*#20 Bo kiedy wszyscy są PRZECIW, ktoś jeden jest ZA

188 22 0
                                    

- Żyje?
- Raczej tak.
- A ja wam mówię, że umarła.
- Cicho! Spójrz...
- Otwiera oczy!
- Kolejne ręce do walki...

Oprzytomniałam w ciemnym, brudnym pomieszczeniu. Moja głowa owinięta była bluzką i już nie krwawiła. Leżałam na podłodze, a wokół mnie siedziały trzy kobiety. Jedna z nich miała czarne włosy splecione w dredy i związane w kucyka niebieską frotką. Druga wyglądała na około 15 lat, miała długie, ciemnobrązowe włosy zebrane w niedbały warkocz. Trzecia z nich była niebieskooką blondynką z włosami do ramion. Musiała dużo przejść, bowiem jej lewa ręka kończyła się w miejscu łokcia.

- Gdzie jestem? - Zapytałam.
- Jesteś, jak my wszystkie, w kropce. Lada moment zginiemy na arenie. -Odpowiedziała brunetka.
- Jakiej arenie? O co tutaj chodzi?
- Wszystkie jesteśmy tu w jednym celu, mianowicie aby dostarczyć rozrywkę ludziom Raisa. Z tej walki nikt jeszcze nie wyszedł bez szwanku. - Odparła blondynka.
- A właśnie nie przedstawiłam się, jestem...
- Ćśśś! - Przerwała mi czarnowłosa. - Tutaj ściany mają uszy. Jedna już tak wpadła. Na mnie mówią Skorpion.
- Też ci dał ksywkę?
- Nie. Dawniej byłam kick-bokserką i tak mnie nazywano.
- Przepraszam, nie wiedziałam. Dla Raisa jestem "Wilczycą".
- Okey Wilczku. - Szepnęła. - Mam przeczucie, że będziesz następna.
- Czemu?
- Tamta... - Wskazała na jednoręką blondynkę, która nie wiadomo, kiedy oddaliła się wraz z ciemnowłosą i aktualnie siedziała obok drzwi, przyglądając się swojej krótszej kończynie. - ...dostała miano " Żmii", w efekcie czego straciła rękę.
- Długo tu jesteś? - Zapytałam próbując zmienić temat, gdyż czułam, że za chwilę będzie on dla mnie zbyt drastyczny.
- Zaciągnęli mnie tu wczorajszej nocy. - Odparła Skorpion. - Chciałam ich okraść z antyzyny, lecz przez moją nieostrożność mnie dopadli. Chyba mieli później jakąś egzekucję, bo strzały padały raz, za razem.
- To nie oni, tylko ja. - Powiedziałam. - Pozbyłam się takiej jednej szmaty, która zaciągnęła mnie w to bagno w zamian za 20 tysięcy dolarów.

W tym momencie moją opowieść przerwał krzyk blondynki. Skryła głowę w kolanach, obie ręce położyła na karku i zaczęła się kołysać.

- Co jej jest? - Zapytałam.
- Jest zarażona, a poza tym ma troszkę nie równo pod sufitem. Jej przyjaciółka, Clarie mówiła, że w przeszłości przechodziła załamanie nerwowe i wielokrotnie cierpiała z powodu depresji, a teraz wirus jakby potęguje to wszystko. Efekt jest taki, jak widzisz.
- Często się to zdarza?
- Im bliżej przemiany, tym częściej. - Wtrąciła brunetka. - Siedzę tu z nią od tygodnia i jak na razie to jest jej piąty atak.

Po chwili do pomieszczenia wszedł Rais. Przyglądał się nam czterem. Patrzył na nas z dziwnym uśmiechem.

- Och, widzę, że już poznałaś Skorpion. Zapewne wiesz też, w jakim celu tu jesteś.

Cały ten czas spoglądałam na niego z zażenowaniem.

- Zabierzcie ją. - Powiedział wskazując na jednoręką blondynkę, która w tym krótkim czasie nieco się już uspokoiła.
- Nie! Nie rób jej tego! Nie krzywdź jej bardziej - Krzyczała brunetka, jednak on nie zwracał na nią uwagi. Jego spojrzenie utkwiło na mnie.
- Zostaw JĄ! - Krzyknęłam. Ludzie Raisa się zatrzymali, a on sam patrzył na mnie z podziwem, a jednocześnie zaskoczeniem. - Pójdę walczyć za nią, jeśli dasz jej antyzynę.

W odpowiedzi mężczyzna się roześmiał.

- Antyzyna już jej nie pomoże. - Dodał po chwili. - A na ciebie, złociutka przyjdzie jeszcze kolej.

Wewnątrz gotowałam się ze złości, ale rozum podpowiadał mi, że muszę zachować spokój.

Mężczyzna wyszedł, a z nim jego "poddani", ciągnąc za sobą ledwo żywą blondynkę. Nie mogłam patrzeć, jak się nad nią znęcają. Czym ona sobie na to zawiniła?

Zatrzasnął drzwi, po czym ja spojrzałam na Skorpion.

- Tak ma wyglądać resztka naszego życia?
- Cóż... taki nasz los.
- Wiesz co? mam gdzieś taki "los". W tym momencie pokazuję mu środkowy palec, a wiesz czemu? Bo żadna z nas nie zasłużyła sobie na taką śmierć. Rais to się może w dupę pocałować, dziś jeszcze z tąd ucieknę.
- Jesteś pewna? - Zapytała brunetka.
- Pewna, jak śnieg na Wielkanoc. Kto idzie ze mną?
- Ja! - Krzyknęła Skorpion. - We dwie byłybyśmy w stanie wymordować wszystkich żołnierzy Raisa.
- A ty? - Zapytałam Clarie.
- Nie gniewaj się, ale zostanę. Kira to moja jedyna przyjaciółka, była przy mnie, na dobre i na złe, więc ja nie będę gorsza. Jeśli już nie wróci od Raisa, to chociaż zginę, tak jak ona.
- Rozumiem. Nie pozostało mi nic innego, jak życzyć ci powodzenia.
- I wzajemnie. - Odparłam.

Skorpion uchyliła drzwi, a następnie cichaczem wymknęłyśmy się w stronę wyjścia.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz