ROZDZIAŁ 15

2.4K 155 4
                                    

*Caroline*

Nagle poczułam, że ktoś chwyta mnie za ręce i zakrywa oczy...

-Aaaaa!-pisnęłam wystraszona, ale osoba zatkała mi buzię ręką.

Zaczęłam się bać. Nagle moje oczy zostały odsłonięte. Zobaczyłam przed sobą wysokiego chłopaka. Wyglądał na 16 lat. Oczywiście typowy dresiarz. Śmierdział papierosami.

-Hej mała.-odezwał się-To ty jesteś ta nowa, taak?-zapytał z odrażającym uśmiecham.

Siedziałam cicho.

-JAK PYTAM TO ODPOWIADAJ!-wrzasnął popychając nnie na ziemię.
Upadła i zaczęłam płakać. Coś z moją nogą było nie tak. Postanowiłam jednak przestać się mazać i nie dać się poniżyć. Nienawidzę takich lasek, które są potulne i tylko płaczą w koncie jak coś im się dziej... Ja taka nie jestem! Ja muszę być twarda.

-Nie będę mówić, jeśli nie mam na to ochoty. A teraz spadaj!-powiedziałam. Chciałam brzmieć pewnie, ale trochę mi to nie wyszło.

-Tak się chcesz bawić?-zapytał i zaczął się niebezpiecznie do mnie przybliżać.

Wystraszona kopnęłam go z całej siły w krocze zdrową nogą.
Zaczął się drzeć jak opentany. Korzystając z sytuacji, już zaczęłam się podnosić. Chciałam uciec, jednak gdy stanęłam na nogach od razu noga się pode mną ugięła. Poczułam straszny ból.

Cholera, mam przejebane...
-pomyślałam.

Dres zaczął się podnosić.
-I co już nie jesteś taka twarda, prawda...?-zapytał z cwanyn uśmiechem i pochylił się nade mną.
W tej chwili wiedziałam, że nie ma już dla mnie ratunku.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami i straciłam przytomność...

****************

*Leondre*

Kiedy lekcje się skończyły Carol od razu wybiegła z klasy ze swoją koleżanką. Cuż, nie będę im przeszkadzał, chociaż chciałem wracać z moją sąsiadką do domu.
Podszedłem do moich kumpli.

-Hej Leo-powiedziali chórem John, Joseph, Michael i Dominic.

-No cześć! To co idziemy dzisiaj do skateparku?-spytałem.

-Jasne! O której?- zapytał Joseph.

-15:30?- zaproponował Dominic.

-Dobra.-zgodziliśmy się.

-OK to pa-porzegnałem się, bo oni mieli jeszcze jedną lekcję-matematykę. Wiem, dziwnie to brzmi: matematyka w dzień zapoznawczy. Ale oni byli rok starsi, więc nie mieli już takiego dnia. Normalne lekcje.

Już miałem iść, ale zatrzymał mnie John:
-Ej Leo jeszcze jedno! Chodź tu! Pomożesz nam z jednym zadanien z matmy? Zawsze byłeś dobry...A ona nam zaraz wszystkim 'F' da!

-OK, OK. Nie chciałbym was mieć na sumieniu.-powiedziałem ze śmiechem. Usiadłem koło nich i pomogłem im. Zeszło nam z pięć minut. Na szczęście zdążylismy przed lekcja!

-To nara!- krzyknąłem kierujac się w stronę wyjścia z budynku.

-No pa i dzięki!-odkrzyknęli.

-Spoko.

Wyszedłem ze szkoły i udałem się do domu. Postanowiłem iść dziś trochę dłuższą drogą, bo była ładna pogoda. Przespacerowałem się chwilę po parku i poszedłem już prosto do domu. Nagle usłyszałem krzyk, który nagle się urwał. Wystraszony pobiegłem za źródłem dźwięki. W pewniej chwili zobaczyłem jakiegoś dresa i dziewczynę. Postanowiłem pomóc. Zacząłem się skradać...
Zaszedłem gościa od tyłu, gdy pochylał się nad nią. Popchnąłem go z całych sił. On nie spodziewając się tego, zachwiał się i runął na ziemię. Uderzył głową o asfalt i zemdlał. Przyjrzałem się jego twarzy. Tak to on! Mój prześladowca z podstawówki! Wszędzie rozpoznałbym tą mordę! Prześladowała mnie w snach oraz w realu codziennie przez cztery lata. To było straszne! Nie chcę już tego pamiętać...

W końcu spojrzałem na dziewczynę... i nie mogłem w to uwierzyć! To była Carol! Miała zamknięte oczy... O Boże! Czy ona nie żyje!? Szybko nachyliłem się jad nią. Jest puls, oddycha... czyli wszystko okey. Odetchnąłem. Postanowiłem zabrać ją do mojego domu, bo z tego co wiem to jej mama wraca z pracy wieczorem. Wziąłem ją na ręce i ruszyłem...

------------------------------------------------------
Chciałam bardzo podziękować za 1K wyświetleń ♥



Just Breathe❤ L.D || 1 i 2 || (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz