*#53 Morderca Jade

105 11 0
                                    

Rozdział miał wpaść w poniedziałek, ale ze względu na to, że miałam mały wypadek, widzicie go dzisiaj.

Miłego czytania :3 😌🐯🐻

Kąpiel zajęła mi nieco ponad godzinę, ze względu na to, że musiałam umyć moje dość długie i mocno przetłuszczone włosy. Całe szczęście miałam jeszcze trochę własnych środków czystości, które uzyskałam dzięki napadowi na aptekę, i dzięki temu nie zużyłam wszystkiego, co aktualnie Brecken miał w łazience. Przebrałam się w białą bokserkę i czarne dresy z nadrukiem na prawej nodze, założyłam trampki, zarzuciłam na ramiona bluzę i opuściłam pomieszczenie, w którym było tak ciepło, że będące tam niewielkie okienko zaparowało, a mnie przeszły dreszcze, kiedy znalazłam się w chłodnym korytarzu.

Drzwi do pokoju, w którym przebywali mężczyźni były lekko uchylone, przez co mogłam zerknąć na rozmawiających szeptem i wielokrotnie wymachujących rękoma Breckena i bruneta. Postanowiłam nie przeszkadzać im w dyskusji i ruszyłam w stronę wyjścia.

- Pójdę się rozpakować. - rzuciłam wychodząc.

Idąc korytarzem wpadłam przypadkiem na Blake'a. Byłam tak zamyślona, że zwyczajnie go nie zauważyłam. Mężczyzna, widząc to, lekko zawstydzony chwycił mój plecak, który w całym tym zamieszaniu spadł mi z ramienia.

- Pani pozwoli, że pomogę. - mruknął.
- Blake...? Co ty odstawiasz? - spytałam rozbawiona jego zachowaniem.
- Sethana?! - jęknął, a będący wokół ludzie zmierzyli nas wzrokiem. - Ja wiedziałem, że przebranie kryło piękną dziewczynę, ale że aż tak?!
- Potraktuję to jako komplement. - odparłam zmieszana rozglądając się po drzwiach. - Brecken dał mi klucze do jakiegoś pokoju, w którym podobno będę mogła zamieszkać, ale nie mogę go znaleźć. Pomożesz mi?
- Jasne! A który to?
- Sto dziewięćdziesiąt cztery, gdzieś koło windy. - powiedziałam, pokazując mu przy tym napisaną na breloku liczbę.
- Aaa, wiem gdzie to jest. - Po tych słowach wskazał na drzwi. - Wydawało mi się, że to pokój... Zresztą, skoro Brecken tak zadecydował...
- Tam ktoś mieszkał?
- Nieee... znaczy... Wiesz co? Jak chcesz możesz z nim o tym pogadać, ja nie chcę się do tego mieszać. Chodźmy.

Podeszłam niepewnie w stronę mieszkania i chwyciłam za klamkę. Ku mojemu zaskoczeniu, drzwi wcale nie były zamknięte na klucz, a wewnątrz najwyraźniej ktoś mieszkał.

Znaleźliśmy się w dużym pokoju z aneksem kuchennym, łazienką i oddzieloną bambusowym parawanem częścią do spania, gdzie oprócz śpiwora i materaca, znajdował się niewielki telewizor i szafka nocna. Na materacu siedział czarnowłosy mężczyzna w kurtce moro, spodniach w identycznym wzorze i czarnych glanach.

- Dzień dobry... - odezwałam się niepewnie.
- Witam. - odparł, po czym wstał i uścisnął moją dłoń.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale Brecken dał mi klucze do tego pokoju i mówił, że mogę tu przenocować. Musiała zajść jakaś pomyłka.
- A, to ty jesteś tą nową lekarką! - powiedział, jakby nagle o czymś sobie przypomniał. - Timur jestem.
- Sethana.
- Twój pokój jest tam - Wskazał ręką na drzwi obok telewizora. - Kuchnia jest wspólna, natomiast łazienkę masz swoją. Nie musisz się krępować tym, że tu jestem, spędzam tu jedynie noce.
- Rozumiem, w takim razie życzę miłej nocy. - odparłam otwierając, tym razem zamknięte na klucz, drzwi.

Pokój prezentował się bardzo schludnie. Naprzeciwko drzwi znajdował się kosz na śmieci, nad którym wisiała fotografia czarno-białego kota. Po lewej stronie znajdowało się okno z pięknym widokiem na Harran. Przy oknie stało dość duże, zaścielane łózko, a obok biurko z ciemnozielonym fotelem obrotowym. Na biurku stała niewielka lampka, która pomimo swoich rozmiarów oświetlała znaczną część pokoju, wraz z wiszącymi za nią tablicą korkową i zegarem. Naprzeciwko okna widniały lekko uchylone drzwi prowadzące do łazienki.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz