*#33 Sektor 0 z bliska

170 13 1
                                    

Witam was w kolejnym rozdziale :)
Dość długo go nie było, ale więcej na ten temat na samym dole :P
W mediach cut-scenka z Dying Lighta (czytaj kat-scenka)

Bez zastanowienia ruszyłam za Jade. Zaskoczył mnie fakt, że znajdowałyśmy się na gigantycznej wieży, wokół której rozstawione było rusztowanie. Nie był to jedyny wysoki budynek w okolicy, bowiem nawet przed wybuchem epidemii "odnowiona" część Harranu składała się z bloków, wieżowców i ogromnych, wielopiętrowych domów. W oddali można było dostrzec zarysy strzelistych gór i pagórków, które otaczały Harran. Nadawały temu miejscu wyjątkowego charakteru.

Przed wejściem do loftu siedział brązowowłosy mężczyzna średniego wzrostu, ubrany w żółtą koszulkę i ciemnozielone spodnie moro. Byłam tak zafascynowana krajobrazem, że w pierwszej chwili umknął mojej uwadze.

- Widzę, że z tobą lepiej. - Powiedział w momencie, gdy go dostrzegłam.
- O wiele lepiej. Dziękuję za troskę. - Odparłam.
- Gdybyś potrzebowała bandaży, kieruj się na uniwersytet, ponieważ oddałem ci ostatnią paczkę, jaką miałem przy sobie.
- Dziękuję za radę, a opatrunek zwrócę panu przy najbliższej okazji.
- Nie musisz mi nic oddawać. - Odparł, po czym dodał po krótkiej chwili. - Jestem Michael.
- Sethana. Wybacz, ale nie mam czasu na rozmowy. Mamy z Jade parę spraw do załatwienia.
- Chętnie z tobą pogadam, gdy tylko znajdziesz kilka minut.
- Będę pamiętała. - Odparłam i uśmiechnęłam się ciepło.

Gdy oddaliłyśmy się kilka kroków, postanowiłam zadać Jade nurtujące mnie od kilku minut pytanie.
- Czy wszyscy tutaj są tacy mili?
- Uwierz mi, nie wszyscy. - Mruknęła, a na jej policzku zagościła łza. Momentalnie przypomniał mi się Rais i związane z nim wydarzenia.
To przykre, że wystarczy kilka miłych gestów, żeby człowiek zmienił swój światopogląd...

***

Po około dwudziestu minutach dotarłyśmy z Jade do otynkowanego na czerwono budynku z zielonym dachem. Czarnowłosa oznajmiła mi, że musimy dostać się do środka, jednak w tym celu konieczna będzie zabawa z wytrychem. Za prostsze rozwiązanie uznałam spacer po gzymsie, na co Jade nie protestowała i już po chwili weszłyśmy do budynku przez otwarte okno.

Znalazłyśmy się w pomieszczeniu, które najwyraźniej było kiedyś pokojem gościnnym. Przy ścianie stała komoda z niewielkim telewizorem i złotą figurką. Ponad tymi przedmiotami wisiała pusta półka. W pomieszczeniu była również bordowa kanapa, dwie jasno-zielone pufy i niewielki stoliczek do kawy. Obok kanapy znajdowało się drugie pomieszczenie, do którego prowadził łuk drzwiowy, niestety prócz kwiatka w doniczce nie było tam nic szczególnego. Po lewej stronie od telewizora znajdowały się drzwi, zza których dobiegały męskie głosy.

- Po co my tu przyszliśmy? - Burknął jeden z będących tam ludzi.
- Szukamy Skorpion, ćwoku! - Krzyknął drugi. Po głosie wnioskowałam, że miał jakieś piętnaście-siedemnaście lat.
- Była z nią jeszcze ta ruda... - Dodał trzeci.
- Zamknąć mordy, popaprańce! - Krzyknął jeszcze inny. - Nawet, jeśli któraś z nich tu była, to z pewnością was usłyszała i spierdoliła z tymi badaniami...
- Tahir... - Szepnęła Jade.
- Kto?
- Ten, co mówił, żeby zamknęli mordy. - Mruknęła. - Przydupas Raisa numer jeden, zaraz po Karimie, z tym że ten walczy, a Karim myśli. Logicznie myśli. Nie jest bezwzględnym tyranem... jeszcze.
- Co teraz zrobimy? - Spytałam cicho.
- Musimy czekać. Dam ci znak, kiedy będzie odpowiedni moment, żeby zaatakować.
- Odpowiedni?
- Szukają nas i badań Zere'a. Im mniej "poszukiwaczy", tym większe szanse na dostarczenie ich do Camdena.

Chwilę później nawiązała się kłótnia między Tahirem, a resztą ludzi, jak mniemam należących do Raisa.
- Jaką masz pewność, że to dobry trop?! - Krzyknął ten, którego określiłam jako 15-17 latka.
- Postawmy sprawę jasno: - zabrał głos inny. - jeśli do wieczora nie znajdziecie Skorpion i tej drugiej, osobiście wrzucę was na arenę. I jeszcze jedno: gdyby któremuś z was przyszło do głowy uciec, sam znajdę i zabiję, a wcześniej przedstawię Raisowi.

Stay AliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz