ROZDZIAŁ 21

2K 160 106
                                    

*Leondre*

Kiedy wyszedłem z domu Carol byłem mega szczęśliwy i wdzięczny. Wróciłem do domu i postanowiłem zabrać się do roboty. Zacząłem pisać:

Droga Chris,
jesteś wszystkim, o czym mógłbym marzyć... jesteś jak słońce, które rozświetla mój każdy szary dzień.
Jesteś niczym księżyc rozpraszający mrok. Mrok mojej duszy.
Jesteś moim małym aniołem. Takim stróżem.
Jesteś wszystkim, ale nie jesteś moja. Ja jestem za to twój. Na zawsze...
Leo

Napisałem. Nie byłem z siebie dumny, ale najgorzej też nie było. Zastanawiałem się, czy dać jej ten list. Po długich rozmyślaniach stwierdziłem, że nie po to 'to' pisałem, aby potem wyrzucić. Jutro podrzucę jej ten liścik do szafki.

*Caroline*

Kiedy Leo poszedł zaczęły mnie dręczyć wyrzuty sumienia. On mi zaufał...a ja?! Ja mu źle doradziłam. Sama nie wiem dlaczego. Przecież on jest moim przyjacielem. Chcę jego szczęścia...

No, ale nie z nią...

To z kim?

Z kimś kto na niego bardziej zasługuje...

Czyli...?

Tobą...

Nie.

Ależ tak.

Nie prawda. On mi się nawet nie podoba!

Czyżby?

Tak. Jest tylko przyjacielem.

Okey...?

Co tak niepewnie? Jest moim ziomkiem i koniec. Best friends forever.

Dobra... ja tam mam swoje zdanie na ten temat.

Ja też.

I tak zakończyła się ta durna rozmowa z wewnętrznym głosem. Gadam sama ze sobą. Jestem żałosna...

*Leondre*

Rano obudziłem się z jakąś dziwną energią. Byłem bardzo podekscytowany. To dzisiaj moje uczucia do Chris zostaną ujawnione.
Zebrałem się dosyć szybko.
O 7:45 byłem już w szkole. Jej jeszcze nie było. Wrzuciłem jej liścik do szafki. Dobrze, że nikt tego nie widział. Potem poszedłem na lekcje...

****

Lekcje mijały w miarę normalnie. Christina zachowywała się jak zwykle. Oznaczało to, że jeszcze nie przeczytała listu. Trudno, może jutro go zauważy...

Po ostatniej jednak lekcji -matematyce-podeszła do szafki, aby przebrać buty. Kiedy zauważyłem jak wyciąga list, stchórzyłem. Szybko pobiegłem w stronę drzwi wyjściowych i udałem się do domu. Myślałem, że pomyśli, iż poszedłem gdzieś z kolegami. Szedłem powolnym i spokojnym krokiem. Nagle poczułem czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłem się.
Przede mną stała Chris. Miała łzy w oczach. Rzuciła się na mnie i pocałowała. Było mi tak przyjemmie... nie przerywałem pocałunku. Moje małe marzenie się spełniło.

-Leo jestem twoja.-powiedziała szeptem, gdy się od siebie już odsunęliśmy.

-Chris... ja jestem twój.-powiedziałem z delikatnym uśmiechem.- Zostaniesz moją księżniczką?

-Oczywiscie. Ty już od dawna jesteś moim księdzem...

Znów pocałunek.

Czułem jak ją kocham. Byłem wniebowzięty. Niestety to musiało się skończyć, bo oboje musieliśmy wracać do domu. Pożegnaliśmy się i udaliśmy do miejsc zamieszkania...

____________________________________

TO JESZCZE NIE KONIEC!
Nie zrażajcie się parą Chria-Leo. Wszystko jeszcze może się zmienić! Sory, że nie umiem być romantyczna XD
Vote★
Kom :-)
Oczywiscie jeśli się podoba xd
MIŁEGO CZYTANIA!





Just Breathe❤ L.D || 1 i 2 || (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz