ROZDZIAŁ 34

1.9K 152 35
                                    

*Caroline*

Gdy rano się obudziłam, byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. Wiedziałam, że dziś muszę iść do Leo. Nie chciałam go ranić...

Wstałam, ogarnęłam się i zjadłam śniadanie. Była to bułka z serkiem topionym, pomidorem oraz cebulą. Lubię takie jedzenie.
Wzięłam jeszcze łyżkę Nutelli i wepchałam ją do buzi, aby dodać sobie trochę otuchy. Po części mi to pomogło.
Ubrałam buty, kurtkę i wyszłam.
Stanęłam pod domem przyjaciela.
Nacisnęłam dzwonek.
Otworzył mi Leo we własnej osobie.

-Hej Carol. Co cię tu sprowadza tak wcześnie?-zapytał z uśmiechem. Szkoda, że zaraz już nie będzie taki wesoły...

-Emm...Musimy porozmawiać Leo.

-To zapraszam.-otworzył szerzej drzwi i przepuścił mnie.

Podczas, gdy rozbierałam się on stał nade mną.(troche dwuznacznie to brzmi xd)

-Chodź do salonu.-zaprosił mnie-Napijesz się herbatki?

-Nie. Siadaj, to nie będzie łatwa rozmowa.-widziałam jak uśmiech schodzi z jego twarzy.
Usiadł posłusznie na fotelu, a ja na kanapie po drugiej stronie stołu.

-To o co chodzi?-zapytał chyba lekko zmartwiony.

-Leondre...Nie wiem jak... Jak ja to mam... Nie chcę...-jąkałam się. Nie wiedziałam od czego zacząć. Wszystkie moje wyobrażenia tej rozmowy poszły się... A ja nie wiedziałam co powiedzieć.

-No mów!-zirytowany trochę podniósł głos.

-WidziałamjakChriscałujesię-
wStarbucks'iezjakimśkolesiem.-powiedziałam na jednym wydechu.

-Co?-chyba nie zrozumiał.

-Mówię, że wczoraj jak byłam w Starbucks'ie widziałam jak twoja dziewczyna liże się z jakimś chłopakiem...

-Co?! Co ty pieprzysz?!-wykrzyknął. Po chwili dodał już nieco spokojniej-masz jakieś dowody?

-Yyy...nie.

-I przychodzisz tu, i mi kłamiesz? Wiesz, ona mnie kocha, a wy wszyscy chcecie zniszczyć naszą miłość i szczęście!

-Ale...Ale...

-Wyjdź!-krzyknął.

-Ale...ja...nie...kłamię!-zaczęłam łkać.

-Nie wierzę! Już jestem pewien moich uczuć do niej i jej do mnie!

-Ale ona naprawdę cię zdradza!
To podła suka!

-Miarka się przebrała! Nie! Nikt nie będzie obrażał osób, na których mi zależy! Nikt! Rozumiesz?! Fajna była z ciebie przyjaciółka, ale to już koniec! Wyjdź!

W tej chwili miałam ochotę się zabić. Czułam się okropnie.
Łzy popłynęły po moich policzkach, a tusz zaczął się rozpływać.
Wybiegłam szybko z jego domu nawet nie ubierając kurtki, tylko same buty. Biegłam aż zauważyłam zbliżającą się ciężarówkę. Chciałam wyhamować. Poślizgnęłam się na oblodzonym chodniku i wpadłam na jezdnię.
Po chwili usłyszałam głośny dźwięk klaksonu. Poczułam straszny ból w całym ciele. Niewyobrażalny! A potem cisza... spokój...i ukojenie.
Widziałam w głowie, jak wszystkie wydarzenia z mojego życia przesuwają się jak obrazy.
Były ich setki, a nawet może i tysiące!
Pierwsze urodziny, wzięcie psa ze schroniska, śmierć pupila, wspólne chwile z Kathreen i rodzicami. W końcu Leo z ciastem, nasze wszystkie przytulasy, całusy w policzek. Jeszcze później Leondre z Chris na korytarzu i wiele innych.
Nagle obrazy zniknęły...
Była tylko pustka.
Czy tak właśnie wygląda śmierć?

____________________________________
Ale drama! Kocham ten rozdział i jestem z niego dumna! Wiem, że większości nie przypadnie do gustu, ale przepraszam. To jeszcze nie koniec! CARDRE IS REAL!
Besoski :3

Piszcie w komach co o tym sądzicie :)

Just Breathe❤ L.D || 1 i 2 || (ZAKOŃCZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz