Rozdział 31

3.1K 198 75
                                    

Tak bardzo bałam się tego, czy zrobiłam mu coś poważnego. Jak na razie wiem, że jest ranny w głowę.

To tyle...

Stałam ze wszystkimi przed drzwiami do pokoju mistrza. Nikt tam nie wiedział, co tak naprawdę się stało.

Jay mógł się domyślić, ale wątpię w to.

Prędzej Nya dostała by Nobla... lecz nie w tym rzecz.

Bardzo się martwię, chodzę bez przerwy w kółko i równocześnie bawię rękoma. To wszystko moja wina.

Tylko moja wina.

Co ja najlepszego zrobiłam?

Czy... jestem zła?

Nie przesadzaj. Nie jesteś wcale zła. Tak zgadza się, zrobiłaś błąd, ale każdy je czasem popełnia.

Zrobiłam OGROMNY błąd!

Dałam się za bardzo ponieść emocjom... i co z tego wyszło? Nic dobrego. Jak ja mam teraz żyć z czymś takim?

Och, wiem. Ucieknę do innego miasta, ale jeszcze przed tym, wyrobię sobie fałszywy dowód osobisty. Będę nazywać się...

Fairy Larennson... tak.

Wyjdę za mąż za jakiegoś bogacza i razem będziemy wieść szczęśliwe życie.

Tak, a do tego kupisz sobie jakiś bank i będziesz szastać pieniędzmi. Myśl racjonalnie!

To myślenie doprowadziło mnie do tego... ech.

I do tego rozmawiam z własnym sumieniem.

A ja z tobą i jakoś nie narzekam, wiesz?

Bardzo pocieszające.

- Yumi?

Natychmiast wybudziłam się z transu.

Obok mnie stała Nya, która położyła mi rękę na ramię.

- Możesz nam wyjaśnić, co się wtedy wydarzyło?- spytała.

Teraz mnie znienawidzą, wyrzucą na zbity pysk i zostawią. Nie chcę opuszczać tego miejsca. Przywiązałam się do niego, do osób żyjących w tym klasztorze, do porannych pobudek, do wspólnych śniadań, do... do Kai'a.

- Ja... ja... ja sama nie wiem. To... to tak jakoś wyszło - Popatrzyłam na nią.- Nie chciałam tego - Po moim policzku popłynęła łza, a za nią kolejne.

Nya po prostu podeszła bliżej i mnie przytuliła.

Tak po prostu...

Nigdy nie czułam czegoś takiego. Ona mnie wspiera, bez względu na wszystko. Tak chyba robią przyjaciółki.

Najlepsze.

Czułam się trochę lepiej, lecz nadal niepokoił mnie fakt, że oni niczego nie wiedzą. Nie mają pojęcia, że panuję nad snami oraz niechcący skrzywdziłam Kai'a.

Co najgorsze... Nya przecież jest moją najlepszą i jedyną przyjaciółką, a nic jej nie powiedziałam!

Jestem zła do szpiku kości!

Może zamieszkam w jakiejś ciemnej jaskini razem z nietoperzami? Będę wieść życie samotnej i...

Dziewczyno! Przestań dramatyzować!

Nie potrafię przestać, wybacz.

OK, wdech i wydech. Wszystko im teraz powiem. Całą prawdę.

Jestem twardą skałą nie do ruszenia!

Silną i dzielną!

Do boju!

Gdy dziewczyna odsunęła się i stanęła obok mnie, aby wysłuchać mojej wypowiedzi, wzięłam głęboki wdech i starałam się ułożyć w głowie bardzo mądry oraz dość zrozumiały monolog.

Wytarłam mokre ślady na policzkach i zaczęłam mówić.

- Najpierw zacznę od tego, że... nie wiecie czegoś, a raczej powinniście - zaczęłam.- Jako Mistrzyni Blasku Księżyca mam zdolność panowania nad snami i odwiedzania ich - Popatrzyłam na Cole'a.- Wybacz mi Cole. To nie było zamierzone... wracając do rzeczy, bardzo ważnej rzeczy.

Tu na chwilę się zatrzymałam.

- To przeze mnie Kai leży teraz u sensei'a w pokoju z raną na głowie - mówiłam coraz bardziej ściszając głos.

- Ty to zrobiłaś?!- zapytał z niedowierzaniem Jay.

- Myślałam, że może skojarzysz fakty.

Jay patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami. Większość też była zdumiona, oprócz Zane'a, który tak jak zawsze zachowywał kamienny wyraz twarzy.

- Bardziej spodziewałem się Chena, wężonów lub Morro, który w jakiś magiczny sposób powrócił - powiedział szybko na jednym wdechu.- Dlaczego to zrobiłaś?

Znów zaczęłam bawić się rękoma.

I co ja mam im powiedzieć?

Tak sobie rzuciłam nim o ścianę.

Przecież to idiotyczne...

- Nie zrobiłam tego specjalnie, ćwiczyliśmy i zdenerwował mnie, a ja zamachnęłam się rękoma i z moich rąk wydobył się wiatr i...

- Czekaj, że co? Wiatr?!- przerwał przerażony Lloyd.

Wszyscy zdezorientowani stali z otwartymi ustami. Nawet Zane.

- Wiatr?! Panujesz nad wiatrem?! Jakim cudem?!- Kolejne pytanie zadał już Cole.

Przecież to chyba normalne, prawda? Jestem Mistrzynią pochłaniania, więc nie powinno ich to dziwić.

Pewnie przypadkiem dotknęłam kogoś z nich i dostałam nową moc.

Bo jakie może być inne wytłumaczenie?

- Czego się dziwić? Dotknęłam kogoś z was i teraz władam wiatrem.

- Nikt z nas nie ma mocy wiatru - powiedziała Nya, po czym przełknęła ślinę.

Nic już nie rozumiałam. Nie wiedziałam, co myśleć. Byłam pewna, że to od kogoś z nich. Okazało się, że to nie oni, tylko ktoś inny.

Ktoś ,kogo nie znam.

- Więc... skąd to mam?

- Od Morro - owiedział Lloyd.

Mam moc od ich dawnego wroga.

Skąd to wiem? Jay mi o nim opowiadał, również o tym, jak go pokonali, o znakomitości, ocalili świat przed złem. Przed Morro. Z jakiegoś powodu mam od niego moc.

Różne pytania zaprzątają moje myśli. Głównie...

Jak to mogło się stać?

I czy kiedykolwiek spotkałam Morro?

Kim on dla mnie jest?

Władcy Żywiołów I NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz