Rozdział 12

4.3K 300 34
                                    

Całe cztery dni siedziałam tylko w swoim pokoju.

Leżałam w łóżku i użalałam się nad sobą, nad swoim życiem, które było piękne... a teraz? Muszę tu tkwić.

Do domu też nie chcę wracać, nadal jestem obrażona na tatę. Nie chcę go widzieć przez najbliższy miesiąc... jak na razie wszystko według mnie idzie fatalnie.

- Yumi? Przyjdziesz na śniadanie?- Leżałam tyłem do drzwi, jednak wiedziałam, że to Nya.

- Nie, nie jestem głodna.

- Leżysz tutaj już czwarty dzień i nic nie jesz.

- Nie mam ochoty...

- Yumi, wiem, że to jest dla ciebie ciężkie, ale wszystko się ułoży.

- Ja... nie jestem pewna - Odwróciłam się do niej. Kiedy mnie zobaczyła, jej wyraz twarzy szybko się zmienił.

- Biedactwo...

Podeszła i usiadła na łóżku. Wyciągnęła ręce, żeby mnie przytulić.

Tak bardzo mi tego brakowało.

- Czuję pustkę.

- Więc chodź zjeść - Uśmiechnęła się.

- Nie taką pustkę.

- Jeśli jednak się zdecydujesz, przyjdź.

Nya odsunęła się ode mnie, zeszła z łóżka i wyszła. Znowu zostałam sama.

Wbiegając do pokoju, mocno trzasnęłam drzwiami, nie zwracając na nic uwagi.

Z płaczem rzuciłam się na łóżko. Usłyszałam kroki i zobaczyłam mistrza.

- Nie chce tu być! Nie chcę!- krzyknęłam szlochając.

- Spokojnie...

Wstałam i spojrzałam mu prosto w oczy.

- Chcę, żeby wszystko było tak, jak wcześniej, bez tych wszystkich dziwactw!

- Musisz tu zostać.

- Nie, nie chcę tu zostawać! Taty też nie chcę widzieć! Nikogo nie chcę widzieć!

Szybkim ruchem chwyciłam książkę, leżącą na półce. Otworzyłam ją na zaznaczonej stronie.

Pół dnia spędziłam na czytaniu książki. Bardzo mnie wciągnęła.

Gdy stwierdziłam, że mam dość, ucięłam sobie drzemkę.

Usłyszałam przez sen jakiś hałas.

Obudziłam się i zaczęłam nasłuchiwać.

Otworzyłam oczy i zobaczyłam Lloyda z moją książką.

- Lloyd?- spytałam zachrypniętym głosem.

On tylko na mnie spojrzał i wyszedł z pomieszczenia.

-Lloyd!- krzyknęłam.- Lloyd, wracaj tu z moją książką!

Wzięłam głęboki wdech, ubrałam buty i wyszłam z pokoju. Zobaczyłam biegnącego blondyna w oddali.

- Lloyd, nie zaznaczyłam jej! Stój!

Zaczęłam biec. Nie pamiętam kiedy ostatnio to robiłam. Natykałam się na różne zakręty i wtedy tak biegnąc, zrozumiałam, że ten klasztor jest bardzo duży.

- Lloyd!

Prawie go doganiałam, dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Już miałam chwycić go za koszulkę, ale wpadłam na ścianę.

- Ałć...

Wstałam i zaczęłam iść powolnym krokiem. Postanowiłam pójść do kuchni, by się czegoś napić.

Niby takie krótkie bieganie, ale się zmęczyłam.

Byłam już przed wejściem do kuchni i zobaczyłam tam całą gromadkę.

Chciałam się odwrócić i pójść, ale drogę zagrodził mi Lloyd. Niechętnie weszłam do pomieszczenia i usiadłam na krześle przy dużym stole, na którym było wiele jedzenia.

Gdy zobaczyłam sok w szklance, od razu ją chwyciłam i wypiłam zawartość. Koło mnie siedział Jay.

Zanim się obejrzałam, zobaczyłam na drugim miejscu koło mnie Lloyda.

- Proszę - powiedział, wręczając mi książkę.

- Całe szczęście - Odetchnęłam z ulgą.

Po chwili zdałam sobie sprawę, że Lloyd ściągnął mnie z łóżka celowo.

- Zrobiłeś to specjalnie?- zapytałam.

- My wszyscy - powiedział Jay, pokazując ręką na wszystkich.

- Ale po co?

- Żebyś w końcu wyszła... i jak widać, zadziałało - Mówiąc to, Lloyd uśmiechnął się pokazując zęby.

- Yumi, nie warto przejmować się tym, co stało się kilka dni temu - Usłyszałam Wu.

- Ja... wiem, ale po prostu nie mogę się z tym wszystkim pogodzić. Myślałam, że mogę ufać swojemu ojcu.

- Słuchaj, jesteś teraz tutaj. Razem z nami - powiedział Lloyd.

- Ech...

- Jeśli będziesz potrzebować pomocy, możesz na nas liczyć.

W tej chwili zrobiło mi się wesoło.

- Nie wiem, co powiedzieć!- Mój głos zabrzmiał entuzjastycznie.

- Jesteśmy jak rodzina - dodała Nya.

- Przepraszam was teraz, ale nie jadłam jakiś czas i jeśli nie macie nic przeciwko...

- Jasne! Jedzmy!- krzyknął Jay.

Może jednak jest dla mnie jakaś szansa.

Władcy Żywiołów I NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz