Rozdział 8

4.7K 340 68
                                    

- Yumi... obudź się.

Przywitał mnie delikatny, miły dla uszu głos.

To była Nya.

- Która jest godzina?- spytałam ospale.

- Dokładnie dwie po ósmej.

- Czemu tak wcześnie?

- Wiesz, około dziewiątej zawsze jemy śniadanie.

- Dobrze, dobrze... daj mi pięć minut.

- Niech ci będzie - Zachichotała.

Gdy wyszła, wstałam i poszłam do łazienki. Zrobiwszy już wszystkie czynności związane z poranną toaletą, wzięłam się za ubrania.

Wyciągnęłam białą koszulkę, szarą bluzę zapinaną na zamek, jasnoniebieskie jeansy, a z szafki z butami wyjęłam czarne adidasy, moje ulubione. Były najwygodniejsze.

Po ubraniu spojrzałam na zegarek, miałam jeszcze siedem minut. Przełknęłam ślinę i starannie otworzyłam drzwi.

Poczułam, jak moje ręce zaczęły robić się zimne. Zawsze tak miałam, gdy się stresowałam.

Powoli szłam korytarzem. Nawet nie wiedziałam którędy mam iść, ale w końcu natknęłam się na wejście.

Wychylilam głowę zza ściany i zobaczyłam nakryty stół. Było osiem miejsc. Na jednym z nich siedział sensei Wu. Weszłam do pomieszczenia i poczułam na ramieniu czyjąś dłoń.

- Fajnie, że już jesteś - powiedziała Nya.

- Nie wiedziałam, że mieszka tu siedem osób.

- Trochę dużo, ale przynajmniej mamy miłe towarzystwo. Niedługo się przekonasz - Mówiąc to, mrugnęła do mnie.

Powiedziała to z takim entuzjazmem, że mój stres trochę się zmniejszył.

Pomogłam Nyi zanieść z kuchni jedzenie na stół. Usiadłyśmy i czekałyśmy na resztę.

W pewnej chwili zaczęłam słyszeć śmiech oraz dość głośną rozmowę.

Nagle w wejściu ukazała się cała gromadka chłopaków, dokładnie naliczyłam ich pięciu. Spojrzeli się na mnie zdziwionym wzrokiem, jakby nigdy na oczy nie widzieli zwyczajnej dziewczyny. Właściwie teraz to już nie takiej zwyczajnej...

- Nareszcie! Jedzenie!- krzyknął jeden z nich.

- Dobrze Jay, spokojnie - powiedziała Nya, uśmiechając się.

Wszyscy usiedli na miejscach. Po lewej stronie siedziała koło mnie Nya, a po drugiej stronie Jay. Kątem oka mogłam lepiej mu się przyjrzeć.

To ten który mnie złapał!

Czułam się trochę dziwnie.

Na przeciwko siedział chłopak w blond włosach. Nie były tak jak u innych, nawet trochę białe. Jego oczy były koloru zielonego.

Poczułam nagle na sobie spojrzenia wszystkich chłopców. To niekomfortowa sytuacja oraz pierwsza, jaka zaszła w całym moim życiu.

Po zjedzonym śniadaniu pomogłam Nyi posprzątać ze stołu. Miałam już wracać do pokoju, ale coś mi nie pozwoliło i pociągnęło z powrotem do jadalni.

- Yumi, chciałam, żebyś w końcu poznała moich przyjaciół oraz resztę ninja.

Ninja? Oni są ninja?

Obie stałyśmy przed nimi.

- Umm... no, tak...

-A więc Yumi - zaczęła.- to jest Kai, mój brat, władca ognia.

Koleś z żółtymi oczami. Nie okazywał zbytnio entuzjazmu.

- Ta...- mruknęłam pod nosem.

- To jest Jay, władca piorunów.

- Mhm...

- Cole, władca ziemi.

Chłopak z czarną czupryną i brązowymi oczami oraz czarnym strojem.

Wszyscy je mieli każdy w innym kolorze. Kai miał strój w kolorze czerwonym.

-To jest Zane, władca lodu.

I tu na chwilę się zatrzymałam. Wyglądał dziwnie... miał inną skórę od wszystkich tutaj. Na głowie rosły prosto przycięte włosy, jak w wojsku, jego oczy były koloru szarego. Strój szary, a raczej srebrny.

- A to jest Lloyd, zielony ninja. Panuje nad złotą mocą.

Jego zielone oczy patrzyły na mnie z ciekawością. Uśmiechał się do mnie z serdecznością jak inni. Może oprócz Kai'a, to było u niego od niechcenia.

Uśmiechnęłam się lekko.

- Trudno cię było złapać - zażartował Cole.

Wszyscy zaczęli się śmiać, ja z resztą też. Poczułam, jak moje policzki pokrywa rumieniec.

- Ale w końcu, to mi się udało - odpowiedział dumny z siebie Jay.- Ma się ten piorunujący dotyk.

A więc dlatego zemdlałam! Przez niego. Znalazł się władca piorunów...

Władcy Żywiołów I NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz