła z nimi maczetą, ja natomiast używałam do walki nadziaka. Broń znalazłam nieopodal drzwi, a szkoda mi było karabinu od Musy na walkę z zombie bez mozgu i rączki, w końcu dostałam go w zamian za obniżenie ceny zbędnej elektroniki o pięć tysięcy... Chciałam wypróbować broń na czymś groźniejszym, a muszę przyznać, że nadziak perfekcyjnie roztrzaskiwał głowy zarażonych.
Po jakimś czasie z tunelu, którym przyszłyśmy wyszedł niski, zielonkawy zombie z plecakiem na plecach. Jego złączony z gardłem brzuch obrastały czerwone wrzody.
- A to co za pokraka? - Zapytałam.
Zombie, jak na zawołanie zwymiotował, następnie próbował opluć nas dziwną, zieloną substancją. Jade bez namysłu wyciągnęła karabin i postrzeliła zarażonego.
- To był plujek. - Odpowiedziała chwilę później. - Rzyga takim trawiastym kwasem, ogólnie bardzo upierdliwy typ.
- A co się stanie, jeśli na kogoś zwymiotuje?
- Substancja nie zaraża, w przeciwieństwie do ugryzienia, ale wywołuje potworne pieczenie. Gdy kogoś trafi zbyt wiele razy, ta osoba może nawet umrzeć.
- Czasami naprawdę rozważam strzelenie sobie w łeb. - Burknęłam sarkastycznie. Kolejny psychiczny zombiak, w dodatku rzygający kwasem.
Bosko.
- Osobiście jestem za zastrzeleniem Raisa. - Powiedziała Jade. - Przyjemne z pożytecznym.
- W sumie... masz rację, z chęcią znajdę tego sukinsyna i zrobię mu sitko z ryja.***
Przemierzenie całego koryta zajęło nam niecałe 10 minut, natomiast przejście przez pozostałe tunele trwało ponad godzinę. Przez cały ten czas nie spotkałyśmy żadnego wymiotującego plujka, natomiast wśród wirali i kilku otępiałych szwędaczy znalazł się jeden wybuchowy.
- To już tu? - Zapytałam, gdy tylko zobaczyłam drabinę, zamiast kolejnych drzwi.
- Myślę, że tak. - Odparła Jade.Drabina rzeczywiście była wyjściem z kanałów. Prowadziła do zbudowanej w dużej mierze z kamienia piwnicy.
Wyjście z niej było bardzo proste. Tuż obok znajdował się korytarz- Koniec? Jesteśmy w Sektorze 0? - Spytałam.
- Na to wygląda. - Odpowiedziała czarnowłosa. - Zanim poszukamy schronienia, skontaktuję się z Breckenem, okey?
- To ktoś ważny? - Zapytałam. Skojarzyłam nazwisko z wizytówką, którą dostałam od mężczyzny twierdzącego, iż Sophia jest moją córką.
- Nauczył mnie wszystkiego, co wiem o parkourze. Rahima też szkolił.
- Dobrze, rozumiem. Kontaktuj się z nim.Jade wyjęła radio i próbowała połączyć się z mężczyzną. Sygnał był, tak jak przewidywałyśmy, kiepski.
- Brecken, tu Jade. Słyszysz mnie?
- Jade, cholera jasna, bałem się, że umarłaś. - Usłyszałam męski głos z głośnika.
- W przeciwieństwie do Rahima jeszcze żyję. - Odparła ponuro.
Po jej policzku spłynęła łza.
- Nie wiem, czy wiesz, ale porwali Zere'a. Nie udało nam się go odbić. Jeśli znajdą badania...
- Brecken... jestem w Sektorze 0, mam przy sobie badania Zere'a. Zamierzam zanieść je Camdenowi.
- Błagam cię, tylko bądź ostrożna! Camden meldował, że zaskoczyli go ludzie Raisa, zadekował się i wypuścił na nich zombie. Przedostanie się do niego jest obecnie niemożliwe. Lepiej będzie, jeśli zatrzymacie się na kilka dni u Troy. Potem dołączy do was...W tym momencie urwało połączenie.
- O co mu chodziło? - Zapytałam.
- Nie jestem pewna, ale Brecken ma rację, zaczekamy aż sytuacja ucichnie, a ludzie Raisa odczepią się od Camdena.Po tych słowach skierowałyśmy się z Jade schodami ku górze.
Znalazłyśmy się na podwórku, otoczonym z czterech stron ścianami wymurowanymi z kamienia, a rozmieszczone co kilka metrów łuki drzwiowe pozwalały bez trudu rozejrzeć się po podwórzu. Było tam też kilka stołów z ławkami, pośrodku natomiast rosło niezbyt wysokie drzewo, obok którego stało czterech ludzi Raisa.- Komitet powitalny? - Zapytałam.
- Na to wygląda. - Mruknęła Jade, po czym wyjęła z plecaka karabin. Ja także zaopatrzyłam się w broń palną, a konkretnie zdobycz od Musy.Wybiegłyśmy zza ściany gotowe do ostrzału.
- Szukacie guza? - Burknął jeden z nich.
- Nie, Raisa. - Fuknęłam.
- Jeszcze pożałujecie, że wlazłyście nam w drogę. - Burknął drugi i ustawił się w gotowości do strzału.
Całe szczęście to moja broń wystrzeliła pierwsza i kilka sekund później żołnierz leżał na ziemi z zakrwawioną twarzą. Jeden z jego towarzyszy również chciał mnie postrzelić, lecz tym razem Jade wykazała się refleksem. Gdy usiłowałam zabić kolejnego z nich, broń przestała działać. Ponownie Jade uratowała mnie z opresji.- Co jest? - Zapytała.
- Nie działa...
- Może amunicja ci się skończyła?
- Był cały magazynek, strzeliłam tylko raz.
- Wszystko jasne... to dlatego Musa pozbył się tego bez większych zaprzeczeń.- Podsumowała Jade.
- Cholera... dałyśmy się wykiwać.
- Trzeba się zwijać do Troy, zanim nas zastanie noc. - Powiedziała czarnowłosa.
- Czekaj, czekaj... było czterech ludzi Raisa, leży trzech. Gdzie jeszcze jeden?W tej samej chwili zza ściany wyskoczył czwarty człowiek Raisa, niestety posiadał sprawną broń.
- Uważaj! - Krzyknęła Jade.
Padł strzał.
Odskoczyłam...
Za późno...Le polsate :)
Jaki będzie finał tej akcji dowiecie się niedługo, a ja teraz muszę uciekac do lekarza :(
Trzymajcie się❤❤
CZYTASZ
Stay Alive
Action[Trwa renowacja :D nowe rozdziały pojawają się okazjonalnie] Przygody młodej dziewczyny po ciężkich przejściach, która wraz z przyrodnią siostrą wyjeżdza na wakacje do Harranu. Czy poradzi sobie w obliczu zagrożeń z jakimi przyjdzie się jej zmierzyć...