Rozdział 21

4K 232 79
                                    

Otworzyłam oczy i zaczęłam płakać. Przez łzy widziałam, że już się obudziłam.

Nie tylko mistrz tu był, ale Kai i Lloyd również. Przed oczami ciągle widziałam wspomnienia, nie tylko moje, jej także.

- B-była... t-t-tam - ledwo, co mówiłam, bo tak mocno łkałam, że łzy miałam nawet w ustach.

- Kogo widziałaś?- zapytał zdezorientowany Sensei.

- M-m-moją... mam-mę.

Mistrz otworzył szerzej oczy. Najwidoczniej był zdziwiony, że spotkałam swoją matkę.

- Muszę się nad czymś zastanowić - Wu podparł się laską, która leżała obok niego i wszedł do środka. Po chwili podszedł do mnie Lloyd i dotknął moje ramię.

- Jesteś roztrzęsiona - zauważył zmartwiony.

Złapał mnie za ramiona i podniósł do góry. Jedną ręką objęłam Kai'a, a drugą Lloyda. Oboje pomogli mi dojść do pokoju.

Gdy już w nim byliśmy, chłopcy położyli mnie na łóżku, a ja wzięłam poduszkę i oparłam o ścianę żebym mogła usiąść i się oprzeć.

Nadal nie przestawałam płakać.

- Tylko tyle możemy zrobić - oznajmił Kai, łapiąc Lloyda za ramię. Po chwili wyszedł, a blondyn nadal stał i patrzył w moją stronę.

Już miał wyjść, lecz zdążyłam złapać go za koniec koszulki. Z moich ust wydusiłam tylko jedno słowo.

- Z-zostań...

Chłopak odwrócił głowę i delikatnie się uśmiechnął. Nie powiedział ani słowa.

Usiadł na łóżku obok mnie i przytulił do siebie. Ja bez zastanowienia wtuliłam się w niego, czując jego zapach.

Wiedziałam, że jestem bezpieczna w objęciach Lloyda. Powoli przestawałam płakać i już całkiem się wyciszyłam, nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.

Gdy otworzyłam oczy, jego już nie było. Spojrzałam na zegarek, wskazywał dziewięć po pierwszej.

Nieźle pospałam... przynajmniej nie czuje się zmęczona.

Usiadłam na skraju łóżka i wstałam, żeby pójść do toalety. Zwinęłam włosy w długą kitkę i przemyłam twarz.

Wyglądałam trochę lepiej niż dziś rano.

Zaraz, zaraz... moje włosy. One... o matko! Mam fioletowe końcówki! Kto to zrobił?

Wybiegłam z pokoju błyskawicznie i skierowałam się do salonu.

- Kto... to zrobił?!- spytałam spanikowana.

Cole, Kai, Zane i Lloyd spojrzeli się na mnie z szeroko otwartymi oczami.

Jay jako jedyny próbował powstrzymywać śmiech.

- T-to ty? To... ty m-mi to zrobiłeś?

W tej właśnie chwili wybuchnął śmiechem. Inni też zaczęli się śmiać.

- To n-nie jest zabawne!

- Gdybyś tylko zobaczyła swoją minę!- krzyknął Jay.

- Moje włosy! Zrobiłeś to bez pozwolenia, pofarbowałeś mi włosy, Jay! Na fioletowo!

- Oj no weź, to tylko taki żart.

- Ugh... masz szczęście, że to tylko końcówki!

Wyszłam z pokoju i poszłam powiedzieć o wszystkim Nyi. Mam wrażenie, że chyba tylko ona mnie tu rozumie, no i jeszcze... Lloyd.

Zapukałam do drzwi, po czym usłyszałam głośne "proszę" i weszłam do środka. Zobaczyłam, jak uprawiała aerobik.

- Nya, popatrz, co Jay mi zrobił - Wzięłam do ręki pukiel włosów i pokazałam go dziewczynie.

Ona niczym niewzruszona odpowiedziała.

- Ładnie ci - Uśmiechnęła się.

- Aale on to zrobił nic mi nie mówiąc... mógł chociaż się zapytać, przecież to moje włosy - powiedziałam z naciskiem na słowo "moje".

Nya tylko wzięła moją rękę i zaprowadziła przed lustro.

- Popatrz... pasuje ci ten kolor, zwłaszcza do stroju.

Przypatrzyłam się dokładniej, rzeczywiście... pasują mi. Idealnie również grają z moimi brązowo-czarnymi oczami.

- Tak masz rację, ale... niech Jay nie myśli, że ujdzie mu to płazem.

Nya uśmiechnęła się chytrze.

- Co chcesz zrobić?

- Coś mi świta, lecz jeszcze nie do końca wiem, czy to na pewno będzie to.

- To powodzenia!- Puściła mi oczko, a ja wróciłam do swojego pokoju, obmyślając swój plan zemsty.

Ma szczęście, że do twarzy mi z fioletowym, że to tylko końcówki, ale nie dam mu wygrać.

Tylko co mam zrobić? Ech... słabo u mnie z pomysłami.

Rozglądałam się po pokoju szukając weny... i wtedy mój wzrok zatrzymał się na czarnym markerze.

O tak, to jest to. Jay prędko tego nie zapomni.

Zwykle jestem miła dla ludzi, ale farbowanie włosów to już przegięcie. Muszę tylko poczekać do nocy, gdy będzie spał.

Zapadł już wieczór, na dworze słychać było sowy i drzewa, które za sprawą wiatru kołysały się na różne strony.

Powoli otworzyłam drzwi i ostrożnie stawiałam kroki, by podłoga przypadkiem nie wydała żadnego dźwięku.

Szłam przez korytarz z czarnym markerem w dłoni, szukając pokoju Jay'a. Trochę trudno było mi go znaleźć, zwłaszcza fakt, że było całkiem ciemno, więc trochę mi to utrudniało.

Wcześniej zanim wyszłam od Nyi pytałam się dwa razy, gdzie mieszka Jay.

Stanęłam w miejscu, gdzie korytarz się rozdzielał.

Jak to było? "Idziesz prosto, skręcasz w lewo, a potem w prawo" przypomniałam sobie słowa przyjaciółki. No więc poszłam w lewo. Po kilku minutach byłam u celu.

Uchyliłam drzwi, by upewnić się, czy to na pewno to pomieszczenie. W tle było słychać chrapanie, a na łóżku spała jakaś postać. Tak, to na pewno Jay. Nie dość, że chrapie, to jeszcze śpi jak pajacyk. Zaśmiałam się w myślach.

W końcu zakradłam się po cichu do środka.

A może nie będę mu tego robić? Będzie na mnie zły... nie! Zrób to! Musi mieć nauczkę, a poza tym, tak będzie sprawiedliwie. Nie możesz się poddać, zwłaszcza, że jesteś o krok od zrobienia tego.

Podeszłam do łóżka chłopaka i przykucnęłam tuż obok jego twarzy. Przyzwyczaiłam się już do ciemności, więc widziałam wszystko.

Co mu narysować? Och! Już wiem, narysuję mu wąsy.

Hm... ale to za mało. Może jeszcze brwi? Tak, zrobię mu monobrew. Coś jeszcze? Napiszę mu na czole "pacan".

Gdy miałam już wszystko zaplanowane, wzięłam się do roboty.

Ale będzie miał niespodziankę, kiedy się obudzi!

Mam nadzieję, że nie zrobi mi już żadnego numeru, ale przecież Jay to Jay... on się nie zmieni.

Wstałam i popatrzyłam z dumą na moje dzieło. Wyszłam z pokoju niebieskiego ninja i wróciłam do swojego łóżka, gdzie po chwili smacznie spałam.

Władcy Żywiołów I NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz