*#25 Spotkanie po latach

200 19 2
                                    

"Ignoruj wszystkich, którzy mówią ci, że nic nie osiągniesz."

Kasumi zaprowadziła mnie i Rahima do zupełnie innego budynku. Wewnątrz przypominał on szpital; znajdował się tam materace, strzykawki, w kącie można było dostrzec defibrylator... Dużo szafek, szafeczek, tony buteleczek z lekami, każda opisana inaczej. Po lewo od wejścia były drzwi, które - jak mówiła po drodze kobieta - skrywały tajemniczego pana "Conte".

- Jaką mogę mieć pewność, że to mój brat? - Mruknęłam pod nosem.
- A pamiętasz, jak miał na imię? - Zapytała Kasumi.
- Gdy uciekł, miałam cztery lata, tyle dowiedziałam się od mamy, zanim umarła. Jest ode mnie pięc lat starszy... Imię miał chyba na "R", tak jak nasza mama - Rosalie.
- A twój tata nazywał się Steven, miał jakieś metr dziewięćdziesiąt wzrostu, szaro-błękitne oczy i ciemnobrązowe włosy, tak?

Tym pytaniem mnie zaskoczyła. Opisała go, jakby miała przed oczami fotografię.

- Skąd ty to wiesz? - Zapytałam zaskoczona.
- Rayals mi opowiadał...

Gdy usłyszałam to imię, wszystko powróciło. Widok ledwo żywej matki w białym pokoju szpitalnym, mówiącej mi o bracie, którego nawet nie pamiętałam, następnie wchodząca do pokoju pielęgniarka, oznajmiająca, że czas odwiedzin dobiegł końca, i że zabierają moją rodzicielkę na blok operacyjny, potem widok ojca, który całuje matkę w czoło, następnie bierze mnie za rękę i opuszcza pokój ledwo powstrzymując płacz. To wszystko jakby na nowo rozegrało się przed moimi oczami. Łzy chciały napłynąć do powiek, jednak coś zabraniało mi się rozpłakać. Głos, jakby z wewnątrz mnie mówił: "Idź tam! Bądź silna!"

- Te drzwi? - Zapytałam.
- Tak.

Z wielkim strachem otworzyłam je i przekroczyłam próg. Ostatni raz spojrzałam na opartego o ścianę Rahima. Czarnowłosy uśmiechnął się i dał znak, abym szła.

Mężczyzna, który miał być moim bratem, leżał na łóżku i aktualnie spał. Miał zabandażowaną lewą dłoń, część klatki piersiowej i skronie. Na brzuchu, prócz rannej ręki leżał biały skrawek materiału, przypominający kawałek zasłony. Z twarzy był bardzo podobny do mojego rodziciela, a ciemnobrązowy zarost tylko mnie w tym utwierdzał. Tamtego parszywego dnia twarz ojca wyglądała tak samo: wielodniowy zarost, długie, przetłuszczone włosy i usta, które choć nic nie mówiły, ukazywały ból.

Zrobiłam krok w stronę łóżka, jednak w tej chwili mężczyzna zaczął się krztusić. Otworzył oczy i patrzył na mnie, jakbym była zjawą, lub czymś jeszcze gorszym.

- Umarłem? - Zapytał.
- Widzisz mnie, a ja ciebie, więc żyjesz. A chciałeś umrzeć? - Odparłam niepewnie.
- Nie wierzę, że cię spotkałem, po tylu latach...

Milczałam.

- Masz prawo mnie nie pamiętać, w końcu niedługo skończę 28 lat, a wtedy minie 19 rok, odkąd uciekłem.
- Czemu? Czemu to zrobiłeś?
- Chciałem zwiedzić świat, poznać nowych ludzi... i tym sposobem poznałem między innymi Malika.
- Co?! Sprzedawałeś to gówno razem z nim?!
- Nie. Mieszkałem tam mając 23 lata, raz nawet cię widziałem w parku nieopodal, ale bałem się twojej reakcji na mój widok.
- Wybacz, ale nie mogę w to uwierzyć...

Mężczyzna z trudem sięgnął do leżącego obok łóżka plecaka i wyjął z niego białą teczkę.

- Proszę, przeczytaj.

Podał mi przedmiot do ręki. W środku byłą duża, dość zniszczona, pożółkła kartka z podpisem nieznanego mi generała. Oprócz tego wypisane były jego dane osobowe, miejsce zamieszkania, wykształcenie.

"...Syn Rosalie i Stevena Conte, urodzony 10 lipca, zamieszkały w Chicago... grupa krwi Brh+, kategoria zdolności wojskowej "A"... w przypadku zgonu powiadomić Malika Goteborg oraz Sethanę Conte."

- ...Skąd miałeś mój adres? - Zapytałam nie odrywając wzroku od kartki.
- Malik mi załatwił. Wiedział, że jestem twoim bratem, więc się nie sprzeciwiał.
- Mogę zapytać, co ci się stało? - Powiedziałam wskazując na dłoń. - Kasumi mówiła, że byłeś przez dłuższy czas nieprzytomny.
- Napadli na mnie ludzie Raisa. Poza tym, że pozbawili mnie kilku flaków, nic strasznego się nie stało.
- FLAKÓW?! - Powtórzyłam zdziwiona.

Po tych słowach mężczyzna zsunął z brzucha biały materiał. To, co zobaczyłam... tego nie da się opisać. Nawet nie chciałam wiedzieć, jaki ból idzie w parze z tak głęboką raną.

- Oni cię piłą chcieli przeciąć?!
- Blisko... Siekierą. - oznajmił z trudem powstrzymując się od jęków bólu.
- I ty to mówisz z takim spokojem...? - oburzyłam się.
- Ból jest teraz nieistotny. - Odparł z uśmiechem. - Cieszę się, że spotkałem siostrę.

Było mi źle. Dopiero teraz poczułam tą dawną, więź, która została zerwana i zapomniana. Czułam się podle, jeszcze kilka chwil temu nie chciałam wierzyć w pokrewieństwo między nami...

- Co się stało? Powiedziałem coś nie tak? - Zapytał i próbował wstać. Nic nie powiedziałam, tylko usiadłam na brzegu łóżka i go przytuliłam. Moje łzy zaplamiły jego pozbawioną ubrania umięśnioną klatkę piersiową.

- Cieszę się, że znów jesteś przy mnie. - Odparłam po chwili.
- Ja też siostrzyczko. Ja też.
- Opowiesz mi coś o sobie? Jak się żyło w Chicago? - Powiedziałam uwalniając go chwilę później z uścisku i siadając na brzegu łóżka.
- Niezbyt dobrze. Na początku było świetnie, poznałem piękną kobietę, Madison. Byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi, nawet spodziewaliśmy się dziecka. Niestety Mad poroniła w czwartym miesiącu, a kilka tygodni później popełniła samobójstwo. Byłem tak zdesperowany, że wstąpiłem do wojska, a potem pracowałem jako agent GRE.
- Agent GRE? - Powiedziałam z oburzeniem.
- Dzięki temu tutaj jestem, jednak zanim przyjechałem do Harranu, skontaktowałem się Malikiem. Powiedział mi, że byłaś u niego tydzień wcześniej pożyczyć kasę, a on dał ci oprócz tego broń. Gdy chciałem jechać do Harranu, panowała już kwarantanna, więc mogłem się tu dostać tylko jako agent GRE. Długo im nie służyłem, bo dwa dni po przyjeździe tutaj roztrzaskałem radio, dzięki któremu pozostawali ze mną w kontakcie.
- Po co GRE miałoby wysyłać do Harranu swoich agentów? - Zapytałam.
- Żeby zlokalizowali tajny plik, który wykradł Rais po śmierci brata, Hassana. Tak naprawdę wysyłali swoich agentów cały czas, nawet, gdy byli z nim w zgodzie.

Ciągle siedziałam na łóżku wpatrzona w niego, jak w obrazek i z uwagą słuchałam każdego słowa, śledząc przy tym ruch jego szaro-błękitnych oczu.

- A jak się tobie mieszkało w Rockford? - Zapytał. Opowiedziałam mu wtedy całą historię, począwszy od kresu życia mamy, a skończywszy na śmierci moich córek i planach o wyjeździe. Nie zabrakło wyklinania Baxtera i kilku złych słów o kuchni Harolda.

- Też marzyłem, żeby pojechać na te igrzyska. - Powiedział, gdy skończyłam opowiadać.
- A właśnie! Dostałam wizytówkę od jakiegoś faceta, tylko nie pamiętam jak się nazywał.
- Masz ją przy sobie?
- Została w moim poprzednim "lokum", zaczekaj chwilkę.

Wyszłam z pokoju i podbiegłam do Rahima, który rozmawiał z Kasumi.

- Idę po moje rzeczy, zaraz wracam.
- Co? Gdzie to jest?
- Niedaleko "grobu" Sophii.
- Nie ma mowy, nie pójdziesz sama, idę z tobą!
- Okey. - Rzuciłam i skierowałam się w stronę drzwi. Rahim pobiegł za mną.
- Myślałem, że będziesz się ze mną targowała. - Odparł.
- Nie... nie chce mi się kłócić, a wiem, że i tak byś nie odpuścił.
- Masz rację... Nie traćmy czasu, chodźmy!

***

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz